Narażają się w ten sposób na dodatkowy podatek i zarzuty stosowania cen transferowych.

Potwierdzają to eksperci na co dzień obserwujący poczynania służb skarbowych i przewidują, że będzie się tak dziać coraz częściej.

– Wielkie korporacje na ogół prowadzą odpowiednią dokumentację. Znacznie gorzej sytuacja wygląda w mniejszych firmach – twierdzi radca prawny Józef Banach, znawca problematyki cen transferowych.

Dodaje, że mniejsze przedsiębiorstwa nie zawsze dokonują właściwej analizy ekonomicznej, a co za tym idzie – narażają się na zakwestionowanie dokumentacji. Rezultatem może być doszacowanie podatku według sankcyjnej stawki 50 proc.

Eksperci przewidują też, że aktywność fiskusa na tym polu będzie rosła.

– Nie zdziwiłbym się, gdyby organy skarbowe, starając się zapełnić luki w finansach państwa, skupiły się właśnie na mniejszych firmach, które łatwiej skontrolować – dodaje Józef Banach. Zwraca uwagę, że zagrożenie dotyczy także spółek o polskim rodowodzie, które mają filie za granicą.

Tworzone w urzędach kontroli skarbowej specjalne zespoły badające podatników pod tym kątem (zwane nieformalnie Brygadami Tygrysa) liczą już ok. 250 urzędników. Ich uwaga rzeczywiście koncentruje się nie tylko na wielkich międzynarodowych korporacjach (to im zwykle przypisuje się ucieczkę od podatku dochodowego poprzez mechanizm cen transferowych). Jak przyznaje Wiesława Dróżdż z Biura Prasowego Ministerstwa Finansów, w polu zainteresowania speczespołów są nie tylko polskie oddziały światowych koncernów, ale i mniejsze firmy.

Coraz większy łup fiskusa

Brygady działają coraz sprawniej. W ciągu ostatnich trzech lat pięciokrotnie – do  prawie 140 mln zł – zwiększyła się kwota podatku dochodowego nałożonego dodatkowo przez urzędy kontroli skarbowej na firmy naruszające przepisy o dokumentowaniu transakcji między podmiotami powiązanymi. Wprawdzie to wciąż znacznie mniej niż wykrywane oszustwa, np. na akcyzie, ale zapowiedzi skuteczniejszego zwalczania tzw. cen transferowych powoli się spełniają.

Fiskus ma w czym wybierać. Według danych GUS w Polsce działa ponad 22 tys. firm z udziałem kapitału zagranicznego (nie licząc tych z sektora finansowego) i co roku ich liczba wzrasta o kilka – kilkanaście proc. Większość z nich (ok. 83 proc.) to małe firmy zatrudniające do 49 osób. I to one, często nieświadome obowiązków dokumentacyjnych, mogą najłatwiej paść łupem fiskusa, choć na razie jeszcze nie dzieje się to na masową skalę.

Nieświadomość szkodzi

Na czym polega ich nieświadomość? Z obserwacji doradcy podatkowego Andrzeja T. Prelicza wynika, że wielu takich przedsiębiorców zna wprawdzie przepisy regulujące dokumentowanie transakcji między podmiotami powiązanymi, ale nie zdaje sobie sprawy, że ich także one dotyczą.

– Nie mają tej świadomości szczególnie firmy, których powiązania kapitałowe i majątkowe są jedynie pośrednie – wyjaśnia Prelicz. – Chodzi tu także o silne uzależnienie ekonomiczne od innego podmiotu (np. zawieranie 80 proc. transakcji z jedną firmą).

Co robić w takiej sytuacji? Dziś mało kto, zatrudniając biuro rachunkowe do prowadzenia księgowości, zwraca uwagę na kwestie dokumentacji transakcji z podmiotami powiązanymi.

– Przedsiębiorcy powinni się domagać od obsługujących ich biur rachunkowych i doradców podatkowych, by uświadamiali im obowiązki i ryzyko podatkowe z tym związane – radzi Andrzej T. Prelicz.

Zobacz więcej w serwisie:

Dobra Firma

»

Podatki i księgi

»

Podatek dochodowy

»

PIT i CIT

»

Ceny transferowe i porozumienia cenowe

Dobra Firma

»

Podatki i księgi

»

Podatek dochodowy

»

PIT i CIT

»

Księga przychodów i rozchodów

»

Gdzie i jak zaksięgować