Wyposażanie pracownika w telefon komórkowy to już standard. Różnią się jednak zasady udostępniania tych narzędzi przez pracodawców.

Po co to

To, co na wstępie zapobiegliwy szef powinien rozstrzygnąć, a następnie poinformować o tym pracownika, sprowadza się do tego, czy może on używać telefonu także do innych celów niż związanych z pracą. Wprawdzie po zasadniczej obniżce taryf telekomunikacyjnych zwraca się na to mniejszą uwagę i zaskakująco wysokie rachunki należą już do rzadkości.

Podwładny powinien jednak mieć świadomość, że z żadnej zasady czy przepisu nie wynika, że szef ma obowiązek pokrywać koszty jego prywatnych rozmów czy tym bardziej udziału w różnych konkursach, zabawach telefonicznych, za które nierzadko przychodzą słone rachunki.

W praktyce przypomnienie tych oczywistości bardzo się przydaje, gdyż właściwie zapobiega skutkom niektórych wybryków nieodpowiedzialnych pracowników. Stąd coraz częściej wydaniu podwładnemu komórki towarzyszy pouczenie go o zasadach korzystania z niej. Przykładowo musi zapoznać się z określoną procedurą, zarządzeniem szefa i podpisać takie postanowienia. Z jednej strony służy to ustaleniu jasnych reguł korzystania ze służbowego sprzętu, z drugiej ogranicza zatrudnionym powoływanie się na niewiedzę – wzmacnia tym samym dyscyplinę w korzystaniu z zakładowego mienia.

Czasami to nie wystarcza. Pracownicy, tak jak wszyscy inni użytkownicy telefonów, są bez przerwy kuszeni sieciowymi ofertami, tzw. wyjątkowymi okazjami. Dotyczy to np. udziału w różnych konkursach z nagrodami – sieciowymi, radiowymi czy telewizyjnymi. W tych medialnych muszą wprawdzie odpowiedzieć na trudne pytania, np. ile nóg ma koń, ale tak naprawdę chodzi o gry losowe, w których nagrody finansuje się z wpływów od uczestników.

Na ogół wiąże się to z wyższymi opłatami, co nie zawsze można wychwycić w sieci. Dopiero gdy przychodzi rachunek, pojawia się refleksja, a czasami szok. Nie ulega wątpliwości, że za takie „zabawy" powinien zapłacić pracownik. Pouczenie zaś go o sposobie korzystania z telefonu ułatwi dochodzenie tych roszczeń, jeżeli podwładny nie będzie poczuwał się do zrekompensowania firmie doznanej szkody.

Kto zyskuje

Inna sprawa to korzyści, jakie może przynieść udział w konkursie. Załóżmy, że pracownik wysyła ze służbowej komórki 150 esmesów pod wskazany numer i wygrywa laptopa. Czyją własnością jest notebook – abonenta, tj. pracodawcy, czy pracownika? To już zależy od regulaminu gry – czy nagrody w niej przypadają nadawcy czy abonentowi. W większości znanych mi przypadków dostają je uczestnicy zabawy, a nie abonenci. Organizatorzy dobrze wiedzą, że gdyby było inaczej, mogliby mieć kłopoty z przekonaniem do quizu.

Broniąc się przed skutkami nieodpowiedzialnych zachowań pracowników przy wykorzystaniu sprzętu służbowego, poza ich pouczeniem obejmującym w szczególności bezwzględny zakaz używania komórek do różnych gier, konkursów, zabaw, można dodatkowo uprzedzić o formach kontroli wykorzystania aparatu.

Będą to np. billingi rozmów, co jednoznacznie wykluczy, czy pracownik nadużył zaufania pracodawcy. Wprawdzie krytykują to niektórzy prawnicy (gdyż narusza przepisy o ochronie danych osobowych), ale z drugiej strony trudno odebrać szefowi prawo do kontroli wykorzystania firmowego mienia, tym bardziej że brak zestawienia połączeń utrudni, a nawet uniemożliwi taką lustrację.

Gdy jednak mimo stosowania blokad, pouczeń itp. pracownik skusi się i zagra, szef może żądać, aby wyrównał wynikłą stąd szkodę, czyli zapłacił rachunek.

W mojej ocenie pracodawca ma prawo żądać wyrównania szkody w pełnej wysokości, bo o żadnej ograniczonej odpowiedzialności materialnej pracownika nie można mówić.

Ta ograniczona (do poziomu trzymiesięcznego wynagrodzenia) dotyczy bowiem wyłącznie wyrządzenia szkody z winy nieumyślnej.

Technika idzie naprzód

Problem wykorzystywania przez pracowników telefonów komórkowych będzie narastał. Głównie za sprawą stałego rozszerzania funkcji, do jakich te urządzenia mogą służyć, rozwoju nowych usług sieciowych, dostępu do Internetu itp. Warto pamiętać o tym zawczasu, niż potem zastanawiać się nad tym, czy użycie przez pracownika komórki do określonego celu (niekoniecznie tak ewidentnie niezwiązanego z pracą jak udział w konkursie) wiązało się z pracą i czy było konieczne.

Gdy przed laty telefonistki zatrudnione w jednej z pomorskich uczelni „wydzwoniły" w konkursach kilkaset tysięcy złotych, sprawa była głośna w całym kraju. Dzisiaj mało kto o niej pamięta. Szkoda, bo warto wyciągnąć z niej wnioski.

Autor jest radcą prawnym w spółce z o.o. Orłowski, Patulski, Walczak