Większość firm wystraszyła się pogróżek fiskusa, który zniechęcał do pełnego odpisu podatku od służbowych samochodów. Z informacji Ministerstwa Finansów przesłanych „Rzeczpospolitej" wynika, że w zeszłym roku zaryzykowało około 65 tys. przedsiębiorców. Śmiałkowie są już sprawdzani.

– Wielu moich klientów, którzy zadeklarowali, że będą odliczać 100 proc. VAT od samochodów, dostało wezwania do przedstawienia ewidencji przejazdów – mówi Beata Hudziak, doradca podatkowy, partner zarządzający w kancelarii 8Tax. – Teraz czekają na następny ruch urzędników.

Odliczenie tylko w połowie

Przypomnijmy, że od 1 kwietnia 2014 r. przy zakupie samochodu osobowego można odliczyć 50 proc. VAT. Podobnie jest z wydatkami na benzynę i kosztami eksploatacji (przy czym prawo do odliczenia 50 proc. wydatków na paliwo ma obowiązywać dopiero od 1 lipca 2015 r.). Cały podatek naliczony (zarówno przy zakupie auta, jak i od kosztów eksploatacji) wolno odliczyć tylko od samochodów wykorzystywanych wyłącznie na potrzeby działalności gospodarczej.

Fiskus od początku nie ukrywał – o pełen odpis będzie bardzo ciężko, a ci, którzy się odważą, muszą liczyć się z kontrolami. Na wielu firmach te zapowiedzi zrobiły wrażenie.

– Żaden z moich 200 klientów nie zdecydował się na złożenie informacji VAT-26 i pełen odpis podatku – mówi Janusz Menkina, właściciel biura rachunkowego. – Nawet ci, którzy wykorzystują auto wyłącznie na potrzeby działalności, obawiają się sporu z fiskusem.

Reklama
Reklama

Ewidencja postrachem księgowych

Ekspert dodaje, że przedsiębiorców odstrasza przede wszystkim obowiązek prowadzenia ewidencji przebiegu pojazdu. Z przepisów wynika, że powinny się w niej znaleźć m.in. opis trasy, cel wyjazdu, stan licznika, liczba przejechanych kilometrów. Fiskus uważa, że te dane powinny być bardzo szczegółowe. To, że w opisie wyjazdów muszą się znaleźć konkretne miejsca i adresy, potwierdził Wojewódzki Sąd Administracyjny w Rzeszowie (sygn. I SA/Rz 1073/14). Jego zdaniem tylko wtedy da się porównać trasy z liczbą przejechanych kilometrów.

– Wśród przedsiębiorców krążą pogłoski, że urzędnicy jeżdżą po parkingach i robią zdjęcia samochodom z firmowymi oznaczeniami – mówi Beata Hudziak. – Trudno się dziwić, że księgowi odpowiedzialni za finanse firm nie chcą ryzykować kar za nieprawidłowe rozliczenie. Nie są przecież w stanie upilnować wszystkich pracowników dysponujących służbowymi samochodami.

Jakie mogą być konsekwencje wykrycia błędu w rozliczeniu? W broszurze objaśniającej nowe przepisy Ministerstwo Finansów sugerowało, że jeden przejazd prywatny wyklucza 100-proc. odliczenie VAT za cały okres używania auta. Może z tego wyjść spora zaległość podatkowa (plus możliwość nałożenia grzywny z kodeksu karnego skarbowego).

Restrykcyjne interpretacje

Zdaniem skarbówki do zakwestionowania pełnego odliczenia wystarczy nawet to, że istnieje „potencjalna możliwość" użycia auta do celów osobistych. Spójrzmy przykładowo na interpretację Izby Skarbowej w Warszawie.

Wystąpiła o nią spółka, która ma około 500 samochodów. Zważywszy na to, że każdy z nich może być użytkowany przez kilka osób, istnieje ryzyko, że w zapisach pojawią się błędy, np. brak właściwego opisu trasy czy nieprawidłowa liczba przejechanych kilometrów. Spółka zapewnia, że jest w stanie wykryć je po pewnym czasie (np. podczas wewnętrznej kontroli prawidłowości prowadzenia ewidencji). Zdaniem stołecznej Izby Skarbowej nie oznacza to, że wyeliminowała skutecznie możliwość wykorzystania pojazdów również do celów niezwiązanych z działalnością gospodarczą (interpretacja nr IPPP3/443-618/14-2/ISZ).

Na łaskawość fiskusa nie mogą także liczyć małe firmy. Niekorzystna dla nich jest przykładowo interpretacja Izby Skarbowej w Łodzi (nr IPTPP4/443-304/14-4/UNR) dotycząca serwisanta sprzętu informatycznego. Prowadzi ewidencję, w której wpisuje dojazdy do siedziby firmy i klientów. Zdaniem skarbówki jednak, ponieważ parkuje samochód w miejscu zamieszkania, nie można stwierdzić, że jest on wykorzystywany wyłącznie do działalności.

– Nie mam wątpliwości, że celem fiskusa jest ograniczenie liczby firm, które odliczają cały VAT od wydatków na auta – podsumowuje Janusz Menkina. – Z danych ministerstwa wynika, że udało się to osiągnąć.

W sukurs przedsiębiorcom przychodzi wyrok WSA w Krakowie. Uznał on, że firmie przysługuje pełne odliczenie, chociaż pracownik teoretycznie może zboczyć ze służbowej trasy.

Opinia:

Paweł Fałkowski, doradca podatkowy z kancelarii FL Tax

Przepisy ograniczające odliczenie VAT od aut mocno skomplikowały firmowe rozliczenia. Na przedsiębiorców, którzy wykorzystują samochody tylko do celów działalności gospodarczej i powinni mieć prawo do pełnego odpisu, ustawodawca nałożył uciążliwe i kosztowne obowiązki. Opisywanie każdego wyjazdu w ewidencji przebiegu, weryfikowanie jej (często za pomocą drogich systemów GPS), sprawdzanie rozliczeń przez księgowych, składanie informacji w urzędzie – to wszystko zajmuje dużo czasu i energii.

Dlatego nie dziwi mnie, że wielu przedsiębiorców wolało machnąć ręką na pełne odliczenie i nie bawić się w dodatkową biurokrację. Choć stracili finansowo na tej decyzji, uznali, że ryzyko sporu z fiskusem jest zbyt duże.

Wyrok korzystny dla przedsiębiorców

Trudno wykluczyć skok w bok

Dopóki mamy do czynienia z człowiekiem, zawsze istnieje potencjalne zagrożenie, że pojazd może zostać wykorzystany do celów innych niż związane z działalnością spółki. Okoliczności tej nie da się całkowicie wyeliminować, powinno się jedynie wprowadzić takie zasady używania samochodów, które dadzą maksymalną gwarancję używania ich wyłącznie w firmie. Wydaje się, że sporządzenie stosownego regulaminu obwarowanego sankcjami za nieprzestrzeganie zapisów w nim zawartych, zapoznanie z nim użytkowników pojazdów, kontrola okresowa oraz kontrola w czasie rzeczywistym stanowią wystarczające i obiektywne środki dla zabezpieczenia wykorzystania pojazdów do celów działalności gospodarczej. Natomiast stanowisko skarbówki powoduje, że prawo do pełnego odliczenia nigdy nie mogłoby zostać zastosowane.

Wyrok WSA w Krakowie z 20 stycznia 2015 r. (sygn. I SA/Kr1834/14)