W marcu 2012 r. w jednym z podlaskich nadleśnictw spaliło się 2,42 ha lasu. Jak ustaliły straż pożarna i policja, przyczyną pożaru było zerwanie linii energetycznej średniego napięcia, która przebiegała nad tym terenem. Nadleśnictwo wyceniło straty na ponad 19 tys. zł i wezwało spółkę zajmującą się przesyłem energii do zapłaty tej kwoty jako jednorazowego odszkodowania.

Firma nie uznała roszczenia. Wskazała, że szkodę spowodował upadek drzewa na przewody, na co nie miała wpływu. Przekonywała, że urządzenia przesyłowe były w prawidłowym stanie technicznym i to nadleśnictwo dopuściło się zaniedbania, nienależycie pielęgnując drzewostan, w szczególności drzewa rosnące poza pasem technicznym. Ponadto w dniu zdarzenia wiał silny wiatr, który doprowadził do upadku drzewa i utrudniał akcję ratowniczą. Była to więc siła wyższa, wyłączająca odpowiedzialność spółki za skutki zdarzenia.

Sąd Rejonowy w Bielsku Podlaskim uznał, że roszczenie Skarbu Państwa reprezentowanego przez nadleśnictwo jest zasadne. Ustalił, że przyczyną pożaru był kontakt powalonego przez wiatr drzewa rosnącego poza pasem technicznym z linią średniego napięcia.  Wywołał samoczynne iskrzenie, które doprowadziło do pożaru.

Sąd stwierdził, że spółka przesyłająca energię odpowiada za szkodę na zasadzie ryzyka (art. 435 kodeksu cywilnego). Odpowiedzialność ta oparta jest na założeniu, że samo funkcjonowanie zakładu wprawianego w ruch za pomocą sił przyrody stwarza niebezpieczeństwo wyrządzenia szkody, niezależnie od działania lub zaniechania zakładu. Zaostrzony reżim odpowiedzialności powoduje, że odpowiada on zarówno za szkody zawinione, jak i wyrządzone bez jego winy. Związek przyczynowy między ruchem przedsiębiorstwa a szkodą występuje, gdy uszczerbek następuje na skutek zdarzenia funkcjonalnie powiązanego z działalnością firmy. Tak było w tej sprawie.

Sąd podniósł, że jedynym skutecznym sposobem obrony spółki byłoby wykazanie, iż przyczyną szkody była siła wyższa, wyłączna wina poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą nie ponosi ona odpowiedzialności. Firma temu nie sprostała. Nie wykazała, by drzewo, które spadło na linię, było np. spróchniałe. Także warunki pogodowe w dniu zdarzenia nie stanowiły siły wyższej. Sąd podkreślił, że wiejący wtedy wiatr (okresowo silny, o prędkości 11–13 m/s, lokalnie w porywach do 25 m/s) nie jest w naszym kraju zjawiskiem niespotykanym. Tego silnego wiatru nie można nazwać wichurą, tym bardziej że złamało się wtedy tylko to jedno drzewo. Sąd podkreślił zaś, że napowietrzne urządzenia powinny być tak skonstruowane, aby przy tego rodzaju zakłóceniach nie narażać na wypadek osób i mienia.

Wysokość odszkodowania biegły określił na ponad ?28 tys. zł i taką kwotę ma zapłacić spółka nadleśnictwu.

Wyrok utrzymał Sąd Okręgowy w Białymstoku (sygnatura akt: II Ca 247/14).