Nikt nie lubi płacić podatków, zwłaszcza w stawce 70 proc. Jednak ten, kto próbuje ograniczyć lub obejść daninę za pomocą cywilistycznych sztuczek, może się przeliczyć. Przekonała się o tym spółka, która przez umowę chciała uniknąć obowiązku potrącenia 70 proc. PIT od wypłaty odszkodowania dla byłego prezesa. W czwartek Naczelny Sąd Administracyjny przypomniał, że przez umowy cywilne nie można wpływać na zakres obowiązków podatkowych.

Czytaj też: Odprawy i odszkodowania z 70-proc. podatkiem

W sprawie chodziło o wprowadzony w 2016 r. 70-proc. zryczałtowany PIT, który miał być antidotum na gigantyczne odprawy wypłacane prezesom spółek państwowych i komunalnych (art. 30 ust. 1 pkt 15 ustawy o PIT). W spornym przypadku z wnioskiem o interpretację wystąpiła spółka komunalna. Wyjaśniła, że podpisała z prezesem trzyletnią umowę o zakazie konkurencji. Prezes został zwolniony i obecnie spółka wypłaca mu comiesięczną ratę odszkodowania. Pierwsza rata została wypłacona za sierpień 2014 r.

Zaległe świadczenia

Po wejściu w życie nowego podatku chciała się upewnić, czy będzie zobowiązana jako płatnik potrącać 70 proc. PIT. Sama uważała, że nie. Co prawda nie kryła, że gdyby kolejne raty zostały faktycznie wypłacone, byłaby zobligowana do odprowadzenia PIT. Ale wskazała, że w grudniu 2015 r. skierowała do byłego prezesa oświadczenie o potrąceniu rat z przysługującym jej roszczeniem o zwrot bezpodstawnie uzyskanych przez niego świadczeń. Potrącenie doszło do skutku i planowane są kolejne. Spółka stwierdziła, że na skutek oświadczeń nie dojdzie do wypłaty żadnych świadczeń czy postawienia środków do dyspozycji. Inaczej mówiąc, potrącenie powoduje, że 70 proc. PIT nie będzie.

Fiskus się na to nie złapał. W jego ocenie spółka co miesiąc będzie stawiała do dyspozycji byłego prezesa środki pieniężne, które są dla niego przychodami z odszkodowania za zaniechanie działalności konkurencyjnej. Będzie on mógł posługiwać się nimi (rozporządzać). Mimo potrącenia spółka musi więc pobrać PIT w części, w której odszkodowanie przekroczy ustawowy limit. Spółka zaskarżyła interpretację, ale nic to nie dało.

Nie dla nadużyć

Wojewódzki Sąd Administracyjny w Gliwicach potwierdził stanowisko fiskusa. Przypomniał, że sporny PIT odnosi się do dochodów osiągniętych od 1 stycznia 2016 r. A określony limit, od którego uzależniony jest pobór podatku, ma zastosowanie do całego odszkodowania. Ponadto przychód powstanie nie tylko w momencie otrzymania (wręczenia) pieniędzy, ale już w chwili postawienia ich do dyspozycji podatnika.

O tym, że spółka – mimo potrącenia – ma obowiązek pobrać PIT, przekonany był też NSA. Przypomniał, że strony umowy przez czynność cywilnoprawną nie mogą wpływać na zakres obowiązków podatkowych. Ponadto zauważył, że aby dokonać potrącenia, obie strony muszą czymś dysponować. Zwrócił też uwagę na jeszcze jeden aspekt sprawy – potwierdzenie stanowiska spółki otwierałoby drogę do nadużyć podatkowych. Jak tłumaczył sędzia NSA Jerzy Płusa, byłby to świetny sposób na obejście przepisów. Pracodawca mógłby się np. umówić na pożyczkę z pracownikiem, a potem potrącić ją z pensją, by uniknąć PIT. Wyrok jest prawomocny.

Sygnatura akt: II FSK 1722/17

Opinia dla „Rzeczpospolitej"

Grzegorz Niebudek , adwokat, doradca podatkowy, partner zarządzający LTCA

Wyrok jest słuszny. Trudno bowiem zgodzić się ze stanowiskiem podatnika, że dokonanie potrącenia wzajemnych roszczeń nie przesądza o tym, że dane świadczenie zostało postawione do jego dyspozycji. Wyrażenie zgody na potrącenie – nawet w formie dorozumianej – przesądza o możliwości dysponowania tymi środkami, to zaś uzasadnia konieczność poboru podatku. Co istotne, NSA zauważył, że zajęcie stanowiska przeciwnego stwarza szerokie pole do nadużyć. Łatwo sobie bowiem wyobrazić podatników sztucznie kreujących wzajemne roszczenia, aby uniknąć zapłaty PIT, powołując się na to, że potrącana należność nie została postawiona do dyspozycji. Wyrok jest również wyraźnym sygnałem, że próby uniknięcia opodatkowania z użyciem takich instrumentów jak potrącenie nie są skuteczne.