Nad szkoleniem pracowników firm tyka bomba w postaci obciążenia uczestników szkoleń podatkiem od dochodów osobistych.

Nowa ekipa rządząca powinna jak najszybciej zmienić prawo. Jeżeli to nie nastąpi, niejedna firma będzie musiała robić korektę PIT, a pracownicy, którzy brali udział w szkoleniach – korektę swoich rocznych zeznań podatkowych. Pracodawcom, którzy jako płatnicy nie odprowadzali zaliczek, grożą zaległe odsetki i kary.

– Skutki mogą być dramatyczne – mówi radca prawny spółki, która rocznie przeznacza na szkolenia 500 tys. zł. – Okazuje się, że połowa naszych pracowników powinna być opodatkowana. Zaległy podatek zapłaci za nich firma, ale wielu zainteresowanych dobrze się teraz zastanowi, czy chce w przyszłości się dokształcać, a potem płacić podatek z tego tytułu. Zwłaszcza gdy w grę wchodzi np. drogie szkolenie za granicą.

Ustawa o PIT zwalnia od podatku wartość świadczeń przyznanych zgodnie z odrębnymi przepisami na podnoszenie kwalifikacji zawodowych i wykształcenie ogólne pracownika. Te odrębne przepisy to – jak wielokrotnie wyjaśniały urzędy skarbowe – dwa rozporządzenia: ministra edukacji narodowej i ministra pracy z 12 października 1993 r. oraz ministra edukacji i nauki z 3 lutego 2006 r.

Jednak o ile w rozporządzeniu MEN z 1993 r. zwolnienie dotyczyło właściwie wszystkich form szkolenia, o tyle w obecnie obowiązującym (które częściowo zastąpiło to z 1993 r.) zostało ono znacznie ograniczone. "Jedynymi formami kształcenia pozaszkolnego, które uprawniają do zwolnienia przedmiotowego, wymienionego w art. 21 ust. 1 pkt 90 ustawy o pdof, są: kurs, kurs zawodowy, seminarium oraz praktyka zawodowa” – wyjaśnia dyrektor jednej z izb skarbowych.

Mogłoby to oznaczać, że pracodawca powinien potrącić zaliczkę na podatek, gdy dopłaca pracownikom do: staży (zawodowych, specjalizacyjnych), samokształcenia kierowanego, kursów trwających krócej niż 30 godzin, studiów podyplomowych. Na dodatek organizator szkoleń ma mieć akredytację kuratora. Taka interpretacja MEN spotyka się ze sprzeciwem środowisk szkoleniowych jako zbyt daleko idąca. Z art. 21 ust. 1 pkt 90 updof wynika bowiem, że zgodne z odrębnymi przepisami ma być przyznanie przez pracodawcę refundacji. Absolutnie natomiast nie wynika z niego, by wymóg zgodności z odrębnymi przepisami dotyczył organizatorów form dokształcenia.

Niezależnie jednak od tego, czy i jak szybko nowy minister edukacji zmieni rozporządzenie z 2006 r., jest jeszcze inne wyjście. Zarówno to rozporządzenie, jak i rozporządzenie z 1993 r., nie są bowiem jedynymi odrębnymi przepisami regulującymi zasady podnoszenia kwalifikacji zawodowych i wykształcenia ogólnego pracowników.

Wynika to zresztą z rozporządzenia z 1993 r., którego nie stosuje się w zakresie unormowanym odrębnie w przepisach dotyczących podnoszenia kwalifikacji i wykształcenia ogólnego albo w układach zbiorowych pracy lub w przepisach o wynagradzaniu pracowników.

Ministerstwo Finansów jako przykład odrębnych przepisów wymienia ustawę z 26 sierpnia 2006 r. o służbie cywilnej oraz tzw. pragmatyki zawodowe, czyli rozporządzenia wykonawcze do ustaw regulujących działanie poszczególnych służb (w tym służb mundurowych). Innym przykładem mogą być rozporządzenia branżowe poszczególnych ministrów. "Odrębnymi przepisami" jest również cała grupa rozporządzeń dotyczących BHP w poszczególnych branżach.

To oznaczałoby, że jeśli pracodawca finansuje pracownikowi szkolenia uregulowane w "odrębnych przepisach" (niekoniecznie tylko tych z 1993 r. i z 2006 r.), nie powinien potrącać zaliczki na podatek. Dopiero gdy w grę nie wchodzą branżowe przepisy, mają zastosowanie dwa rozporządzenia z 1993 r. i 2006 r.

Zwolnienie podatkowe nie powinno być uzależnione od tego, czy szkolenie spełnia rygorystyczne warunki rozporządzenia. Zamiast promować edukację, przepisy ograniczają taką działalność przez jej opodatkowanie. Być może MEN chciało uporządkować rynek szkoleń, ale jeżeli w konsekwencji ich uczestnicy będą płacić podatek, to zostaną one zahamowane. Rozwiązaniem byłoby wydanie przez Ministerstwo Finansów bardziej liberalnej interpretacji obecnych przepisów. Można też wykazywać, że udział w szkoleniach nie stanowi przychodu pracownika, ponieważ nie jest jego osobistą korzyścią. Najlepiej byłoby jednak wykreślić w zwolnieniu przedmiotowym odwołanie do odrębnych przepisów.

Celem ustawy było nieopodatkowywanie szkoleń i tak też się działo w praktyce. Obecne przepisy podcinają całą gałąź edukacyjną i godzą w firmy szkoleniowe, gdyż mało która ma akredytację kuratora oświaty. Nie bardzo też sobie wyobrażam, jak obliczać indywidualne opodatkowanie uczestników szkoleń i ilu pracowników należałoby do tego zatrudnić. Jest kilka sposobów wyjścia z obecnej sytuacji. Można zmienić całe rozporządzenie, ale wtedy będzie się czekać co najmniej rok. Lepiej dokonać w nim korekt albo zmodyfikować § 52 uchylający zasady obowiązujące do 13 marca 2006 r. Pozostaje jednak kwestia zaległości podatkowych, do których minister finansów mógłby zastosować abolicję.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autorki: d.frey@rp.pl