Podwładni docierają do pracy różnymi środkami. Jedni autobusem, tramwajem czy metrem, inni stawiają na pociąg, samochód czy skuter. Są też tacy, którzy przemierzają dystans idąc, biegnąc czy jadąc na łyżworolkach. Wszystko zależy od odległości dzielącej miejsce zamieszkania od firmy, rozkładu czasu pracy, możliwości, zainteresowań czy potrzeb.
Przełożeni zazwyczaj nie wnikają w sposób dojazdu. Ważne jest dla nich przede wszystkim to, żeby zatrudnieni dotarli pod określony adres i byli do dyspozycji przez określony czas. Nic nie stoi jednak na przeszkodzie, żeby zwierzchnik wpływał na transport podwładnych, propagując zdrowy styl życia, sprawność fizyczną i dbałość o środowisko. W końcu to pracodawca, stosownie do możliwości i warunków, zaspokaja bytowe, socjalne i kulturalne potrzeby zatrudnionych (art. 16 kodeksu pracy). Idealny do tego celu jest rower.
Propagować jednoślady
Chociaż za granicą dojeżdżanie do firmy na dwóch kółkach jest bardzo popularne, to u nas pracownicy – cykliści wciąż stanowią niewielki procent załogi. Być może zmieni się to po wprowadzeniu miejskich wypożyczalni jednośladów, które nie dość, że są znacznie tańsze, zdrowsze i przyjemniejsze, to jeszcze pozwalają uniknąć różnego rodzaju zdarzeń drogowych i częstokroć szybciej dotrzeć do celu.
Na razie dużym problemem jest mała liczba ścieżek rowerowych, a co za tym idzie konieczność korzystania ze znacznie mniej bezpiecznych jezdni, alejek czy chodników. Jednak grono zwolenników dwóch kółek ciągle rośnie. Żeby do tego zachęcić, pracodawcy mogą kupić służbowe rowery, stroje i gadżety. Dzięki temu nie trzeba będzie sięgać po własny sprzęt i wszyscy będą używali jednakowego – oczywiście posiadającego logo pomysłowego przedsiębiorstwa.
Dużym ułatwieniem jest też wygospodarowanie miejsca na parkingu, który można wyposażyć w stojaki, wiaty i zabezpieczenia. Pozwoli to uniknąć utraty, zniszczenia czy uszkodzenia środków transportu. W grę wchodzą też inne rozwiązania. Można przecież zapewnić pomieszczenie, gdzie będzie można się umyć, przebrać i przygotować do zadań, jak również przymknąć oko na niewielkie spóźnienia, luźniejszy strój czy poranną zadyszkę. Liczy się gest, bo nawet jeśli nie ma wystarczających środków i odpowiednich warunków, to zawsze można wyjść pracownikom naprzeciw i zapewnić różnego rodzaju ułatwienia.
Przykład
Pan Jan dojeżdżał do firmy samochodem. Miał do niej zaledwie trzy kilometry, ale codzienny spacer zająłby mu zbyt dużo czasu.
Pewnego dnia dowiedział się jednak, że pracodawca, który dysponował małą liczbą miejsc na parkingu podziemnym i narzekał na tłok wokół biurowca, dofinansowuje zakup rowerów.
Bardzo się ucieszył, bo dzięki temu mógł odzyskać formę fizyczną i zaoszczędzić na benzynie. Podobnie uczyniło wielu pracowników, którzy zyskali alternatywny środek transportu i zarazem sposób na spędzanie czasu wolnego.
Dać wolną rękę
Pracodawca nie tylko powinien wspierać pracowników w tego typu przedsięwzięciach, ale także im w tym nie przeszkadzać. Każdy podwładny ma przecież prawo do decydowaniu o swoim prywatnym życiu, w tym również o tym, czym się interesuje, co robi w czasie wolnym od zadań i w jaki sposób dociera do firmy. Jeśli tylko nie wpływa to negatywnie na jego zdrowie, powierzone obowiązki czy wizerunek przedsiębiorstwa, to nie można mu czynić z tego powodu zarzutu. Nawet jeśli przełożonemu nie podoba się sposób transportu – chociażby w postaci łyżworolek, bo sam wybrałby inny, np. w postaci taksówki.
Wyrazem niechęci zwierzchnika może być nie tylko najdalej idące zakończenie współpracy, ale również mniej dotkliwe pominięcie przy awansie, nagrodzie czy szkoleniu. To jednak nie wszystko, bo jeśli szef zechce być złośliwy, to zmieni rozkład czasu pracy, wręczy wypowiedzenie zmieniające czy pociągnie do odpowiedzialności porządkowej.
Wszystkie te zachowania stoją w sprzeczności z prawem, stanowiąc niedopuszczalną dyskryminację. Jej powody są różne. Najczęściej przyczyną niepożądanych zachowań jest uprzedzenie do wszelkiej oryginalności, strach przed negatywnymi konsekwencjami czy działanie „na wszelki wypadek". I choć zdarzają się sytuacje, kiedy trzeba zareagować i wpłynąć na postępowanie zatrudnionego, to zazwyczaj zwierzchnik nie powinien zajmować się sprawami, które nie są bezpośrednio związane ze stosunkiem pracy i tym samym wykraczają poza jego władztwo.
Przykład
Pani Zofia od wielu lat jeździła motocyklem. Kiedy znalazła pracę w banku, postanowiła że będzie do niego docierać właśnie w ten sposób.
Początkowo nie miała z tym problemów, bo po przyjeździe brała prysznic, zakładała wymagany strój i obsługiwała klientów.
Kiedy jednak pracodawca się o tym dowiedział, oświadczył że nie toleruje takich użytkowników ruchu drogowego, nie życzy sobie takiego postępowania i oczekuje zmiany środka transportu. To polecenie nie było wiążące, gdyż decyzja w tym zakresie należy do pracownika.
Wspólne wycieczki
Rower to nie tylko dobry sposób na dotarcie do firmy, ale również na integrację pracowników. Jeśli pracodawca chce mieć dobrą atmosferę i zgrany zespół, to może zorganizować wspólne przejazdy, rajdy rowerowe czy wyścigi cyklistów.
Koszty takiego przedsięwzięcia będą niewielkie, a dzięki temu polepszą się nastroje, poprawi sprawność psychofizyczna i zwiększą się korzyści przedsiębiorstwa. Jeśli nie przez wzrost ilości i jakości wykonywanych zadań, to przez większe zaangażowanie, lepszą współpracę czy atrakcyjniejszy wizerunek.
Gdy rowerowy dojazd zakłóca wizerunek
Zdarzają się sytuacje, gdy środek transportu negatywnie wpływa na wykonywanie zdań.
Będzie tak chociażby wtedy, gdy pracownik – cyklista, od którego wymaga się nienagannego wyglądu, stroju czy zachowania, będzie podczas spotkania z kontrahentami spocony szybką jazdą, zmęczony dużym dystansem czy pochlapany błotem.
Wówczas, jeśli wcześniej nie zadba o doprowadzenie się do odpowiedniego stanu, może spodziewać się ze strony pracodawcy negatywnych konsekwencji, w tym również zakończenia współpracy w szczególnie rażących przypadkach.