Każdy, kto kiedykolwiek kupował mieszkanie, najprawdopodobniej spotkał się z tym, że ostateczną cenę mieszkania oblicza się na podstawie konkretnej stawki za metr kwadratowy. Kilka lat temu najczęściej płaciło się za tzw. powierzchnię użytkową, czyli w potocznym rozumieniu za podłogę wewnątrz ścian, na której możemy postawić stopę i którą możemy zaaranżować według własnego uznania.
Rozumienie „powierzchni użytkowej” przez deweloperów bywało jednak zupełnie inne. Otóż deweloperzy bardzo często wliczali do niej również powierzchnię pod ścianami, a konkretnie ścianami dzielącymi poszczególne pomieszczenia. Taką powierzchnię podłogi pod ścianami „użytkować” jest już trudno. Ani stopy, ani kanapy się tam nie postawi.