W zeszłym roku w Polsce doszło do 87622 wypadków przy pracy. W 495 przypadkach pracownicy odnieśli ciężkie obrażenia, a 303 osoby nie wróciły nigdy z pracy do domu.
Poza statystykami
Okazuje się jednak, że oficjalne statystyki GUS mogą nie pokazywać pełnej informacji o liczbie osób poszkodowanych w godzinach pracy. Poza oficjalnymi statystykami zostają bowiem osoby zatrudnione na kontraktach cywilnoprawnych, szczególnie na bardzo popularnych na budowach umowach o dzieło, które są zawierane z pracownikami tylko po to, by nie płacić od nich składek ZUS. Okazuje się jednak, że inspektorzy pracy od dwóch lat badają takie przypadki, choć nie są one oficjalnie zgłaszane do Państwowej Inspekcji Pracy przez przedsiębiorców. Robią to jednak sami poszkodowani, ich rodziny lub Policja.
– Nasze dane, choć cząstkowe, wskazują, że z roku na rok przybywa poszkodowanych w grupie osób pracujących bez prawa do ubezpieczenia społecznego – mówi Roman Giedrojć, główny inspektor pracy. – Ta sytuacja wymaga zdeterminowanego wysiłku nas wszystkich na rzecz rozwiązania tego problemu.
Mogą słono kosztować
Przedsiębiorcy powinni zdawać sobie sprawę ze społecznych i ekonomicznych kosztów wypadków przy pracy – zauważa dr inż. Zofia Pawłowska, kierownik Zakładu Zarządzania Bezpieczeństwem i Higieną Pracy w Centralnym Instytucie Ochrony Pracy.
– Około jedna trzecia wypadków przy pracy jest powodowana przez osoby o krótkim stażu pracy, do dwóch lat. Z kolei starsi pracownicy ulegają cięższym wypadkom, powodującym poważniejszy uszczerbek na ich zdrowiu. Trzeba pamiętać, że skutkiem takiego wypadku są często ogromne koszty dla pracodawcy. Znam przypadek, gdy wpadek spowodował wstrzymanie pracy całej kopalni, co skutkowało stratami sięgającymi miliona złotych – dodaje Pawłowska.
Do kosztów wstrzymania produkcji przedsiębiorca powinien także doliczyć także wysokie odszkodowania i zadośćuczynienia należne zatrudnionemu bez względu na rodzaj jego umowy.
Korzystanie przez przedsiębiorców z usług osób wykonujących na ich rzecz pracę na innej podstawie niż umowa o pracę nie zwalania ich z obowiązku zapewnienia w procesie pracy bezpiecznych i higienicznych warunków. Obowiązki te wynikają wprost z art. 304 § 1 i 3 oraz 304[1] kodeksu pracy. Łamanie tych przepisów daje takiej osobie prawo do dochodzenia odszkodowania, zadośćuczynienia za krzywdę i renty wyrównawczej za utraconą po wypadku możliwość zarobkowania na podstawie kodeksu cywilnego. Wtedy przedsiębiorca może dołożyć do wypadku kilkaset tysięcy złotych.
Przedsiębiorcy trudno zdjąć z siebie w takim przypadku odpowiedzialność za skutki wypadku, nawet jeśli pokrzywdzony pracował na umowie o dzieło.
Jedyna możliwość to udowodnienie przez taką firmę, że to sam zatrudniony przyczynił się do zaistnienia wypadku. Sąd obniży rekompensatę albo odmówi jej wypłaty, np. wtedy gdy wykonawca dzieła był pod wpływem alkoholu lub nie zastosował się do bezpośredniego polecenia przełożonego nakazującego stosowanie zabezpieczeń, co stało się później przyczyną wypadku.
Opinia dla „Rz"
Bartłomiej Jędrzejak z kancelarii Gujski Zdebiak
Jeśli osoba świadcząca pracę na podstawie umowy o dzieło ulegnie wypadkowi w trakcie wykonywania swoich obowiązków, to pomimo że nie jest pracownikiem, nie stoi na przegranej pozycji. Może dochodzić naprawienia szkody, zadośćuczynienia czy renty na podstawie art. 415 kodeksu cywilnego. Warunkiem skutecznego dochodzenia naprawienia szkody jest wykazanie przed sądem zaistnienia trzech przesłanek: winy, szkody i związku przyczynowego między winą a powstałą szkodą. Z winą będziemy mieli do czynienia, gdy działanie lub zaniechanie powierzającego pracę będzie nosiło znamiona bezprawności i zawinienia. Będzie tak w przypadku np. nieprawidłowego zabezpieczenia terenu prac budowlanych, rusztowania, którego następstwem (naturalnym skutkiem) był wypadek. Związek przyczynowy między nimi jest wówczas oczywisty.