Ministerstwo Gospodarki chce poprawić ustawę o odnawialnych źródłach energii (OZE), by część inwestorów nie została pozbawiona wsparcia dla produkcji prądu, np. w elektrowniach wiatrowych.
Ustawa o OZE, która weszła w życie 4 maja, określa, że istniejące elektrownie OZE będą mogły otrzymywać tzw. zielone certyfikaty i je odsprzedawać dystrybutorom energii. Przedsiębiorcy posiadający już działające elektrownie, a także ci, którzy dopiero je planują, będą też mogli wziąć udział w aukcjach, które będą przeprowadzane od 2016 r. Ci, którzy je wygrają, będą mieli zagwarantowaną sprzedaż prądu po cenie z aukcji przez 15 lat. Wtedy jednak nie dostaną już wsparcia w postaci tzw. zielonych certyfikatów.
Sęk w tym, że przepisy tej ustawy są tak skonstruowane, iż rozpoczęte inwestycje, które zostaną zakończone po 1 stycznia 2016 r., nie dostaną żadnego wsparcia. Nie otrzymają ani zielonych certyfikatów, ani możliwości wzięcia udziału w aukcji, którą i tak trzeba wygrać, by uzyskać wsparcie i gwarantowaną cenę na wytworzoną energię przez przez kolejne 15 lat.
W aukcji będą mogły wziąć udział tylko te z nowych inwestycji, które wytworzą po raz pierwszy energię dopiero po zakończeniu pierwszej takiej aukcji. A ta będzie ogłoszona przez prezesa Urzędu Regulacji Energetyki w 2016 r. To powoduje, że inwestorzy spieszą się, by zakończyć swoje przedsięwzięcia jeszcze w tym roku. Chcą, by objęły ich te same zasady wsparcia, jakie mają i będą mieć już istniejące elektrownie wiatrowe, słoneczne czy inne. Mimo to istnieje duże ryzyko, że wielu z nich nie zdąży.
Ministerstwo Gospodarki przygotowało więc projekt noweli, w którym eliminuje tę lukę, i wszczęte inwestycje, które zostaną ukończone w 2016 r., będą mogły wziąć udział w aukcjach na sprzedaż prądu.
Karol Lasocki, radca prawny w kancelarii K&L Gates, zwraca uwagę, że w przyszłym roku będzie tylko jedna aukcja.
– Przedsiębiorcy, którzy już rozpoczęli inwestycje, będą więc mieli tylko jedną szansę, by wziąć udział w aukcji i otrzymać wsparcie – zaznacza.
Proponowana zmiana powoduje więc, że inwestorzy nie muszą się martwić, czy zdążą zakończyć inwestycje w tym roku. Istnieją jednak inne zagrożenia z nią związane.
– Jest pewne ryzyko, że tacy przedsiębiorcy zaproponują bardzo niskie ceny energii, by wygrać aukcje. Droższe projekty mogą być więc wykluczone z rynku sprzedaży energii – mówi Karol Lasocki. Dodaje jednak, że gdyby nie projektowana zmiana, to rozpoczęte inwestycje po ich zakończeniu w 2016 r. w ogóle nie sprzedawałyby energii.
Zgodnie z projektem nowelizacji przedsiębiorcy, którzy zakończą swoje inwestycje w 2016 r., będą musieli złożyć do prezesa Urzędu Regulacji Energetyki oświadczenie, iż cały wyprodukowany przez nich prąd będzie wprowadzany do sieci i sprzedawany na rynku energii.
Jeżeli w wyniku kontroli okaże się, że przedsiębiorca nie złożył takiego oświadczenia, zanim po raz pierwszy wytworzy energię, albo że sprzedaje tylko część wytworzonego prądu na rynku energii, to prezes URE zabroni mu udziału w aukcji.
etap legislacyjny: konsultacje społeczne