Wczoraj posłowie uchwalili nowelizację kodeksu pracy, która przewiduje krytykowane przez związki zawodowe zmiany dotyczące czasu pracy dla praktycznie wszystkich zatrudnionych (nie obejmą one urzędników, lekarzy, nauczycieli i służb mundurowych).

W ciągu roku

Nowe przepisy, które już niebawem wejdą w życie, pozwolą przedsiębiorcom dostosować natężenie pracy zatrudnionych do swoich potrzeb, tak by nie musieli płacić dodatków za nadgodziny czy postojowego. W praktyce oznacza to tyle, że pracodawcy będą mogli najpierw umówić się z pracownikami na dłuższą pracę w tygodniu, a nawet pracujące soboty, by w ciągu roku oddać im wolne za ten czas. Pracownik przez wszystkie miesiące będzie otrzymywał podstawowe wynagrodzenie, bez względu na to czy będzie pracował 13 czy tylko 4 godziny dziennie.

– Co roku pracownicy w Polsce przepracowują ok. 300 mln nadgodzin i dostają za to 10 mld zł wynagrodzenia. Po zmianach stracą te pieniądze – mówił Janusz Śniadek, zanim Sejm przegłosował zmiany.

– Nowelizacja przewiduje możliwość, a nie obowiązek wprowadzenia nowych rozwiązań, poza tym potrzebna do tego jest zgoda działających w firmie związków zawodowych – ripostował Władysław Kosiniak-Kamysz, minister pracy. Mówił, że takie rozwiązania funkcjonują już w 14 państwach Unii Europejskiej, są one potrzebne także u nas, aby utrzymać konkurencyjność naszej gospodarki.

– Nie obawiam się, aby pracodawcy dopuszczali się nadużyć po wejściu w życie nowych przepisów, gdyż zgodnie z kodeksem pracy zatrudniony nie może spędzić w pracy więcej niż 48 godzin – mówi Maciej Zieliński radca prawny z kancelarii Domański, Zakrzewski, Palinka. – W mniejszym zakresie, bo w krótszych niż roczny okresach rozliczeniowych, praca do 13 godzin na dobę czy pracujące soboty występują już teraz i nie słychać, aby były z tym nadużycia. Jeśli po zmianach pracownicy poczują, że firma nadużywa nowych przepisów, mogą zwrócić się o interwencję do Państwowej Inspekcji Pracy – dodaje radca.

Kłopotliwe przepisy

Związkowcy już zapowiadają, że będą kwestionować nowe przepisy. – Przygotowujemy wniosek do Komisji Europejskiej, a jak to nie pomoże, to do Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu – mówi Henryk Nakonieczny z Komisji Krajowej NSZZ „Solidarność".

„Solidarność" twierdzi, że nowe przepisy powinny wyraźnie przewidywać, że nie można ich stosować np. do kobiet w ciąży. Kwestionuje też tryb wprowadzania wydłużonych okresów rozliczeniowych w firmach, gdzie nie działają związki zawodowe. W skrajnych przypadkach porozumienie z pracodawcą może zawrzeć wtedy szwagier właściciela firmy czy sekretarka.

Z kolei pracodawcy narzekają, że korzyść z oczekiwanego przez nich wydłużenia okresów rozliczeniowych rozbije się o nowe obowiązki, jakie wprowadza nowelizacja.

– Przepisy przewidują kosztowny i czasochłonny obowiązek tworzenia szczegółowych harmonogramów pracy – mówi Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan. – Nie można ich później zmienić, nawet gdy pracownik zachoruje, czy weźmie urlop na żądanie.

etap legislacyjny trafi do Senatu