Koniec roku to okres większej aktywności służb skarbowych w poszukiwaniu nieujawnionych źródeł przychodów. Takie postępowanie zawsze jest trudne dla podatnika, gdyż musi udowodnić, z czego sfinansował sprawdzane przez fiskusa wydatki. Pomocne okazują się składane w poprzednich latach deklaracje podatkowe, np. PIT lub – w przypadku przedsiębiorców – ewidencja księgowa.
Problem powstaje wtedy, gdy kontrolowany nie miał obowiązku składania żadnych deklaracji ani prowadzenia ksiąg rachunkowych. Dotyczy to m.in. rzemieślników, którzy rozliczają się w sposób ryczałtowy, np. na podstawie karty podatkowej. Wtedy wysokość daniny zależy od rodzaju działalności i wielkości miejscowości, a nie od zysków. Nie ma też wymogu prowadzenia dokumentacji księgowej. Temu, kto nie udowodni legalności swojego majątku, grozi karna stawka 75 proc. PIT.
Ministerstwo Finansów odniosło się do tej kwestii w odpowiedzi na interpelację poselską nr 9826. Według niego to na podatniku spoczywa ciężar udowodnienia, że jego wydatki lub zgromadzone mienie mają pokrycie w przychodach opodatkowanych lub wolnych od opodatkowania.
W opinii ministerstwa inaczej należy traktować osoby, które nie mają obowiązku przechowywania dokumentów dotyczących wysokości przychodów. W takiej sytuacji wystarczy, że uprawdopodobnią ich osiąganie.
– Stanowisko ministerstwa nie ma żadnego związku z praktyką organów podatkowych. W rzeczywistości uprawdopodobnienie dochodów nigdy nie wystarczy, gdyż fiskus żąda dokumentów potwierdzających wysokość osiąganych dochodów, których podatnik nie miał przecież obowiązku gromadzić – mówi Michał Dec, doradca podatkowy w KNDP Kolibski Nikończyk Dec i Partnerzy.
Jak dodaje, stawia to w bardzo trudnej sytuacji osoby rozliczające się na podstawie karty podatkowej. Ten sposób rozliczenia był powszechnie stosowany w latach 80. i na początku lat 90., kiedy zakłady rzemieślnicze przynosiły niejednokrotnie duże zyski. Kontrolerzy, którzy sprawdzają przychody danej osoby, żądają pełnej dokumentacji księgowej z tego okresu. Nie wystarczą dokumenty potwierdzające wolumen obrotów ani zeznania świadków. Nie powołuje się też biegłych, by ustalić możliwy zysk w danej branży.
W trudnej sytuacji są również osoby osiągające dochody z giełdy w czasach, kiedy były one wolne od podatku.
– Z drugiej strony należy przyznać, że wielu wypadkach podatnicy, którzy chcą się obronić przed karną stawką PIT, przedstawiają mało wiarygodne dowody. Stąd nieufność fiskusa – dodaje Michał Dec.