Sąd Najwyższy (sygnatura akt: III PZP 1/14) zajął się wczoraj sprawą osób, które po prywatyzacji na początku 2010 r. Polskich Zakładów Świdnik dobrowolnie odeszli z pracy, korzystając przy tym z wysokich odpraw zagwarantowanych w pakiecie socjalnym wynegocjowanym z inwestorem.
Później jednak zaczęli masowo składać pozwy o dodatkowe pieniądze, tzw. świadczenie prywatyzacyjne. Było ono wypłacane pracownikom spółki zatrudnionym na umowach o pracę na czas nieokreślony. Mieli oni prawo do trzech świadczeń po 4 tys. zł płatnych w półrocznych odstępach od prywatyzacji spółki. Pakiet socjalny zastrzegał jednak, że pieniądze należą się jedynie osobom, które nadal pracują w spółce.
Właśnie ten zapis spowodował, że pracownicy, którzy już odeszli z zakładów lotniczych, poczuli się dyskryminowani. Aż 540 osób zdecydowało się na złożenie pozwów do sądu pracy o wypłatę kolejnych transz świadczenia prywatyzacyjnego. Przed sądem dowodzili, że nabyli prawo do tego świadczenia w momencie prywatyzacji zakładu, a wtedy byli tam jeszcze zatrudnieni na etatach.
Gdy sprawa po przegranej zakładu trafiła do Sądu Okręgowego w Lublinie, ten zdecydował się skierować pytanie prawne do Sądu Najwyższego. Sędziowie w uchwale z 20 marca 2014 r. stwierdzili, że zapisy umowy prywatyzacyjnej nie dyskryminują osób, które odeszły z pracy. Takie umowy mogą bowiem uzależniać prawo do świadczeń od pozostawania uprawnionego w zatrudnieniu.
– Po tym gdy powodowie otrzymali wysokie odprawy przysługujące im w myśl zapisów programu dobrowolnych odejść, przyznanie im dodatkowego świadczenia stanowiłoby dyskryminację osób, które nadal pracują w tej spółce – stwierdził Kazimierz Jaśkowski, sędzia Sądu Najwyższego.