Jak przypomina na łamach „Rzeczpospolitej” Paulina Szewioła, działalność nieewidencjonowana to taka, której ze względu na niski poziom zarobków nie trzeba rejestrować w Centralnej Ewidencji i Informacji o Działalności Gospodarczej. Jej zaletą są przede wszystkim oszczędności – nie trzeba płacić m.in. składek do ZUS ani na NFZ. Trzeba spełnić jednak dwa warunki. Po pierwsze, uzyskane przychody nie mogą jednak w żadnym miesiącu przekroczyć 75 proc. minimalnego wynagrodzenia (od stycznia do czerwca 2024 r. limit wynosił 3181,50 zł, a od lipca 2024 r. wzrósł do 3225 zł). Trzeba też spełnić drugą przesłankę – zainteresowana osoba nie może wykonywać działalności gospodarczej w okresie ostatnich 60 miesięcy (5 lat).

Ministerstwo Rozwoju i Technologii chciało uregulować kwestię oskładkowania umów cywilnoprawnych zawieranych w ramach takiej aktywności, a mianowicie wprowadzić zapis zgodnie z którym osoba, wykonująca w ramach działalności nierejestrowanej np. zlecenie, nie podlegałaby ubezpieczeniom emerytalnym i rentowemu.

Rząd zdecydował się jednak zrezygnować z tego rozwiązania. Taki ruch pozytywnie ocenia w rozmowie "Rzeczpospolitą" Łukasz Kozłowski z Federacji Przedsiębiorców Polskich. – Dobrze, że zrezygnowano z omawianego rozwiązania. Miało ono wyeliminować sytuacje, w których osoby fizyczne korzystające z usług ludzi prowadzących działalność nierejestrowaną stają się płatnikami składek na ubezpieczenia społeczne czy zdrowotne i podatku dochodowego z tytułu podpisanej np. umowy zlecenia. Jednak ryzyko związane z wprowadzeniem przepisów całkowicie eliminujących oskładkowanie takich umów było zbyt duże. Mogłoby bowiem prowadzić do rozszczelnienia systemu ubezpieczeń społecznych. Skutki tych przepisów wykraczałyby zatem poza intencję ustawodawcy – tłumaczy ekspert.