Od 1 stycznia br. wynagrodzenie minimalne wynosi 4242 zł, a od lipca wzrośnie do 4300 zł. Wyższa jest też minimalna stawka godzinowa. I tak, od 1 stycznia 2024 r. to 27,70 zł, a od 1 lipca — 28,10 zł. Podwyżka w porównaniu do 2023 r. jest naprawdę spektakularna i wynosi prawie 20 proc. To drugi największy wzrost minimalnego wynagrodzenia za pracę w ciągu ostatnich 20 lat.
Eksperci obawiali się negatywnych konsekwencji nie tylko dla rynku pracy, ale całej gospodarki. Czy te obawy się sprawdziły?
Czytaj więcej:
Płaca minimalna ograniczyła wzrost zatrudnienia
Zdaniem pracodawców rynek faktycznie odczuł te zmiany.
– Wiele firm zrezygnowało z planów powiększania załogi. Nie widać też wielu dużych inwestycji na rynku – mówi Katarzyna Siemienkiewicz, ekspertka Pracodawców RP.
Podkreśla, że presja płacowa wśród pracowników nadal się utrzymuje.
– Już mamy do czynienia z dużą rotacją pracowników w branżach, w których wynagrodzenia są najniższe, a może być ona jeszcze większa. Dlatego powinniśmy zmienić obowiązujące przepisy w tym zakresie. Ustawa stworzona ponad 20 lat temu nie przystaje bowiem do obecnej rzeczywistości gospodarczej oraz prawnej – dodaje ekspertka.
W podobnym tonie wypowiada się Grzegorz Wojtasik, wiceprezes Polskiego Związku Pracodawców Ochrona. Jak tłumaczy, wzrost płacy minimalnej, połączony z rekordowo niskim bezrobociem, znacząco zwiększył presję płacową w branży, w której działa.
– Firmy dostosowują swoje budżety do nowych oczekiwań pracowników, ale równocześnie mają większą trudność z rekrutacją. Znaczący odsetek osób pracujących w ochronie otrzymuje bowiem wynagrodzenie bliskie płacy minimalnej. Jej podwyżka zmniejsza też różnicę między pensją pracowników liniowych a wynagrodzeniem nadzoru i kierowników. Branża musi zwiększać także ich płace, co dla niektórych firm już teraz jest wyzwaniem, a problem będzie jeszcze narastać. W efekcie obecnie obserwujemy zwiększoną rotację pracowników – mówi Wojtasik.
Ekspert zauważa też dodatkowe zagrożenie dla branży i bezpieczeństwa publicznego.
– Wzrost płacy minimalnej oraz podwyżki wynikające z wysokiej inflacji rzadko powodują, że klienci, zwłaszcza z sektora publicznego, dostosowują się do zmian na rynku. Kierują się bowiem przy wyborze oferty wyłącznie parametrem kosztowym – mówi.
W efekcie, jak wskazuje, niesie to za sobą ryzyko rozszerzenia działalności w szarej strefie.
– Już teraz firmy działające transparentnie mają problemy z przedłużaniem umów o ochronę z instytucjami publicznymi. Znam przykład urzędu, który nie chciał zgodzić się na waloryzację obecnego kontraktu z agencją ochrony i rozpisał nowy przetarg na te usługi. Niestety okazało się, że wszystkie oferty w nim złożone były wyższe niż kwota po waloryzacji oczekiwanej przez dotychczasowego dostawcę. W takiej sytuacji kuszący może wydawać się pomysł unieważnienia przetargu i poszukania znacznie tańszego dostawcy. Trzeba pamiętać, że zwiększenie liczby firm, które w nieuczciwy sposób będą oferowały usługi ochrony o drastycznie zaniżonej cenie będzie powodować zagrożenie dla bezpieczeństwa osób i mienia w chronionych obiektach – dodaje.
Płaca minimalna a nowe kontrakty
Z kolei Jakub Dzik, dyrektor generalny Grupy Impel podkreśla, że zmiana wysokości minimalnego wynagrodzenia wywołuje efekt domina, tzn. wpływa na każdy element kosztowy potrzebny do wytworzenia usługi lub produktu.
– W ślad za kosztami bezpośrednimi, takimi jak pensje pracowników, wyposażenie, ubezpieczenia czy paliwo, idzie też wzrost kosztów pośrednich, jak nadzór, księgowość, kadry czy koszty finansowe. Jedne i drugie są nieodzowne dla prawidłowej realizacji usługi – wyjaśnia. Efekt?
– Nie rozmawiamy z klientem o wzroście kosztów bezpośrednich, tylko o wartości i nowej organizacji całego kontraktu – dodaje.