Menedżer nie może się rozliczać jak przedsiębiorca, nawet gdy jest wspólnikiem spółki osobowej – twierdzi warszawska oraz bydgoska izba skarbowa. Sytuacja kadry kierowniczej zmienia się więc jak w kalejdoskopie. Jeszcze parę miesięcy temu wydawało się, że znalazła sposób na fiskusa. Urzędy seryjnie akceptowały bowiem korzystne opodatkowanie w spółkach menedżerskich (pisaliśmy o tym w „DF” z 23 stycznia br.).

Przypomnijmy – z ustawy o PIT wynika, że wynagrodzenie menedżerów to przychody z działalności wykonywanej osobiście. Nie można więc ich rozliczać w ramach działalności gospodarczej. Nawet wówczas, gdy menedżer zarejestruje własną firmę. Dotyczy to nie tylko klasycznych kontraktów menedżerskich, ale także umów o zarządzanie przedsiębiorstwem oraz „umów o podobnym charakterze”.

Jakie to ma konsekwencje? Menedżerom nie przysługuje stawka liniowa. Płacą podatek według skali 19, 30 albo 40 proc. Nie mogą też odliczać kosztów prowadzenia firmy – wydatków na samochód, telefon, siedzibę, podróże służbowe. Ich przychody rozlicza płatnik, potrącając ryczałtowe koszty (tak jak u pracowników).

Kadra kierownicza płaci więc wyższe podatki niż inne grupy zawodowe, które mogą rozliczać przychody z własnej firmy. Trybunał Konstytucyjny w wyroku z 19 lipca 2007 r. (sygn. K 11/06) stwierdził jednak, że przepis o przychodach z usług zarządzania nie narusza konstytucji.

Kadra kierownicza próbuje ominąć podatkowe ograniczenia. Najbezpieczniejszym sposobem wydawały się właśnie spółki menedżerskie. Mechanizm jest w miarę prosty. Dwóch menedżerów zakłada spółkę jawną albo komandytową i podpisuje umowę o zarządzanie. Za swoje usługi spółka wystawia faktury. Wynagrodzenie wspólnicy dzielą proporcjonalnie do udziału w zysku. Nie jest to przychód z działalności wykonywanej osobiście, gdyż kontrahentem jest spółka jawna (komandytowa), która jest przedsiębiorcą i po prostu deleguje jednego ze wspólników do wykonania kontraktu. Menedżer uzyskuje więc przychód z udziału w spółce, który jest przychodem z działalności gospodarczej. Może zatem płacić 19-proc. liniowy podatek i odliczać firmowe koszty.

Co na to organy podatkowe? Menedżerów, którzy jeszcze parę miesięcy temu występowali o interpretacje, spotkała miła niespodzianka.

– Otrzymaliśmy około 30 pozytywnych stanowisk urzędów w tej sprawie – mówi Beata Hudziak z HLB Frąckowiak i Wspólnicy. – Do tej pory ich nie zmieniono ani nie uchylono.

Niestety w listopadzie fiskus wykonał zwrot o 180 stopni. Zarówno Izba Skarbowa w Warszawie, jak i w Bydgoszczy nie mają wątpliwości: spółka nie może wykonywać czynności zarządczych, stroną kontraktu jest więc menedżer – konkretna osoba. Wykonuje on działalność osobistą, a nie gospodarczą, co wynika z art. 13 pkt 9 ustawy o PIT, który jest przepisem szczególnym w stosunku do regulacji mówiącej o przychodach z udziału w spółce osobowej.

Czy oznacza to, że menedżerowie nie mają już szans na niższy podatek? Niekoniecznie. Po pierwsze, wielu z nich otrzymało pozytywne interpretacje swoich urzędów. Po drugie, poglądy izb skarbowych może jeszcze zakwestionować sąd. Po trzecie, spółki to niejedyny sposób na podatkowe ograniczenia. Inny pomysł to przeniesienie części obowiązków (niezwiązanych z zarządzaniem) do własnej firmy. Menedżer dostaje wtedy dwie pensje – za kierowanie spółką oraz za inne czynności (np. doradcze). Ta druga część wynagrodzenia jest już korzystniej opodatkowana.

Niektórzy też uważają, że tak jak przedsiębiorca może się rozliczać menedżer, który zatrudni pracownika wykonującego usługi zarządzania. Nie świadczy bowiem swoich usług osobiście.

Wszystkie metody są jednak dość niepewne. Można sporo zaoszczędzić, ale zważywszy, że fiskus nie lubi menedżerów, można też dużo stracić. Niestety, tylko osoby, które mają korzystną interpretację własnego urzędu, mogą spać spokojnie.

– Menedżerowie chcą płacić podatki, ale na jasnych zasadach – podsumowuje Andrzej Nartowski, prezes Polskiego Instytutu Dyrektorów. – Tymczasem mapę Polski można – w zależności od interpretacji – podzielić na regiony przyjazne i nieprzyjazne dla podatników. Gra z fiskusem na zasadzie „kto kogo przechytrzy” nikomu jednak dobrze nie służy.

Nowe podejście fiskusa do spółek menedżerskich jest bardzo kontrowersyjne. Przede wszystkim nie można się zgodzić z tym, że wspólnik spółki świadczy swoje usługi osobiście. Współpracuje on bowiem z innymi wspólnikami, mogą go też wspomagać jej pracownicy. Co więcej, art. 5b ust. 2 ustawy o PIT mówi wyraźnie: przychody wspólnika z udziału w spółce są przychodami z działalności gospodarczej.

Interpretacje warszawskiej i bydgoskiej izby skarbowej podważają też zaufanie do organów podatkowych. Trudno o nie, gdy przez półtora roku urzędy wydają korzystne decyzje, a potem nagle całkowicie zmieniają wykładnię. Przepisy są przecież cały czas te same.