Niektórzy pracodawcy bezwzględnie wykorzystują pomysłowość kandydatów do pracy. Każdy przecież w czasie rekrutacji chce pokazać się z jak najlepszej strony. Zamiast jednak później zatrudnić osoby z najlepszymi pomysłami, odsyłają wszystkich z kwitkiem, zachowując dla siebie najciekawsze propozycje usprawnień działania firmy.
Niedobre praktyki
– Słyszałam od kandydata, że jedna z firm nie chciała zatrudnić go na stanowisku marketingowym, ale mimo to wykorzystała zaprezentowany przez niego podczas spotkania pomysł na kampanię promocyjną – mówi Monika Tryc z Antal International specjalizująca się w rekrutacji.
– Aby uniknąć takich wątpliwości, rekomendujemy naszym klientom, by w trakcie rozmów kwalifikacyjnych kandydaci dostawali do rozwiązania zadania niezwiązane bezpośrednio z ich działalnością – mówi Elżbieta Flasińska z Grupy Pracuj, do której należy Pracuj.pl. – W ten sposób też można sprawdzić pomysłowość kandydata i jego umiejętności.
Jedna z takich spraw zapewne już niedługo trafi do sądu.
– Wysłałem e-mail do prezesa dużej, nowoczesnej firmy – opowiada Wiesław Nowak. – Dołączyłem do niego swoje CV i autorskie opracowanie zmian w strategii firmy. Na ten list nie dostałem żadnej odpowiedzi, za to po kilku miesiącach przeczytałem w gazecie o nowej, rewolucyjnej strategii firmy w jej podejściu do klienta. W kilku punktach jota w jotę pokrywała się z moimi pomysłami. Po prawie roku prezes przesłał mi podziękowania za pomysły, ale odrzucił możliwość zapłaty za nie. Napisał, że firma musiała bardzo się napracować, by je wcielić w życie. Złożyłem im propozycję ugody na 200 tys. zł odszkodowania. Jeśli się to nie uda, to skieruję sprawę do sądu.
Prawa autorskie
Zgodnie z art. 12 ust. 1 ustawy z 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych (tekst jedn. DzU z 2006 r. nr 90, poz. 631 ze zm.) firma nabywa prawa do utworu stworzonego przez pracownika w wyniku wykonywania obowiązków ze stosunku pracy – z mocy prawa. Dodatkowa umowa reguluje zaś kwestię wynagrodzenia za korzystanie przez nią z dzieła.
– W wypadku kandydatów do pracy brakuje jednak skutecznej podstawy dochodzenia roszczeń – zauważa Piotr Wojciechowski z Kancelarii Gujski Zdebiak. – Przed zatrudnieniem pomysły można chronić jedynie jako dzieło. Zalecam wstrzemięźliwość w czasie rozmowy kwalifikacyjnej, aby uniknąć takich kłopotów.
Problem powstaje już na etapie kierowania roszczeń do odpowiedniego sądu. Skoro powstały one w związku z rozmową kwalifikacyjną, to właściwy powinien być sąd pracy. Ma to duże znaczenie ze względu na opłaty sądowe. Jeżeli bowiem pozew pracownika dotyczy kwoty nieprzekraczającej 50 tys. zł, to jest zwolniony z opłaty. Jeśli zaś żądanie tę kwotę przekracza, opłata sądowa wyniesie 5 proc. roszczenia. W wypadku Wiesława Nowaka będzie to więc aż 10 tys. zł.
masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl
Xawery Konarski adwokat z kancelarii Traple Konarski Podrecki i Wspólnicy
Same pomysły kandydata do pracy luźno przedstawione podczas rozmowy kwalifikacyjnej nie podlegają ochronie zagwarantowanej w prawie autorskim. Sytuacja zmienia się na korzyść kandydata, gdy zostaną w jakiś sposób utrwalone. Są one bowiem przeważnie utworami prawnoautorskimi. Jeżeli nie dojdzie do zatrudnienia kandydata, wykorzystanie tych materiałów bez jego zgody będzie niedopuszczalne. W praktyce kandydaci na stanowiska menedżerskie często zastrzegają w takim przypadku zapłatę kary umownej. Z dowodowego punktu widzenia ważne jest potwierdzenie, kto jest autorem materiałów przekazanych potencjalnemu pracodawcy. Służyć może temu np. tzw. data pewna uzyskana u notariusza.