Podwyżka minimalnego wieku emerytalnego stała się w polskiej debacie publicznej straszakiem. Obóz rządzący próbuje przekonać wyborców, że wygrana opozycji oznaczałaby powrót do reformy z 2012 r., zakładającej stopniowe podnoszenie wieku emerytalnego do 67 lat. Opozycja zdecydowanie zaprzecza, zdając sobie sprawę z tego, że tamta reforma była niepopularna w społeczeństwie. Wszyscy zdają się wierzyć w to, że perspektywa niskich świadczeń dla osób, które przejdą na emeryturę, gdy tylko będą miały taką możliwość, będzie skłaniała do dłuższej pracy. Czy rzeczywiście tzw. efektywny wiek emerytalny wzrośnie samoistnie, zwalniając polityków z konieczności podjęcia niewygodnej dla nich decyzji? Zapytaliśmy o to uczestników 22. drugiej rundy panelu ekonomistów "Rzeczpospolitej".
Pierwszy wniosek z naszej sondy jest jasny: wiek emerytalny musi być wyższy przynajmniej w przypadku kobiet, które dziś uprawnienia emerytalne nabywają pięć lat wcześniej niż mężczyźni. Ponad 95 proc. spośród 42 uczestników tej rundy panelu uznało, że dla obu płci wiek emerytalny powinien być równy. W liczącej już ponad dwa lata historii panelu "Rzeczpospolitej", taka jednomyślność ekonomistów była rzadkością. Co znamienne, szczególnie duże poparcie dla tego postulatu widać wśród kobiet. Wszystkie spośród 12 ekonomistek, które wzięły udział w naszej sondzie, zgodziły się z tezą, że wiek emerytalny dla obu płci powinien być jednakowy, w tym pięć zgodziło się zdecydowanie.
Teza 1: Minimalny wiek emerytalny w Polsce powinien być równy dla mężczyzn i kobiet.
Liczba respondentów: 42
Opinie ekspertów (42)
Kryterium płci oznacza de facto dyskryminację ze względu na płeć, jest formą wywierania nacisku na wycofywanie się kobiet z rynku pracy, skutkuje niższymi emeryturami kobiet oraz prowadzi do pogłębienia problemu ubóstwa.
Nie widzę powodów dla utrzymywania (anachronicznego) zróżnicowania wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn. I mam w tym kontekście na myśli nie tylko kwestie równościowe (czyli dyskryminację mężczyzn), zróżnicowanie przeciętnej (oczekiwanej) długości życia, ale także niewłaściwy system bodźców generowanych przez tego typu rozwiązanie, prowadzących do pauperyzacji kobiet-emerytek.
To superważny cel. Przede wszystkim dla kobiet. Ich niższy obecnie wiek emerytalny jest nie tylko anachronizmem, ale przede wszystkim działa przeciwko ich interesowi. Coraz częściej dostrzegane jest, że to prowadzi do niskich emerytur kobiet. Rzadziej dostrzegane jest, że to ogranicza ich możliwości zawodowe w zaawansowanej fazie ich życia zawodowego na skutek ich krótszej w porównaniu z mężczyznami perspektywy zawodowej (mniejsze możliwości awansu organizacyjnego i płacowego). Na skutek tego emerytury kobiet są niższe nie tylko dlatego, że krócej na nie oszczędzają, ale dodatkowo dlatego, że mniej zarabiają w tym okresie kariery zawodowej, w którym zarabia się na ogół lepiej.
Niższy wiek emerytalny dla kobiet w sposób nieubłagany oznacza wyraźnie niższy poziom dochodów emerytek i niższy poziom ich życia. Może to nie tylko rodzić poważne skutki społeczne, ale przede wszystkim wzrost zagrożenia ryzykiem ubóstwa.
Tak. W chwili obecnej niski wiek emerytalny kobiet powoduje bardzo dużą różnicę w oczekiwanej sumie wypłat na korzyść kobiet. Przeciętna kobieta może oczekiwać prawie 30 proc. większej wypłaty z systemu emerytalnego niż przeciętny mężczyzna i to pomimo tego, że odprowadzi 10-15 proc. mniejsze składki. Zróżnicowany wiek emerytalny i to na korzyść kobiet jest dziś nieprzypadkowo ewenementem w krajach OECD. Wyliczenie znajdą państwo w raporcie WiseEuropa, którego premiera nastąpi 27 lutego 2023.
Okres aktywności zawodowej należy dostosować do przeciętnej oczekiwanej długości życia. Z danych GUS wynika, że przeciętne dalsze trwanie życia mężczyzn w wieku 60 lat wynosiło: 16,7 lat w 2000 r., 18,3 lat w 2010 r., 19,3 lat w 2019 r. Analogiczne dane dla kobiet wynosiły: 21,5 lat, 23,5 lat, 24,2 lat. Tendencja wzrostowa nie budzi więc wątpliwości. Co prawda przeciętne oczekiwane dalsze trwanie życia zmniejszyło się w 2021 r. do 17,3 lat dla mężczyzn i 22,4 lat dla kobiet, ale jest oczywiste, że było to krótkookresowe zaburzenie będące wynikiem pandemii Covid-19. Dane na podstawie: GUS, Trwanie życia w 2021 r.
Obecnie żyjemy w czasach równouprawnienia kobiet i mężczyzn, zatem żadna grupa nie powinna czuć się dyskryminowana w świetle prawa.
Trudno mi znaleźć sensowne argumenty za zróżnicowaniem.
Rozmowa o wieku emerytalnym kobiet i mężczyzn powinna być częścią szerszej dyskusji, w której uwzględni się takie problemy jak dostępność opieki przed- i szkolnej, równość w urlopach rodzicielskich, dyskryminacja na rynku pracy itd.
Nierówność wieku emerytalnego ma korzenie historyczne. Warto zauważyć, że przy krótszej oczekiwanej długości życia i wyższym wieku minimalnym nabywania przez mężczyzn uprawnień emerytalnych, zachodzi nierówne traktowanie na ich niekorzyść. Przychylam się do argumentacji na rzecz równości.
A może wręcz wiek dla kobiet powinien być wyższy (np. w związku z oczekiwaną długością życia).
Polska jest jednym z niewielu krajów w Europie, w których wiek emerytalny jest wciąż inny dla kobiet i mężczyzn. Wcześniejsze odchodzenie kobiet na emeryturę połączone z przeciętnie wciąż niższą wartością zgromadzonego kapitału w systemie emerytalnym, automatycznie przekłada się na niższe wartości emerytury. W związku z tym, że kobiety przeciętnie żyją dłużej, oznacza to, że te wartości determinują ich dochody na znacząco dłuższy czas w porównaniu do mężczyzn.
Tradycyjny podział ról się zaciera. Z jednej strony mężczyźni wciąż często wykonują bardziej niebezpieczne zawody, a z drugiej kobiety nadal dociążane są ponad miarę obowiązkami rodzinnymi. Nie sposób jednak już w tej chwili wskazać, kto "ma gorzej". O rozkładzie wyczerpania karierą zawodową decyduje znacznie więcej czynników niż tylko płeć, a sama płeć przestaje być najważniejszym z nich. Dlatego należy odejść od tego podziału i uznać go zdecydowanie za relikt przeszłości.
Wyższy niż obecnie wiek emerytalny kobiet to kolosalny krok w kierunku ograniczenia nadchodzącego powszechnego ubóstwa na emeryturze.
Wyrównanie wieku emerytalnego dla mężczyzn i kobiet pozwoli kobietom wypracować wyższe emerytury, co jest istotne m.in. z uwagi na statystycznie dłuższy okres życia kobiet niż mężczyzn.
Ostatnich 20 lat przyniosło ogromne zmiany w strukturze polskiego społeczeństwa. Upowszechniły się rozwody, związki nieformalne, a dzietność spadła. Często przywoływany argument, że kobiety otrzymują rekompensatę w postaci niższego wieku emerytalnego w zamian za pełnienie funkcji opiekuńczych w rodzinie, stracił na aktualności. Co więcej w obecnym systemie zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn prowadzi do zubożenia samotnych kobiet, które żyją o osiem lat dłużej od mężczyzn, a pracują krócej o wiele lat i średnio są gorzej wynagradzane. Ma to spore znaczenie - dla wielu pracodawców bowiem wiek emerytalny jest sygnałem do zwolnienia, nawet jeśli dana kobieta chce pozostać w pracy. Wreszcie pozostaje zwykły argument równości. W tym duchu obecnie spośród krajów UE tylko w Polsce wiek emerytalny nie został docelowo zrównany dla kobiet i mężczyzn. Można jednakże rozważyć rozwiązanie z Czech i Słowacji, gdzie wiek emerytalny uzależniony jest od liczby dzieci.
Nie ma współcześnie żadnych istotnych powodów, aby nadal utrzymywać zróżnicowanie wieku emerytalnego kobiet i mężczyzn, co wynika z zaszłości kulturowo-historycznych.
Kobiety żyją i cieszą się zdrowiem dłużej niż mężczyźni. Wysyłanie kobiet na emeryturę wcześniej niż mężczyzn jest pod tym względem nieefektywne i skutkuje dużo niższymi świadczeniami kobiet.
Jaki powinien być ten jednakowy minimalny wiek emerytalny emerytalny dla kobiet i mężczyzn? Większość ekonomistów zgadza się z postulatem, aby prawo do świadczenia emerytalnego Polacy nabywali co do zasady w wieku 67 lat. Na wyniki naszej sondy wpłynęło jednak to, że mimowolnie zasugerowaliśmy czas dojścia do pożądanego wieku emerytalnego (w praktyce chodziło o moment rozpoczęcia reformy). Ten czas - kilka lat - wielu ekonomistów uważa za zbyt krótki. Reforma z 2012 r. zakładała, że dopiero kobiety urodzone po 1973 r. musiałyby pracować do 67 roku życia.
Wielu spośród uczestników naszej sondy zwraca też uwagę, że podwyższenie wieku emerytalnego wymaga wypracowania konsensusu społecznego. W przeciwnym razie losy każdej reformy będą takie, jak tej z 2012 r., która została zawrócona po zmianie rządu. Konsensus wymaga zaś przekonania pracowników, że powinni i mogą pracować dłużej, a tu warunkiem jest poważna debata o warunkach pracy. Tego nie da się zrobić z dnia na dzień.
Teza 2: Minimalny wiek emerytalny w Polsce w ciągu kilku lat należy podwyższyć co najmniej do 67 lat.
Liczba respondentów: 42
Opinie ekspertów (42)
Abstrahując od nastrojów opinii publicznej, odpowiedziałbym "tak". Oczywiście taka reforma jest jednak nie do przeprowadzenia w obecnej rzeczywistości politycznej. Dlatego podwyższenie wieku emerytalnego, które trzeba będzie w końcu przegłosować, należy poprzedzić rozsądną debatą i komunikacją z wyborcami (być może panel obywatelski?) oraz osiągnięciem szerokiego konsensusu partii politycznych. I zanim przejdziemy do tej debaty, zadbajmy najpierw o jakość miejsc pracy w Polsce, np. poprzez wzmocnienie Państwowej Inspekcji Pracy, ograniczenie szarej strefy oraz ułatwienie mobilności zawodowej osób 50+.
Zgadzam się co do długookresowego, docelowego poziomu 67 lat, ale nie co do "kilku lat". Osiągniecie wieku emerytalnego na poziomie 67 lat dla kobiet i mężczyzn w ciągu "kilku lat" jest nierealistyczne. To oznaczałoby, że kilku kohortom kobiet wiek emerytalny przez kilka lat "ucieka". Tempo podnoszenia wieku emerytalnego zgodnie z reformą z 2012 roku było sensowne. W obecnej sytuacji podwyższenie wieku emerytalnego mogłoby polegać na wdrożeniu podobnej ścieżki podnoszenia wieku emerytalnego, znów wychodząc od poziomu 60/65. Wdrożenie tak głębokiej zmiany w ciągu kilku lat to zły pomysł (i nierealistyczny).
Skłaniam się do odpowiedzi "zgadzam się", ale rozumiem także, że jest to politycznie trudny temat, który wzbudza ogromne emocje - choć głównie po stronie osób, których ewentualne zmiany nie będą dotyczyły. Podwyższenie wieku emerytalnego przez rząd PO-PSL i cofnięcie tej decyzji przez rząd PiS praktycznie zamknęło debatę. Dlatego uważam, że należy szukać innych rozwiązań niż ustawowe podwyższanie wieku emerytalnego. Na przykład powiązanie go ze stażem pracy, lub - jak w następnym pytaniu - ze średnią długością życia. Innym rozwiązaniem byłoby wprowadzenie drugiego, wyższego wieku emerytalnego z dodatkowymi zachętami finansowymi. Równie ważne jest zrozumienie, dlaczego obecne zachęty finansowe do późniejszego przechodzenia na emeryturę mają ograniczoną skuteczność (jak w kolejnym pytaniu). Tylko właściwa identyfikacja przyczyn pozwoli wprowadzić skuteczne rozwiązania - inaczej podnoszenie wieku emerytalnego będzie działaniem na oślep.
Tak. Można zacząć od 65 lat i w perspektywie roku 2050 podnieść go do 70 lat.
Okres aktywności zawodowej należy dostosować do przeciętnej oczekiwanej długości życia. Z danych GUS wynika, że przeciętne dalsze trwanie życia mężczyzn w wieku 60 lat wynosiło: 16,7 lat w 2000 r., 18,3 lat w 2010 r., 19,3 lat w 2019 r. Analogiczne dane dla kobiet wynosiły: 21,5 lat, 23,5 lat, 24,2 lat. Tendencja wzrostowa nie budzi więc wątpliwości. Co prawda przeciętne dalsze trwanie życia zmniejszyło się w 2021 r. do 17,3 lat dla mężczyzn i 22,4 lat dla kobiet, ale jest oczywiste, że było to krótkookresowe zaburzenie będące wynikiem pandemii Covid-19.
Dane na podstawie: GUS, Trwanie życia w 2021 r. [https://stat.gov.pl/files/gfx/portalinformacyjny/pl/defaultaktualnosci/5470/2/16/1/trwanie_zycia_w_2021_roku.pdf]
Argumenty za wydłużeniem wieku emerytalnego są związane z presją demograficzną, wydłużaniem oczekiwanej długości życia (w ujęciu długofalowym, pandemia ten trend czasowo (?) zaburzyła), poprawą jakości życia (także w dojrzałym wieku) i zmianami w charakterze pracy w wielu zawodach.
Inną kwestią jest oczywiście presja polityczna i walka o grupę wyborców, którzy nadal chcieliby pracować krótko, nawet kosztem niskich emerytur. Dużym problemem jest także społeczne niezrozumienie ekonomicznych zależności między pokoleniami oraz kwestie związane z wykluczeniem cyfrowym – bez odpowiedniego wsparcia osoby starsze nie odnajdą się w technologicznie pędzących do przodu środowiskach pracy.
Oczekiwana długość życia w Polsce jest niższa niż w wielu krajach EU. Nie postrzegam tego jako argumentu za podtrzymywaniem niskiego wieku emerytalnego, a raczej jako bodziec do skuteczniejszych działań, które życie mogą wydłużyć i poprawić jego jakość w dojrzałym wieku (profilaktyka zdrowotna). Należy brać pod uwagę nie tylko statystyki dot. oczekiwanej długości życia, ale też tzw. długość trwania życia w zdrowiu (Health Expectancy albo Healthy Life Years – HLY): średnio w UE to 64,5 roku dla kobiet i 63,5 dla mężczyzn. Dla Polski ten wskaźnik jest zbliżony do średniej europejskiej w przypadku kobiet( 64,3), a niższy dla mężczyzn (60,3).
dane z Eurostat: https://ec.europa.eu/eurostat/statistics-explained/index.php?title=Healthy_life_years_statistics
Każda osoba powinna mieć prawo do decyzji, kiedy ma przejść na emeryturę, i nie należy tego w sposób administracyjny opóźniać. Obecny wiek minimalny jest już dostatecznie wysoki.
Tak, ale równocześnie trzeba utrzymać specjalne przywileje dla grup zawodowych, dla których późna praca nie jest możliwa.
Powinno się to robić bardziej stopniowo - najlepiej wraz ze wzrostem oczekiwanego trwania życia. Czyli raczej kilkanaście lat niż kilka lat
Uwzględniając kontekst polityczny, nie jestem pewien, czy jest to kwestia najbliższych kilku lat. Ale w dłuższym okresie nie widzę alternatyw dla podwyższenia wieku emerytalnego.
Z ekonomicznego punktu widzenia podniesienie wieku emerytalnego jest oczywiście uzasadnione (choć niekoniecznie do "co najmniej 67 lat"). Z politycznego jest jednak najprawdopodobniej niewykonalne.
Przemawiają za tym przede wszystkim zachodzące procesy demograficzne - wydłużanie się średniej długości życia, starzenie się społeczeństwa, obniżenie się rozrodczości itp. Brak zmian minimalnego wieku emerytalnego oznacza ignorowanie tych procesów. Konsekwencją będzie pogarszanie jakości systemu zabezpieczenia emerytalnego, w szczególności niskie emerytury.
Od kilku lat postuluję, że powinien być zniesiony wiek emerytalny. Niemniej w przypadku, jeżeli będzie on nadal funkcjonował, to konieczne jest jego istotne podnoszenie.
Zgodziłbym się, jeżeli zamiast "kilku lat" byłoby "kilkanaście lat". Z czysto ludzkiego punktu widzenia nie można stawiać ludzi przed perspektywą dalszej pracy w momencie, kiedy plany spędzenia czasu (i wydania pieniędzy) na emeryturze już są zrobione. Ekonomicznie to też nie jest dobre, bo zwiększa niepewność, burzy długookresowe plany szkoleń i zatrudnienia itp.
Arbitralne wyznaczenie docelowego wieku emerytalnego jest obecnie niezwykle trudne, bardziej niż jeszcze trzy lata wcześniej. Ogromną rolę odgrywają bowiem skutki pandemii Covid-19 (skrócenie oczekiwanej długości życia), migracja spowodowana wojną na Ukrainie, a także przyspieszający postęp technologiczny. Zważywszy na konieczność przestrzegania zasady praw nabytych, a także wrażliwość społeczną tej debaty, byłoby lepiej wyznaczyć warunki, w których dyskusja o podwyższeniu (lub obniżeniu) wieku emerytalnego powinna się odbyć.
Decyzje co do kształtu systemu emerytalnego nie mogą zapadać w oderwaniu od organizacji rynku pracy. Podwyższanie wieku emerytalnego, nawet jeśli do pewnego stopnia pożądane przy wysokiej oczekiwanej długości życia kobiet, musi zostać poprzedzone gwarancją odpowiednich warunków pracy - tak, aby ludzie byli w stanie pracować dłużej w dobrym stanie zdrowia fizycznego i psychicznego. Obecnie te warunki nie są dostarczone - ludzie są przepracowani, w wielu branżach występują absurdalnie wysokie normy intensywności pracy, długie godziny pracy, nieopłacane nadgodziny, czy rosnące wypalenie zawodowe. Dopiero po uporaniu się z tymi problemami (poprawa BHP, skrócenie czasu pracy, wzmocnienie związków zawodowych i PIP) można zaczynać dyskusje o wyższym wieku emerytalnym. Ponadto, powinniśmy wprowadzić emerytury stażowe, które zagwarantują prawo do emerytury osobom z długim stażem pracy (w tym pracownikom fizycznym, nie raz pracującym stale od 15-18 roku życia). Dodatkowych środków na finansowanie emerytur można szukać w wyższym opodatkowaniu kapitału oraz w bardziej solidarnym algorytmie dot. wysokości emerytur (w tym - emerytur obywatelskich).
Prawo do świadczeń emerytalnych na ustawowo określonych zasadach ma charakter praw nabytych, co oznacza, że wszelkie "szybkie" zmiany na niekorzyść przyszłych emerytów wydają się w tym obszarze wykluczone. Każda reforma podnosząca wiek emerytalny będzie musiała zostać wprowadzona stopniowo, a co za tym idzie, efektywne podniesienie minimalnego wieku emerytalnego do 67 lat nie nastąpi "w ciągu kilku lat". Taki stopniowy charakter miała reforma podnosząca wiek emerytalny wprowadzona w 2012 r., zgodnie z którą minimalny wiek emerytalny dla kobiet wynoszący 67 lat, dotyczyłby kobiet urodzonych po 1973 roku.
Wszystkich już chyba nuży w Polsce dyskusja o konkretnej liczbie i przerzucanie się fałszującymi rzeczywistość argumentami. Konkretne parametry systemu emerytalnego powinny być konsekwencją konsensusu społecznego co do tego, czemu system emerytalny ma w ogóle służyć. Nasz bieżący system poprzez wbudowane w niego sprzeczności i błędy, służył będzie wypłaceniu kosztownych dla budżetu emerytur minimalnych oraz całkowicie pozbawia nas bodźców do aktywności zawodowej (tak za młodu jak i na starość), choć w debacie publicznej powtarzamy z mozołem co innego. Co najmniej od dekady wiemy, jakie błędy są w tym systemie. Wiemy także, że sam wiek emerytalny nie uzgodni oczekiwań z faktami i nie naprawi licznych, poważnych błędów w systemie emerytalnym.
Należy dążyć do stworzenia uwarunkowań instytucjonalnych skłaniających do pozostawania Polaków na rynku pracy. Narzucanie obywatelom gorszych rozwiązań niż dotychczas obowiązujące (np. podwyższenie wieku emerytalnego) wiąże się z reguły - we współczesnych czasach - z poczuciem niezadowolenia, a nawet buntu.
Wiek, w którym ludzie przechodzą na emeryturę, powinien wzrastać wraz z wydłużaniem się długości życia. Nie jestem jednak zwolennikiem zmian obowiązkowych, gdyż polityczne skutki mogą być bardzo kosztowne. Poza tym, ludzie mają różne preferencje i sytuacje i należy umożliwić elastyczność i wolność wyboru. Oczywiście, wybór wcześniejszej emerytury powinien wiązać się z niższym świadczeniem - to właśnie te ważne zachęty.
W listopadzie 2022 r. urodziło się w Polsce zaledwie 23 tys. dzieci i był to najgorszy miesiąc od drugiej wojny światowej. Niestety, niezależnie od tego, jak emerytura jest rozwiązana instytucjonalnie, samo świadczenie, za które emeryci kupują towary, jest finansowane jedynie przez obecnie pracujących. Nie ma znaczenia, czy dzieje się to poprzez opodatkowanie obecnych pracujących, czy poprzez odkupywanie przez nich kapitału na własną starość. W związku ze stałym zmniejszaniem stosunku liczby pracujących do liczby emerytów debata na ten temat jest niestety konieczna.
Podwyższanie wieku emerytalnego to niesłychanie niepopularny społecznie temat, a Polacy przechodzą na emeryturę przy pierwszej możliwości. Nic dziwnego, percepcja wielu miejsc pracy przez pracowników jest bardzo niekorzystna. Zrozumiałym jest, że o atmosferze w miejscu pracy, prawach pracowniczych, toksycznych szefach (tzw. "Januszexach") i zwykłej godności pracowników mniej się rozmawiało publicznie przy ogromnym bezrobociu, zwłaszcza wśród młodych. Być może teraz, gdy to pracodawcy walczą o pracownika, warto wrócić do rozmów o poprawie sytuacji w miejscu pracy.
To jest oczywisty trend w krajach rozwiniętych, gdy ludzie żyją znacznie dłużej niż kilkadziesiąt lat temu. To podwyższanie wieku emerytalnego powinno być rozłożone na 10-15 lat.
Podwyższanie minimalnego wieku emerytalnego dla kobiet powinno być rozłożone na okres dłuższy niż "kilka lat" ze względu na obecną różnicę pięciu lat między wiekiem emerytalnym kobiet i mężczyzn.
Rozumiem jednak, że skutkiem nieodpowiedzialności polityków prawdopodobnie nie da się tego zrobić. Pozostaje działanie na rzecz podniesienia efektywnego wieku przechodzenia na emeryturę.
Granica minimalnego wieku emerytalnego wymaga analizy i przedyskutowania. Może to być np. 67 lat.
Tak, wiek emerytalny 65 lat to zabytek z XIX w., czyli z czasów, gdy ludzie żyli średnio kilka dziesięcioleci krócej niż dziś, a proporcja osób w tym wieku do populacji młodych była wielokrotnie mniejsza. Zresztą, minimalny wiek emerytalny będzie znacznie wyższy niż dziś niezależnie od dzisiejszych dyskusji politycznych.
W najbliższej przyszłości konieczna jest zmiana skokowa do 67 lat, a następnie zmiana powiązana ze zmianami oczekiwanej długości życia osób.
O tym, jak powszechne jest wśród ekonomistów poparcie dla wyższego wieku emerytalnego, świadczyć mogą ich odpowiedzi na kolejne z naszych pytań. Okazuje się, że ponad 80 proc. uczestników sondy "Rzeczpospolitej" nie zgodziło się z tezą, że "nie ma potrzeby podwyższać minimalnego wieku emerytalnego w Polsce, ponieważ konstrukcja systemu emerytalnego stwarza wystarczająco silne bodźce, aby ludzie pracowali możliwie najdłużej". To argument, którym politycy często uzasadniają swoją niechęć do zmian minimalnego wieku emerytalnego. Jak twierdzą, ludzie powinni mieć wybór, jak długo chcą pracować. Utrzymanie obecnych kryteriów uzyskania świadczeń emerytalnych taki wybór zapewnia, ale w praktyce wiele osób i tak będzie pracowało możliwie długo, aby uzyskać wyższą emeryturę.
- Pomysł, aby w jakimś sensie wydłużać przymusowo pracę, był błędem. Wielu ludziom pod wieloma względami opłaca się dłużej pracować. Ja nie pozwolę nikomu wrócić do tematu podwyższenia wieku emerytalnego, przymusowo. To musi być wybór każdego człowieka - mówił w połowie stycznia były premier Donald Tusk. Zdecydowana większość ankietowanych przez nas ekonomistów ma jednak wątpliwości co do tego, że bodźce do dłuższej pracy są na tyle silne, aby mogły doprowadzić do podwyższenia efektywnego wieku emerytalnego do poziomu, który zapewni przyszłym emerytom godne świadczenia. To o tyle ciekawe, że ekonomiści zwykle preferują oddziaływanie za pomocą bodźców, a nie przymusu.
Teza 3: Nie ma potrzeby podwyższać minimalnego wieku emerytalnego w Polsce, ponieważ konstrukcja systemu emerytalnego stwarza wystarczająco silne bodźce, aby ludzie pracowali możliwie najdłużej.
Liczba respondentów: 41
Opinie ekspertów (41)
Te bodźce istnieją i są w miarę silne (są one integralną częścią wprowadzonego w 1999 r. systemu emerytalnego). Rzecz w tym, że jako ludzie nie zawsze postępujemy racjonalnie. W szczególności dotyczy to dyskontowania na okres kilku dziesięcioleci. Człowiek sześćdziesięcioletni, prawie tak samo jak dużo młodsi, nie bardzo jest w stanie wyobrazić sobie siebie w wieku 80-85+. Im więcej naszych oszczędności przeznaczymy na konsumpcję w wieku 65+, tym mniej zostanie nam na finansowanie konsumpcji w wieku 85+, gdy już na ogół nie będziemy mogli dorobić, gdy zdrowie będzie mocno szwankować, gdy potrzebować będziemy opieki, za którą trzeba będzie zapłacić... W takiej sytuacji i w takim systemie, jaki funkcjonuje w Polsce, wyższy wiek emerytalny nie jest celem fiskalnym, lecz celem społecznym. Dlatego potrzebna jest interwencja publiczna (wyższy wiek minimalny) by uchronić ludzi przed starczą biedą będącą po części wynikiem zbyt wczesnej dezaktywizacji i rozpoczęcia pobierania emerytury.
Obecne zachęty finansowe do późniejszego przechodzenia na emeryturę mają ograniczoną skuteczność. Niestety, nie znam badań, które identyfikują przyczyny tego zjawiska. Postawiłbym cztery hipotezy, które się nie wykluczają.
i) Krótkowzroczność - wzrost wysokości emerytury w czasie pracy jest nieliniowy, najwyższe wzrosty krańcowe są wtedy, gdy zamieniamy rok emerytury na dodatkowy rok pracy;
ii) Niskie składki - przy niskich składkach (wynikających np. z niskich zarobków albo z unikania oskładkowania przez przechodzenie na DG) przyszła emerytura będzie na poziomie minimalnym niezależnie od momentu przejścia - wtedy bodźce do dłuższej pracy są ograniczone i dosyć nieoczywiste (gdy wydłużenie czasu pracy wiąże się z wyjściem z emerytury minimalnej). Według badania GRAPE, ten odsetek będzie stabilnie rósł od około 20% obecnie do 70% w 2075.
iii) Popyt na pracę - może występować zjawisko "wypychania" starszych pracowników na emeryturę po osiągnięciu przez nich ustawowego wieku emerytalnego, pomimo ich chęci do kontynuowania pracy;
iv) Pozafinansowe zyski z wczesnego przejścia na emeryturę - podejmując decyzję o przejściu na emeryturę bierzemy pod uwagę więcej czynników niż tylko wysokość (dzisiejszej vs przyszłej) emerytury. Zgaduję, że w wielu rodzinach istotnym czynnikiem może być czas na opiekę nad wnukami.
Minimalny wiek emerytalny funkcjonuje jako kotwica dla oczekiwań zarówno pracowników, jak i pracodawców i całego społeczeństwa. Pracowników, którzy przekroczyli wiek emerytalny, mogą np. spotykać szykany za "zabieranie miejsc pracy młodym". Minimalny wiek emerytalny może też być interpretowany jako swego rodzaju rekomendacja ze strony rządu: w tym wieku już można ze spokojnym sumieniem przejść na emeryturę. Bodźce do dłużej pracy zostały niedawno wzmocnione poprzez zwolnienie osób w wieku emerytalnym z PIT, co było dobrą decyzją, ale moim zdaniem nie jest to substytut reformy minimalnego wieku emerytalnego.
Konstrukcja systemu emerytalnego stwarza rzeczywiście bodźce do dłuższej pracy, ale nie wszyscy na nie reagują. W efekcie bez podniesienia wieku emerytalnego duża część społeczeństwa będzie pobierać emeryturę minimalną, co z kolei będzie wywierać presję polityczną na jej wzrost. Presja ta będzie nasilała się wraz ze wzrostem populacji emerytów. W efekcie możemy znaleźć się w bardzo niedobrej równowadze, w której ludzie pracują krótko, otrzymują wysoką emeryturę minimalną (co zmniejsza bodźce do dłuższej pracy) a młodsze kohorty ponoszą wysokie koszty podatkowe takiego rozwiązania.
Dane z ostatnich lat z rynku pracy (BAEL) wyraźnie pokazują, jak dużą rolę odgrywa ustawowy wiek emerytalny w kształtowaniu decyzji emerytalnych: odsetek kobiet w wieku 55-64 lata, który przez szereg lat regularnie wzrastał, zatrzymał się na poziomie około 40 proc. od chwili obniżenia minimalnego wieku emerytalnego do 60 lat w 2017 roku. Ustawowy wiek emerytalny jest bardzo silnym bodźcem ograniczającym wcześniejszą rezygnację z zatrudnienia i ma wpływ na decyzje zarówno po stronie pracodawcy jak i pracowników. Pracownicy mogą mieć niewystarczającą wiedzę na temat przełożenia kolejnych lat pracy na wysokość ich emerytur, a jednocześnie zakres ich finansowych potrzeb w przyszłości (np. w zależności od stanu zdrowia) obarczony jest dużą niepewnością. Jednocześnie bieżące uwarunkowania rodzinne i osobiste mogą brać górę nad rozważaniami dotyczącymi sytuacji materialnej w odległej przyszłości i dodatkowo skłaniać do wcześniejszego odejścia z pracy tak wcześnie jak to tylko możliwe.
Niski wiek emerytalny powoduje powstawanie problemu, który znają np. kobiety po 75 roku życia. Przechodząc na emeryturę w wieku 60 lat nie doceniają tego, że 15 lat później ich sytuacja materialna będzie inna, bo np. nie będą mogły już dorabiać, nie będą miały drugiej emerytury męża (który w międzyczasie umrze), a ceny relatywne, zwłaszcza usług, zmienią się na niekorzyść (co nie w pełni jest pokrywane indeksacją). To właśnie powoduje konieczność protez takich jak 13. i 14. emerytura, a zarazem zwiększa lukę w finansach ZUS, ograniczając możliwości wspierania innych sfer rozwojowych państwa. Wyliczenie, jak duża jest ta luka, znajdą państwo w raporcie "Emerytury wolności" (publikacja pod koniec lutego - red.).
Ani konstrukcja systemu, ani tym bardziej system dodatkowych zachęt, nie stanowi obecnie wystarczającej zachęty do wydłużania okresu aktywności zawodowej, co pokazują dane empiryczne z tego obszaru. Na pewno sytuacja w tym zakresie poprawi się, gdy przechodzić na emeryturę zaczną osoby całkowicie objęte "nowym" systemem. Nie widzę jednak szans na to, aby było to rozwiązanie wystarczające (w skali populacji). Por. także kolejny komentarz.
Obecny system emerytalny daje bardzo niewielkie korzyści pracującym z tytułu opóźniania emerytury. Opóźnienie o rok pobierania emerytury w przypadku mężczyzny przynosi korzyści już po znaczącym przekroczeniu oczekiwanej długości życia. Z różnych powodów, w tym dotyczących przestrzegania prawa pracy, wiele osób w Polsce ma bardzo negatywny stosunek do wykonywanej przez siebie pracy, która nie zawsze jest czymś więcej niż tylko sposobem na przeżycie. Z tych względów, nic dziwnego, że Polacy przechodzą na emeryturę natychmiast po osiągnięciu wieku emerytalnego, a postulat wcześniejszych emerytur, emerytur stażowych jest zawsze popularny.
Konstrukcja systemu emerytalnego nie stwarza wystarczająco silnych bodźców, aby ludzie pracowali możliwie najdłużej. Ale to jest zaledwie jedna strona zagadnienia. Druga strona to jest przygotowanie rynku pracy do zatrudniania seniorów - tutaj też są potrzebne działania uelastyczniające zatrudnianie osób starszych. Kolejny ważny aspekt to edukacja, zarówno pracodawców, jak i zatrudnionych, a w zasadzie całego społeczeństwa.
Dotychczasowe doświadczenia wskazują, że bodźce nie są dostatecznie silne, aby przekonywać większość nowych emerytów do dalszej pracy lub - co ważniejsze - zawieszenia emerytury i dalszej pracy. Nie jest to zjawisko masowe, a tylko takie może ochronić konstrukcję systemu. Jeśli większość ludzi będzie na wejściu w przyszłości otrzymywać dopłatę do minimalnego świadczenia, bo z powodu krótkiego stażu pracy w relacji do okresu poboru emerytury ich własny kapitał emerytalny będzie niewystarczający, wówczas zaniknie w ogóle mechanizm motywujący do dłuższej pracy.
Co do zasady, bodźce do pracy powyżej wieku emerytalnego nie są wystarczająco silne. Wydłużanie aktywności zawodowej zwiększa wysokość świadczenia emerytalnego przede wszystkim poprzez skrócenie okresu pobierania emerytury. Natomiast opłacanie składek emerytalnych po przekroczeniu wieku emerytalnego praktycznie nie ma wpływu na wysokość emerytury, składki stają się więc de facto podatkiem, co zniechęca do kontynuowania pracy.
Nie zgadzam się z implikacją, ale i z przesłanką.
Obecnie wiek minimalny jest wystarczająco wysoki i nie należy go podwyższać.
Obecnie tak właśnie jest. System zdefiniowanej składki - w połączeniu z niskimi płacami i niskimi składkami emerytalnymi - prowadzi do masowego ubożenia emerytów. Zostawia ich na łasce polityków (i ich uznaniowych decyzji odnośnie waloryzacji, przyznania 13. czy 14. emerytury itp.), lub zmusza do kontynuowania pracy, by związać koniec z końcem.
Zgodnie z moja wiedzę o badaniach empirycznych, bodźce w systemach emerytalnych przekładają się na decyzje, ale w zbyt małym stopniu, by porównać je z regulacjami. Po drugie (i chyba ważniejsze), zmiany aktuarialnie uczciwe (fair) są neutralne, tj. nie są bodźcami, a nieuczciwe są podatkami albo subsydiami, więc de facto zwiększają wydatki publiczne (ew. zmniejszają stronę przychodową). Podsumowując, bodźce to iluzja.
Obecne rozwiązania systemu emerytalnego nie stwarzają wystarczająco silnych bodźców do pozostawania na rynku pracy możliwie najdłużej. Podkreślić należy równocześnie, że nie sposób stworzyć takich bodźców, które umotywują wszystkich do pozostawania na rynku pracy po osiągnięciu wieku emerytalnego, ale liczba chętnych do pracy w wieku dojrzałym powinna wzrosnąć, chociażby ze względu na trendy demograficzne. Sytuacja na rynku pracy jest przy tym zróżnicowana w poszczególnych sektorach/branżach gospodarki i wiąże się m.in. z atrakcyjnością płacową lub jej brakiem. Przy braku takiej atrakcyjności mogą powstać luki kadrowe/pokoleniowe, a wówczas trzeba będzie prosić emerytów, aby chcieli nadal pracować (np. w obszarze edukacji/nauki).
Do optymalnych zachęt jeszcze daleka droga.
Przy założeniu, że ludzie będą rozumieć ten mechanizm oraz przy założeniu, że wyeliminuje się "free riders".
Bodźce do dłuższej pracy są w systemie, ale spora grupa obywateli ich nie zna, albo ich nie rozumie.
Część ekonomistów uważa, że bodźce do dłuższej pracy można jeszcze zwiększyć, co pozwoliłoby pozostawić wiek emerytalny na dzisiejszym poziomie. Jednym z pomysłów jest zniesienie albo zmniejszenie składek na ZUS dla osób, które osiągnęły już wiek emerytalny, ale nie przechodzą na emeryturę. Wśród uczestników naszego panelu przewagę mają jednak ekonomiści, którzy nie wierzą w to, że zachęty do pracy po przekroczeniu 60/65 roku życia da się wystarczająco wzmocnić przy akceptowalnych kosztach tego rozwiązania.
Teza 4: Możliwe jest takie wzmocnienie zachęt dla osób, które nie przejdą na emeryturę w momencie nabycia uprawnień, aby minimalny wiek emerytalny mógł pozostać na dzisiejszym poziomie (60 lat dla kobiet i 65 lat dla mężczyzn).
Liczba respondentów: 41
Opinie ekspertów (41)
Nigdzie nie znaleziono skuteczniejszego sposobu na zwiększenie aktywności zawodowej osób starszych, niż podniesienie wieku emerytalnego. Przejście na emeryturę nie zależy wyłącznie od decyzji pracownika; z perspektywy mikroekonomicznej, wypchnięcie osób starszych na emeryturę często okazuje się najłatwiejszym i najtańszym sposobem restrukturyzacji zatrudnienia; tyle tylko, że ta perspektywa nie bierze pod uwagę negatywnych skutków makro. Przydałby się zakaz zasiadania w Sejmie, obejmowania stanowisk ministerialnych i sprawowania kierowniczych funkcji w partii po przekroczeniu wieku emerytalnego. Dzięki temu politycy odczuliby na własnej skórze to, czego doświadczają tysiące starszych osób: wypychania z dotychczasowych miejsc pracy, mimo że wciąż czują się na siłach, aby ją wykonywać. Jestem przekonany, że ta jedna zmiana zniechęciłaby wielu z nich do politycznego rozgrywania kwestii wieku emerytalnego.
Takie rozwiązania będą oddziaływać głównie na pracowników, a ich efekty będą rozłożone w czasie. Trudno spodziewać się szybkich skutków. A sytuacja demograficzna najbliższej dekady wymaga zatrzymania starszych pracowników na rynku pracy. Zmiana minimalnego wieku emerytalnego wieku wpływa na pracowników i na pracodawców. Nie wyklucza to jednoczesnego stwarzania zachęt do dłuższego pozostawania na rynku pracy.
Potrzebujemy zarówno szerokiej dyskusji na temat tego, jak takie bodźce powinny być generowane, jak i możliwie szybkiego wdrożenia odpowiednich rozwiązań. Warto także odnotować, że już obecnie udaje się w Polsce zachęcić część osób do przedłużania okresu aktywności zawodowej. Niemniej jednak uważam, że działania takie nie będą ostatecznie wystarczające, i że wprowadzaniu zachęt powinno jednak towarzyszyć podwyższanie wieku emerytalnego. Pewne wsparcie dla tego twierdzenia mogą stanowić doświadczenia innych krajów (np. Niemiec), gdzie odchodzenie na emeryturę w momencie osiągnięcia wieku emerytalnego lub zaraz po tym stanowi zasadę, a nie wyjątek.
W polskim systemie istnieje dość silna progresja wysokości świadczenia na skutek opóźnienia rozpoczęcia jego pobierania. Jest ona tak skonstruowana, że nie wymaga zwiększenia kosztu jej finansowania przez pozostałych emerytów i aktywnych zawodowo. A dodatkowe zachęty mogłyby powodować takie koszty i różnego rodzaju inne efekty. Poza tym zachęty to narzędzie polityczne, a nie systemowe. Może być przedmiotem przetargu, a poza tym dzisiaj jest, a jutro może ich nie być. Ważniejsze jest raczej dbanie o to, aby ograniczyć polityczne "dłubanie" w emeryturach, tak by stabilna zachęta systemowa stała się dla ludzi czytelna i wiarygodna.
Nie wątpię, że jest to możliwe, kwestia zaangażowania środków. Pytanie tylko, czy jest to sensowne ekonomicznie i społecznie, a odpowiedź nie jest oczywista. Państwu powinno zależeć na wydłużaniu czasu pracy i opóźnianiu wypłaty świadczenia. W oczywisty sposób pracownicy, przyszli emeryci, chcieliby dokładnie przeciwnie. Nie byłoby żadnym sukcesem, gdyby zapłacić w zachętach tyle albo nawet więcej, niż wynosi opóźniona emerytura, a można się założyć, że taka propozycja znalazłaby się na stole, gdyby na poważnie podjąć ten temat.
Tak, np poprzez ograniczanie wysokości składek emerytalnych opłacanych po przekroczeniu wieku emerytalnego, ponieważ są one de facto podatkiem nakładanym na pracę osób starszych. Aby uniknąć dużego zróżnicowania oskładkowania osób tuż przed i tuż po wieku emerytalnym, ograniczenie mogłoby być stopniowe, tak by np w ciągu dwóch lat po przekroczeniu wieku emerytalnego składki obniżały się do zera. Korzystne byłoby też wsparcie osób w wieku przed- i poemerytalnym w pracy na część etatu. Szerszym problemem jest profilaktyka zdrowotna adresowana do osób w wieku przedemerytalnym, ale to temat na odrębną dyskusję.
Dotychczasowe doświadczenia w stosowaniu tego typu instrumentów wskazują, iż nie jest to możliwe.
Jest to oczywiście możliwe, na pewno istnieją takie zachęty, które podniosą wiek efektywny. Istotniejsze pytanie jest takie, czy jest to rozwiązanie efektywne, zachęty podatkowe trzeba bowiem sfinansować.
Zatrudnianie osób starszych to nie jest tylko kwestia ich zachęcania do wydłużania okresu aktywności zawodowej, ale także problem ich funkcjonowania na rynku pracy. Zachęty są potrzebne nie tylko dla zatrudnionych, ale także dla pracodawców. Potrzebne są elastyczne formy zatrudnienia. Jeszcze raz należy powtórzyć - kolejny ważny aspekt to edukacja, zarówno pracodawców, jak i zatrudnionych, a w zasadzie całego społeczeństwa.
Badania empiryczne pokazują, że większość ludzi traktuje wiek emerytalny jak kotwicę psychologiczną - przechodzą na emeryturę nawet jeśli z punktu widzenia homo oeconomicus nie byłoby to opłacalne.
Po pierwsze nie zgadzam się, że wiek emerytalny powinien być zróżnicowany. Po drugie, o dalszej pracy lub dorabianiu decyduje częściej sytuacja życiowa niż zachęty.
Tak, można poprawiać warunki pracy, aby ludzie byli w stanie oraz byli chętni pracować dłużej.
Musielibyśmy przyjrzeć się konkretom. Teoretycznie w ogóle nie musi być minimalnego wieku przejścia na emeryturę, a decyzja może być indywidualna (podobnie jak wysokość emerytury).
System podatkowy i zmiany w strukturze systemu emerytalnego mogą oczywiście generować dodatkowe bodźce skłaniające osoby starsze do późniejszego odejścia na emeryturę. Należy jednak pamiętać, że tworzenie takich bodźców jest – w takiej czy innej formie - kolejnym kosztem dla systemu finansów publicznych.
Zgodnie z moją wiedzą o badaniach empirycznych, bodźce w systemach emerytalnych przekładają się na decyzje, ale w zbyt małym stopniu, by porównać je z regulacjami. Po drugie (i chyba ważniejsze), zmiany aktuarialnie uczciwe (fair) są neutralne, tj. nie są bodźcami, a nieuczciwe są podatkami albo subsydiami, więc de facto zwiększają wydatki publiczne (ew. zmniejszają stronę przychodową). Podsumowując, bodźce to iluzja.
Zgadzam się ale uważam że wiek emerytalny powinien być (bardziej) równy dla kobiet i mężczyzn.
Minimalny wiek emerytalny pełni zbyt dużą rolę w formowaniu oczekiwań aby móc go zastąpić zachętami podatkowymi.
Co więcej, to chyba jedyna możliwa dziś do wyobrażenia opcja.
Trzeba by opracować zestaw zachęt, który byłby atrakcyjny. Dotyczy to m.in. zawodów, w których brakuje rąk do pracy (np. lekarze, pielęgniarki).
Nie w systemie repartycyjnym. Możliwa jest za to bardziej całościowa reforma emerytalna, pozwalająca na pogodzenie większego wieku emerytalnego z realną opcją indywidualnego kształtowania momentu emerytowania w zgodzie z własnymi preferencjami. Jej koncepcja zostanie zaprezentowana w raporcie WiseEuropa mojego autorstwa 27 lutego 2023 (premiera).