Pracodawca ma prawo żądać potwierdzenia, że przeszkody, które wskazuje zatrudniony, rzeczywiście miały miejsce.
Nie każdy przełożony musi wiedzieć, gdzie wypoczywa jego pracownik. To szczególnie ważne i aktualne dla szefów wielu podwładnych, którzy utknęli w zagranicznych kurortach z powodu upadku biur podróży i w planowanym terminie nie pojawili się w pracy. Niektórzy z nich na transport do kraju czekali nawet tydzień. Tyle bowiem trwało zorganizowanie przez urzędy i instytucje zastępczego samolotu.
Jak usprawiedliwić taką nagłą sytuację? Rozporządzenie ministra pracy i polityki socjalnej z 15 maja 1996 r. w sprawie sposobu usprawiedliwiania nieobecności w pracy oraz udzielania pracownikom zwolnień od pracy (DzU nr 60, poz. 281 ze zm., dalej rozporządzenie) nie pozostawia złudzeń.
Jedną z przyczyn usprawiedliwiających absencję w pracy są zdarzenia i okoliczności, których co prawda przepisy nie wymieniają, ale uniemożliwiają one stawienie się podwładnego w firmie. Tu lista powodów jest właściwie nieograniczona, ale za każdym razem ten, który przeszkodził pracownikowi w dotarciu do zakładu, ocenia pracodawca. I ma tu pełną swobodę.
Ci, którzy mogą mieć kłopoty z przekonaniem przełożonych, co zahamowało ich terminowy powrót do pracy, powinni zadbać o właściwe udokumentowanie tych przyczyn.
Piotr Wojciechowski specjalista prawa pracy, współpracuje z Kancelarią Adwokacko-Radcowską Gujski Zdebiak
Komentuje Piotr Wojciechowski, specjalista prawa pracy, współpracuje z Kancelarią Adwokacko-Radcowską Gujski Zdebiak
Podstawowy obowiązek pracownika polega na świadczeniu pracy. Jeśli więc tego nie robi, musi wskazać, dlaczego.
Zazwyczaj wymaga to jeszcze potwierdzenia, nawet przy dość błahych powodach, gdy np. spóźnia się pociąg czy dochodzi do wyłączenia prądu w metrze, którym podwładny dojeżdża do pracy. W takiej sytuacji oświadczenie konduktora czy przewoźnika powinno przekonać pracodawcę o przeszkodzie w dotarciu do firmy.
Wyobrażam sobie też, że szef przyjmie nawet tłumaczenie wzywanego z urlopu pracownika, że nie pojawi się on w zakładzie, bo nie ma samolotu. To szef ocenia tę przeszkodę i jej prawdopodobieństwo.
Rozporządzenie w § 3 wylicza dowody usprawiedliwiające nieobecność w pracy. Dzieli je na urzędowe (np. zwolnienie lekarskie) oraz własne oświadczenia pracownika (np. o podróży służbowej odbytej w godzinach nocnych zakończonej nad ranem).
Z łatwością jednak można wyobrazić sobie inne dokumenty czy potwierdzenia. Zazwyczaj postanowienia w tej sprawie znajdują się w regulaminach pracy. A to oznacza, że szef respektuje np. oświadczenie pracownika czy potwierdzenie przez: urząd, instytucję, przewoźnika itp.
U feralnych urlopowiczów takim papierem stanie się każde zaświadczenie czy oświadczenie związane z nieprzewidzianym pobytem za granicą. Zapewne najtrudniej będzie o dokument z upadającego biura podróży, ale już pismo przewoźnika czy urzędu marszałkowskiego, że taką osobę transportowały, powinno wystarczyć.
Czy nadzwyczajną sytuację spowodowaną utknięciem na zagranicznej plaży lub lotnisku może wykorzystać ten pracownik, którego szef odwołuje z urlopu, a ten nie bardzo kwapi się z powrotem? Nawet taki, który nie ruszył się z kraju, a egipskie wybrzeże zna tylko z widokówek? Czy w takim wypadku wystarczy powołać się na brak transportu?
Pracodawca nie musi dawać wiary takiemu tłumaczeniu i może zażądać jakiegoś potwierdzenia historyjki pracownika. Ma jednak prawo ją uznać. To on o tym decyduje.
U wzywanych z urlopu ważne jest jednak, że taka osoba musi próbować stawić się w firmie najszybciej, jak się da. Tym bardziej że to pracodawca pokrywa koszty nagłego przyjazdu. Z reguły też taka dyspozycja odnosi się do najważniejszych osób w zakładzie i można zakładać wyższy poziom ich odpowiedzialności oraz dbałości o jego dobro niż u szeregowych pracowników.
Wśród przymusowych wczasowiczów spokojniejsi mogli być ci, którzy mieli jeszcze w zapasie kilka dni urlopu wypoczynkowego, a zwłaszcza jego limit na żądanie. Przeznaczyli je na to nieoczekiwane wydłużenie pobytu poza krajem. W takiej sytuacji wystarczy jeden telefon czy esemes do szefa z informacją, co się stało, i prośbą o dodatkowe wolne. Wypisanie wniosku urlopowego to działanie wtórne, które może poczekać.
Gorzej dla tych, którzy wykorzystali już urlop w całości. Ich przymusowe dłuższe wakacje nad egipskim wybrzeżem będą bardziej kosztowne. Szef wprawdzie może zrozumieć nadzwyczajną sytuację pracownika i potraktować ją jako usprawiedliwioną nieobecność w firmie, ale z pewnością za nią nie zapłaci. Zgodnie z art. 80 kodeksu pracy wynagrodzenie przysługuje za pracę wykonaną, a trudno mówić o jej realizacji, skoro podwładnego fizycznie nie ma firmie.