Od lat największe firmy odzieżowe zlecają produkcję ubrań do podwykonawców w Azji. Pracownicy pracują w szwalniach nawet za kilkadziesiąt dolarów miesięcznie, a absolutnie nikt nie przejmuje sie standardami pracy ani zasadami bezpieczeństwa.

Doskonale pokazała to katastrofa w zakładzie w Bangladeszu. Po zawaleniu się budynku, w którym szyto właśnie ubrania dla europejskich oraz amerykańskich marek, dotychczas w gruzach odnaleziono ciała 1,1 tys. ofiar.

Na branże posypały sie gromy, dlatego dwie największe firmy branży szwedzki H&M oraz hiszpański Inditex (m.in. marka Zara) zapowiedziały starania, aby taka sytuacja się nie powtórzyła. Choć akurat te firmy nie zlecały produkcji temu zakładowi to jako pierwsze przynajmniej próbują coś z nim zrobić. – Mamy nadzieję, że uda się zbudować koalicję na rzecz poprawę jakości pracy w takich zakładach – wyjaśnia w komunikacie Helena Helmersson z H&M.

Katastrofa w Bangladeszu nie jest w ostatnich latach jedynym przykładem fatalnego traktowania pracowników w branży odzieżowej. Odkąd w Chinach zaczęły rosnąć wynagrodzenia firmy zaczęły zlecać produkcję do innych państw jak wspomniany Bangladesz, ale również Sri Lanka, Tajlandia, Kambodża. W nich koszty produkcji są jeszcze niższe, a standardu miejsc pracy nikt nie kontroluje.

Branża odzieżowa podaje, że na jej zlecenie w Azji pracuje ok. 5 tys. firm. Jedynie z Bangladeszu eksportu ubrań warty jest ok. 20 mld dol. Akcję na rzecz poprawy standardów w tej branży rozpoczęła organizacja IndustriALL Global Union i do jej apelu przyłączyły się też takie firmy jak Tchibo czy PVH Corp. (właściciel marki Calvin Klein). Firmy chcą wprowadzić system niezależnych od władz lokalnych kontroli warunków pracy oraz doprowadzić do wzrostu wynagrodzeń dla pracowników.  Z kolei amerykańskie Wal-Mart oraz GAP zapowiedziały wprowadzenie swoich własnych rozwiązań, które maja poprawić sytuację pracowników. Faktem jest, że takie zapowiedzi pojawiały się po każdym tragicznym wydarzeniu w azjatyckich szwalniach, a sytuacja wcale się nie zmieniła.

Choć na firmy odzieżowe posypały się po katastrofie gromy to również klienci powinni zmienić swoje podejście. Presja na stałe obniżanie cen ubrań właśnie spowodowała stałe poszukiwanie jak najtańszych podwykonawców, właśnie w biednych krajach.