Za pracę nadliczbową przysługuje normalne wynagrodzenie i specjalne dodatki w wysokości 50 lub 100 proc. Możemy się jednak zwolnić z obowiązku zapłaty dodatków, udzielając w zamian wolnego. Gdy stara się o nie sam zatrudniony, za nadgodzinę powinien dostać godzinę wolnego. Gdy kierownik działa niejako z urzędu, bez wniosku zainteresowanego, to proporcja wynosi półtorej godziny wolnego za nadgodzinę. Tak powinna wyglądać rekompensata za pracę ponadwymiarową. Firmy prześcigają się w tuszowaniu godzin nadliczbowych i unikaniu zapłaty.

Tak było ze Sławomirem P., etatowym kierowcą w spółce cywilnej za wynagrodzeniem 8 zł za godzinę. Zawarł z szefem cichą, dżentelmeńską umowę, na podstawie której za pracę nadliczbową w nocy oraz delegacje miał otrzymywać premię uznaniową. W tym celu strony współpracowały też przy fałszowaniu ewidencji czasu pracy. Problem w tym, że wysokość premii (a w zasadzie nagroda) znacznie odbiegała od wyobrażeń pracownika. Pracodawca liczył ją jako iloczyn stawki godzinowej i liczby nadgodzin. Kierowca inaczej oceniał swój wkład pracy. Przed sądem okręgowym przegrał. Apelacyjny uznał jego rację, ale pieniędzy przyznał mniej, niż chciał pracownik. Spółka nie dostosowała rozkładu pracy do specyfiki wykonywania zawodu kierowcy. Ponadto za każdą nadgodzinę płaciła mu tylko normalną stawkę, a to zdecydowanie za mało. Oprócz tego należą się jeszcze dodatki.

– Wprawdzie orzecznictwo dopuszcza zastąpienie dodatków innym świadczeniem, ale musi ono odpowiadać przewidywanemu wymiarowi godzin nadliczbowych – dowodził sędzia Roman Kuczyński. – Świadczenie, którego wysokość znacznie odbiega od tej wartości, jest nieprawidłowe, a pracownik ma prawo do stosownego wyrównania.

Tak było właśnie w opisanej sprawie. Dlatego Sąd Najwyższy na posiedzeniu niejawnym 18 lipca 2006 r. uchylił w części wyrok SA i przekazał mu sprawę do ponownego rozpoznania.