W marcu zaginął w drodze z Kuala Lumpur do Pekinu samolot Malaysian Airlines MH370. Do dziś nie znaleziono jego śladu. W lipcu do tragedii doszło nad Ukrainą - najprawdopodobniej rosyjscy separatyści zestrzelili MH17. Malezyjczycy zastanawiają się, czy przyczyną są ludzkie błędy, pech, a może - gniew Allaha.
Tuż po marcowej katastrofie na lotnisku w Kuala Lumpur pojawił się popularny malezyjski szaman - bomoh Ibrahim Mat Zin i za pomocą wody ze świętej studni zam-zam w Mekce, kokosów i "magicznego dywanu" odprawił rytuał, który miał spowodować odnalezienie pasażerów zaginionego samolotu.
Po ostatniej katastrofie rzecznik młodzieżówki partii PAS, Ahmad Tarmizi Sulaiman, zażądał, aby władze Malezji przeprowadziły śledztwo, czy przyczyną nieszczęść nie jest gniew Allaha. Według Sulaimana Malaysian Airlines złamały zasady Koranu serwując na pokładach samolotów alkohol, a stewardesy były nieskromnie ubrane.
Na taką sugestię zareagował malezyjski, ale pochodzący z Zimbabwe mufti Ismail Musa Menk. Jego zdaniem nie można mówić, że Allah się złości, a obydwie katastrofy są testem dla wierzących.
- To jest test dla nas, wierzących. Taki test oznacza przeznaczenie, które musimy jak najlepiej przeżyć przy danych nam okolicznościach – stwierdził Menk.