Sąd Najwyższy wydał w czwartek wyrok w sprawie szkód górniczych.
Odszkodowania w wysokości 1,2 mln zł od Skarbu Państwa domagały się Katowickie Wodociągi SA. Chodziło o pokrycie części szkód, które w latach 1986–1990 w jej sieci wodociągowej spowodowała Kopalnia Węgla Kamiennego Siemianowice. Przez długie lata nie było z tym kłopotu. Kopalnia zawierała ze spółką kolejne ugody i sukcesywnie wypłacała jej pieniądze w celu pokrycia strat.
Robiła to także jej następczyni prawna. Gdy zaś upadła, Ministerstwo Gospodarki zaczęło wypłacać dotację z tytułu pokrycia prac naprawczych. W 2009 r. jednak zaprzestało. Nie było już bowiem środków na ten cel w budżecie państwa.
Wówczas spółka wodociągowa zwróciła się do Skarbu Państwa, powołując się na art. 146 ust. 4 prawa geologicznego i górniczego. Zgodnie z nim, jeżeli nie istnieje przedsiębiorca odpowiedzialny za szkodę ani jego następca prawny, odpowiada za nią Skarb Państwa reprezentowany przez właściwy organ nadzoru górniczego na zasadach określonych w tej ustawie.
Dlatego spółka wezwała SP do zapłaty. Spotkała się z odmową. Zdaniem Prokuratorii Generalnej SP nie ponosi odpowiedzialności w sytuacji, gdy w dacie ujawnienia szkody wynikającej z działalności zakładu górniczego nie było już przedsiębiorstwa, które ją wyrządziło.
Spółka wodociągowa wystąpiła do Sądu Okręgowego w Katowicach i wygrała. SO przyznał jej 1,2 mln zł odszkodowania Uznał, że spółka udowodniła poniesione szkody oraz wykazała związek przyczynowy między nimi a działalnością kopalni. Poza tym SP nie kwestionował swojej odpowiedzialności, o czym świadczyło przekazywania dotacji na naprawienie szkód. Spółka otrzymała też w 2009 r. pismo z resortu gospodarki, że jeśli sytuacja się poprawi, to będzie dalej wypłacał dotację.
Do sądu apelacyjnego w imieniu SP odwołał się dyrektor okręgowego urzędu górniczego. Sąd uznał, że odszkodowanie na podstawie tego przepisu się nie należy.
Spółka nie pogodziła się z przegraną i wniosła skargę do Sądu Najwyższego. Ten uchylił wyrok SA i przekazał sprawę do ponownego rozpoznania.
SN nie pozostawił na orzeczeniu sądu niższej instancji suchej nitki. Według niego skoro wyrok diametralnie różnił się od orzeczenia SO, powinien zawierać uzasadnienie. Tymczasem niemal go nie było. SA ograniczył je bowiem do minimum. SN przyznał, że sąd niższej instancji ma prawo swobodnie oceniać dowody w sprawie, ale musi przedstawić argumenty, jakimi się kierował.
Sygnatura akt V CSK 78/14