Trudno w niej znaleźć jeden motyw przewodni. Jest to raczej zbiór różnorodnych zmian; niektóre z nich mają na celu usunięcie rozbieżności z prawem unijnym, inne naprawienie błędów z poprzednich nowelizacji, jeszcze inne spełnienie postulatów podatników, kolejne – zabezpieczenie interesów fiskalnych Polski przed wyłudzeniami podatku, wreszcie jest też grupa zmian, która nie wiadomo czemu ma służyć.
W tej ostatniej mieści się na pewno wprowadzenie obligatoryjnego obowiązku rozliczania VAT przez nabywcę w przypadku nabycia towarów lub usług od zagranicznego kontrahenta, nawet jeżeli byłby on zarejestrowany w Polsce jako podatnik VAT (z wyjątkiem usług związanych z nieruchomościami).
To zmiana całkowicie niepotrzebna, która nie wynika ani z potrzeby budżetowej, ani z obowiązku dostosowania przepisów do dyrektyw unijnych, a do tego zmienia to, do czego podatnicy się przyzwyczaili i stosowali, a wreszcie pogarsza wizerunek Polski jako kraju, który nie dyskryminuje firm zagranicznych.
W efekcie wprowadzenia tej modyfikacji firmy zagraniczne zarejestrowane w Polsce znajdą się w gorszej sytuacji niż polskie, nie będą bowiem mogły potrącić podatku należnego z tytułu lokalnej sprzedaży z podatkiem naliczonym od zakupów.
Co więcej, mogą zostać zmuszone do stosowania mechanizmu tzw. zwrotu bezpośredniego, który choć ładnie brzmi, to trwa dobrze ponad pół roku. W efekcie firmy te będą zmuszone kredytować w większym stopniu niż dotychczas Skarb Państwa. Ciekawe, gdzie w takiej sytuacji inwestorzy zagraniczni planujący otwarcie np. centrów logistycznych i magazynowych w tej części świata ulokują te obiekty?
W Polsce, która właśnie pogarsza warunki działania takich podmiotów, czy w innych krajach regionu? Na myśl przychodzą doświadczenia z nowymi fabrykami samochodów, gdy Polska zaczynała jako absolutny lider regionu a potem, na skutek wielu okoliczności, ale w znacznej mierze w efekcie nadmiernej biurokracji i barier administracyjnych, wyprzedziła nas w tej kategorii nawet o wiele mniejsza Słowacja.
W efekcie tych kwietniowych, jak i wcześniejszych, zmian podatnicy powinni właściwie na nowo podjąć trud zaznajomienia się z treścią całej ustawy i towarzyszących jej rozporządzeń. Nie pierwszy to zresztą raz.
Przy tej okazji jestem gotów zaryzykować tezę, że o ile w czytaniu książek statystyczny obywatel wypada marnie, o tyle w czytelnictwie ustaw podatkowych, a szczególnie przepisów vatowskich polscy przedsiębiorcy biją na głowę pozostałe nacje.
Cztery kategorie zmian
Początek 2011 r. przyniósł wysyp zmian w podatku od towarów i usług. Wyjątkową aktywność ministra finansów i parlamentu na tym polu tłumaczą w części potrzeby budżetowe państwa.
Dotyczy to przede wszystkim:
W odniesieniu do innej grupy zmian przyczyną ich wprowadzenia wydaje się perspektywa objęcia prezydencji w Unii Europejskiej i wynikająca stąd potrzeba doprowadzenia polskich regulacji do zgodności z dyrektywami Unii i orzeczeniami Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości.
W tej kategorii wymienić można:
Ponadto wśród nowości wskazać można i takie, które służyć mają polepszeniu doli podatników i czynią zadość zgłaszanym przez nich postulatom. Do tej grupy zaliczyłbym:
Istnieje wreszcie ostatnia, czwarta grupa zmian, które nie mieszczą się w żadnej z powyższych, a które w moim przekonaniu niczego nie poprawiają w systemie podatkowym. Dotyczy to np.
Zobacz najnowszą nowelizację ustawy VAT:
Czytaj więcej o zmianach w VAT od 1 kwietnia 2011 r.:
Zobacz wyjaśnienia Ministerstwa Finansów:
Najważniejsze zmiany w VAT od 1 kwietnia 2011 r.
Zobacz nasz poradnik » Zmiany w VAT w 2011 r.