Ten przepis już wkrótce może spowodować sporą wyrwę w systemie podatkowym – alarmują eksperci. Miał być gwarantem ochrony pracowników, uniemożliwiającym pracodawcom przerzucanie na nich odpowiedzialności za comiesięczne zaliczki na podatek dochodowy od osób fizycznych. Tymczasem to oni będą regulować zobowiązania za nieuczciwego przedsiębiorcę, i to z nawiązką. Rozliczając się z fiskusem, będą bowiem musieli zapłacić nie tylko pełną kwotę podatku (bo niepomniejszoną o pobrane w trakcie roku zaliczki), ale i odsetki za zwłokę takie, jak od zaległości podatkowych.
Chodzi o nowy art. 26a ordynacji podatkowej, zgodnie z którym podatnik nie ponosi odpowiedzialności z tytułu zaniżenia lub nieujawnienia przez płatnika podstawy opodatkowania czynności, o których mowa w art. 12, 13 oraz 18 ustawy o PIT – do wysokości zaliczki, do której pobrania zobowiązany jest płatnik. Pracownik nie będzie więc odpowiadał za niepobrane i nieodprowadzone przez firmę do urzędu skarbowego comiesięczne zaliczki na podatek dochodowy od wypłaconych mu należności z umowy o pracę czy za niepobrany przez płatnika podatek od umowy o dzieło czy zlecenia.
Przepis obowiązujący od 1 stycznia 2007 r. wprowadził poprzedni rząd nowelizacją z 16 listopada 2006 r. (DzU nr 217, poz. 1590). W uzasadnieniu do projektu nowelizacji rząd wyjaśnił, że „art. 26a, przenosząc na płatnika wyłączną odpowiedzialność za niepobranie przez płatnika podatku dochodowego lub pobrania tego podatku w zaniżonej wysokości, przyczyni się do ograniczenia szarej strefy w zatrudnieniu”. Przepis ten może być dobrą ochroną dla podatników w sytuacji, gdy płatnik nie pobrał zaliczek i nie wykazał w PIT-11 dodatkowych przychodów, np. z tytułu opłacania pracownikom abonamentu medycznego.
Nikt z ekspertów nie kwestionuje zasadności przyjętego rozwiązania. Gorzej jednak z wykonaniem. W praktyce bowiem przepis ten stanowi lukę prawną i może być zachętą do nieuczciwych działań, np. przedsiębiorstw zagranicznych, które w każdej chwili mogą się wycofać z Polski.
Nie wiadomo, kto będzie odpowiadał za niezapłacone w Polsce podatki, w sytuacji, w której przedsiębiorca np. z zagranicy zatrudnił kogoś na umowę o pracę, wypłacał mu co miesiąc powiedzmy 10 tys. zł, ale nie naliczał i nie odprowadzał z tego tytułu comiesięcznych zaliczek na podatek.
Łatwo też wyobrazić sobie inną sytuację: na zlecenie firmy pracownik przygotowuje jakiś projekt i otrzymuje wynikającą z tej umowy zapłatę, np. 200 tys. zł, i to w pełnej wysokości, bez potrąconego podatku. Zaraz potem firma wynosi się z Polski. Kto będzie odpowiadał za zobowiązanie, skoro nie ma już w kraju płatnika, a podatnik nie ponosi odpowiedzialności (według art. 26a ordynacji)?
Niestety, już wstępna analiza tego przepisu pozwala sądzić, że tak naprawdę winnych nie będzie. Odpowiedzialność płatnika może być iluzoryczna. Bo jeśli przedsiębiorca przeniesie działalność do kraju niebędącego członkiem Unii Europejskiej, to wyegzekwowanie zobowiązania podatkowego może być bardzo trudne, o ile nie wręcz niemożliwe. Przecież tamtejsze służby podatkowe wcale nie muszą być takie chętne do współpracy. Nawet gdyby uznać, że taką podstawę do działania dają im postanowienia umów o unikaniu podwójnego opodatkowania.
Nieco większe szanse na ściganie dłużników może mieć polski fiskus, gdy płatnik ma siedzibę w innym kraju Unii Europejskiej. Wówczas istnieje możliwość współpracy między organami podatkowymi obu państw, ale i to nie daje pełnej gwarancji na szybkie ściągnięcie należności.
Niestety, nie po raz pierwszy skutki może boleśnie odczuć pracownik (podatnik), czyli ten, który z założenia miał być chroniony. Mimo bowiem wspomnianego art. 26a, z ordynacji podatkowej wynika też odpowiedzialność podatnika za podatki.
Powstaje zatem podstawowe pytanie, czy fiskus będzie w takich wypadkach żądał, aby pracownicy, składając swój PIT, zapłacili podatek w pełnej wysokości (normalnie dopłaciliby, jeśli tak wynika z zeznania, jedynie różnicę między podatkiem należnym a pobranymi przez pracodawcę w trakcie roku podatkowego zaliczkami). Fiskus nie powinien żądać od podatnika odsetek ani wymierzać kar z kodeksu karnego skarbowego. Ale czy nie zażąda też podatku, który wcześniej nie został pobrany przez płatnika w prawidłowej wysokości?
Ministerstwo Finansów, które było autorem tej propozycji, twierdzi natomiast, że żadnych danych na ten temat nie ma. Należy ubolewać, że nikt w resorcie odpowiedzialny za określone zmiany prawa nie monitoruje na bieżąco skutków ich stosowania. Być może wtedy udałoby się zawczasu uniknąć wielu nietrafionych rozwiązań, które dopiero w praktyce okazują się bublami.
W założeniu miał to być przepis propracowniczy. W praktyce jednak może to być dobry przepis dla tych, którzy szukają sposobu, jak nie płacić podatków w Polsce. Jeśli regulacja ta miałaby być tak interpretowana, że podatnik w ogóle nie ponosi odpowiedzialności za zaniżenie podstawy opodatkowania przez płatnika, to sprzyjałaby ona przestępcom, którzy celowo i z rozmysłem podejmują określone działania i wymyślą proceder, którego efektem końcowym jest ucieczka z kraju przed odpowiedzialnością. Druga strona danej transakcji, nawet pozostając w Polsce, byłaby wolna od odpowiedzialności za podatek.