Na wysokość sum gwarancyjnych w ubezpieczeniu odpowiedzialności cywilnej przedsiębiorca zwraca uwagę zwykle wtedy, gdy pojawia się zagrożenie wynikające z jakiegoś poważnego zdarzenia szkodowego. Wysokie roszczenie powoduje, że w firmie zaczyna się sprawdzanie posiadanych polis ubezpieczeniowych i szukanie w nich ratunku.
Nerwowe kalkulacje dotyczące tego, czy wystarczy pokrycia ubezpieczeniowego, nie zawsze kończą się pozytywnie. Może się zdarzyć i tak, że ubezpieczyciel wypłaci całą zagwarantowaną w polisie kwotę, a po resztę wyślę poszkodowanego do sprawcy zdarzenia, czyli do firmy. Wtedy zagrożony jest cały majątek firmy albo i prywatny przedsiębiorcy.
Przykład
Katastrofa budowlana na terenie Międzynarodowych Targów Katowickich z 28 stycznia 2006 kosztowała życie 65 osób, a ponad 170 zostało rannych.
Firma Międzynarodowe Targi Katowickie sp. z o.o. miała podpisaną polisę OC na znaczną kwotę, tj. na 5 milionów złotych. Kwota ta pokryła jedynie 10 – 20 proc. roszczeń. Resztą została obciążona spółka, projektanci, a nawet Skarb Państwa.
Eksplozja sporów
Najpierw trzeba odpowiedzieć sobie na pytanie: dlaczego pozornie dość wysoka suma gwarancyjna może nie wystarczyć na zaspokojenie wszystkich roszczeń poszkodowanych? Odpowiedź jest dość prosta.
Społeczeństwo przyjmuje obserwowaną w przeszłości na zachodzie postawę roszczeniową. Kategoria „pecha” przestała istnieć, jeśli jest możliwość obciążenia jego konsekwencjami czyjegoś majątku bądź skorzystania z polisy wystawionej przez ubezpieczyciela.
Masowość szkód może doprowadzić do wyczerpania sumy gwarancyjnej między innymi z powodu wysokich kosztów sądowych, zwłaszcza ponoszonych za granicą
Amerykanie nazwali to zjawisko w latach 70. „eksplozją sporów sądowych”. Polegało ono na ogół na tym, że każde nawet najdrobniejsze zdarzenie powodujące szkodę stawało się automatycznie podstawą do bardzo wysokich roszczeń. Przy okazji rosła aktywność adwokatów, którzy zaczęli się specjalizować w wyszukiwaniu klientów.
W ostatnim czasie powstało w Polsce bardzo dużo tzw. kancelarii odszkodowawczych, tj. podmiotów zajmujących się profesjonalnie (na ogół pracują w nich wykształceni prawnicy i fachowcy z innych dziedzin) formułowaniem i rozliczaniem roszczeń kierowanych wobec ubezpieczycieli.
Ich adresatem może się stać również każdy inny podmiot, w tym osobiście ponoszący odpowiedzialność z powodu braku ubezpieczenia bądź wyczerpania sumy gwarancyjnej.
Z cudzej kieszeń
Nie można także zapominać o innym zjawisku, również obserwowanym, zbadanym i opisanym w krajach zachodnich, nazywanym „efektem głębokiej kieszeni”. Jeżeli zobowiązanym z czynu niedozwolonego (tzw. wypadku) staje się przedsiębiorca albo osoba uprawiająca wolny zawód, to poszkodowany ma prawo domniemywać, że osiągają oni znaczne dochody, którymi mogą się z poszkodowanym podzielić. Roszczenia wobec nich nie muszą być „miarkowane” (jak to nakazuje prawo cywilne, np. w art. 440 k.c.), gdyż odpowiednie środki zawsze są do ich dyspozycji.
Przykład
W niewielkiej kopalni kamienia wapiennego operator spychacza holował za pomocą stalowej liny inną maszynę. W pewnym momencie lina zahaczyła o element hydrauliczny pojazdu ciągnącego. Kierowca wyszedł, aby odpowiednio ułożyć napiętą linę. Ona jednak nagle wystrzeliła, uderzając go w ramię i powalając na ziemię. Ręki nie dało się już uratować. Poszkodowanemu wypłacono należne świadczenia socjalne.
Dodatkowo właściciel kopalni wypłacał mu z własnej woli niewielką rentę. Pracownik dostał też pracę na innym stanowisku. Poszkodowany początkowo był zadowolony z tego stanu rzeczy. Jednak pod wpływem perswazji licznie go odwiedzających przedstawicieli firm odszkodowawczych wytoczył pracodawcy powództwo cywilne. Efektem było jednorazowe zadośćuczynienie, ok. 100 tys. zł, oraz renta wyrównawcza w wysokości 1,5 tys. zł miesięcznie.
Bezcenne zdrowie
Opisany w przykładzie przypadek dotyka najpoważniejszego problemu, który prowadzi do przekraczania sum gwarancyjnych, tj. zjawiska lawinowego wzrostu odszkodowań z tytułu szkód na osobie. Uszczerbki na ciele są obecnie utrapieniem ubezpieczycieli, którzy obserwują nie tylko wzrost ich liczby, ale również wysokości żądanych odszkodowań.
Nikogo nie szokują już zadośćuczynienia za uszkodzenie ciała na poziomie 200 – 300 tys. zł na osobę. Rekordy oscylują już w okolicach miliona złotych. Wyznacznikiem wysokości zadośćuczynienia z tytułu śmierci osoby bliskiej stała się również katastrofa smoleńska, po której Skarb Państwa zaproponował 250 tys. zł dla każdego poszkodowanego członka rodziny (ugody zawarło w tej sprawie 171 osób).
Z tego też względu ochrona ubezpieczeniowa w zakresie odpowiedzialności cywilnej może nie być łatwa do pozyskania dla podmiotów, które ze względu na specyfikę działalności związane są z integralnością cielesną i jej naruszaniem (szpitale, ZOZ-y, stacje diagnostyczne, gabinety lekarskie, dentystyczne). Przykładowo z zawierania umów ubezpieczenia odpowiedzialności cywilnej szpitali wycofały się praktycznie wszystkie podmioty na rynku.
Zawarcie ubezpieczenia jest możliwe jedynie w firmie PZU SA, która jako monopolista może właściwie podyktować każdą cenę; dodajmy, że zawarcie ubezpieczenia jest dla szpitala obowiązkowe. Dostrzegalna jest również tendencja do odmawiania wypłat odszkodowań z OC placówki medycznej, w czym pomagają one same, zwłaszcza w razie wyczerpania sumy gwarancyjnej.
Przykład
Pani Anna miała operację plastyczną przeszczepienia skóry. Kilka dni po operacji stwierdzono pojawienie się gronkowca złocistego (tzw. szpitalnego). PZU SA odmówił odszkodowania, twierdząc, że poszkodowana najpewniej sama doprowadziła do przeniesienia gronkowca.
Przykład
U pana Henryka dwa miesiące po pobycie w szpitalu stwierdzono wirusa żółtaczki zakaźnej typu C. Jego roszczenie wobec tej samej firmy ubezpieczeniowej nie zostało przyjęte ze względu na to, że „w tym czasie bywał też w innych miejscach, jak np. fryzjer, gdzie również mogło dojść do przeniesienia wirusa”.
Czarna seria
Niektóre grupy podmiotów rynkowych są szczególnie narażone na wystąpienie wielu, za to bardzo drobnych szkód. Tzw. szkody masowe czy inaczej szkody seryjne zwykle związane są z działalnością produkcyjną.
Wypuszczenie na rynek towaru, który spowoduje szkody u wielu naszych klientów, to nie tylko utrata dobrego imienia, lecz również konieczność rozpatrywania wielu uciążliwych, bo rozproszonych na różnych rynkach roszczeń. Masowość szkód może doprowadzić do wyczerpania sumy gwarancyjnej między innymi z powodu wysokich kosztów sądowych, zwłaszcza ponoszonych za granicą.
Warto również poddać analizie minimalną kwotę odszkodowania, jaka zostanie zapłacona z polisy. Może się bowiem okazać, że zawierając umowę przedsiębiorca nie wykupił tzw. klauzuli szkód seryjnych. Oznacza to, że ubezpieczyciel każde najdrobniejsze nawet zdarzenie będzie traktował jako oddzielną szkodę, a przy tym z każdej z nich dokona potrącenia tzw. udziału własnego – czy to procentowego, czy to kwotowego, po którą to kwotę znowu odeśle poszkodowanego do ubezpieczonego przedsiębiorcy.
Łatwo sobie wyobrazić, co stanie się przy ich masowości. Ważne jest również ustalenie minimalnej kwoty, od której ubezpieczyciel w ogóle zajmie się czyimkolwiek roszczeniem (tzw. franszyza integralna).
Odpowiedzialność podmiotu wprowadzającego na rynek produkt, który okaże się niebezpieczny, jest poddana dość obszernej regulacji kodeksowej. Nasz ustawodawca wprowadzając w życie postanowienia dyrektywy nr 374/85 Wspólnoty Europejskiej, podał w
(w art. 449
7
) dolny próg odpowiedzialności w wysokości 500 euro za szkody na mieniu (brak progu dla szkód na osobie).
Przykład
Pan Józef nabył antenę do swojego nadajnika CB-radio mocowaną za pomocą magnetycznej podstawy. Niestety, podczas jazdy magnes się odczepił i uderzył w tylną szybę jego audi A6. Szyba uległa uszkodzeniu.
Koszt naprawy wyniósł 1,7 tys. zł. Generalny importer na Polskę (podobnie jak jego ubezpieczyciel) odmówił zapłaty za szybę, bo szkoda nie przekroczyła 500 euro.
Nieograniczona odpowiedzialność
Powyższe ograniczenie ustawodawca równoważy rygorem odpowiedzialności na tzw. zasadzie ryzyka, czyli bez konieczności udowadniania czyjejkolwiek winy. Wystarczy stwierdzenie faktu, że szkoda została wyrządzona przez produkt przedsiębiorcy, który musi w takim wypadku przyjąć na siebie jej wszelkie konsekwencje. Ten korzystny dla poszkodowanych system dochodzenia odszkodowania przenosi na dystrybutora danego towaru obowiązek udowadniania, że w tym wypadku odpowiedzialności nie ponosi ani on, ani importer, ani też producent (podmioty te odpowiadają solidarnie), co nie jest proste. Odpowiedzialność ta nie podlega żadnym ograniczeniom co do jej górnej granicy.
Ustawodawca ingeruje również w sumy gwarancyjne w obowiązkowych ubezpieczeniach OC, ustanawiając ich minimum w aktach prawnych (największa grupa to tzw. OC zawodowe). W ogromnej większoś-ci przypadków przedsiębiorca ubezpieczając się, nie powinien ograniczać się do minimalnych sum gwarancyjnych. Tego rodzaju praktyka często bywa zgubna dla podmiotów objętych przymusem ubezpieczania.
Przykład
Architekt przy projektowaniu budynku popełnił błąd w instalacji pożarowej wielkiego centrum handlowego. Sprawa wyszła na jaw przy odbiorze urządzeń. Koszty przebudowy wyniosły grubo ponad 500 tys. zł, a utracone wskutek opóźnienia dochody ok. 200 tys. zł. Architekt posiadał ubezpieczenie obowiązkowe na kwotę minimalną 50 tys. euro.
Przykład
Lekarz okulista zawarł obowiązkowe ubezpieczenie na 25 tys. złotych. W wyniku złego rozpoznania choroby pacjent stracił jedno, a potem drugie oko. Kwota roszczeń to dużo ponad 200 tys. zł (ponadto koszt przystosowania zawodowego) oraz renta 1200 zł miesięcznie.
Ustawodawca nie pomoże
Niskie sumy gwarancyjne (chlubnym wyjątkiem jest tu OC pośredników ubezpieczeniowych, suma gwarancyjna to 1,5 mln euro) w ubezpieczeniach obowiązkowych zdają się nieraz zupełnie oderwane od rzeczywistości.
Szczególnie świadczenia rentowe, jakie mogą być zasądzone na rzecz poszkodowanych na osobie na ogół nie mieszczą się w sumach gwarancyjnych. Ich wypłata w dłuższym okresie całkowicie konsumuje sumę gwarancyjną. Dodatkowo świadczenia te podlegają waloryzacji, która proces ten przyspiesza.
Namawianie przedsiębiorców do zawierania ubezpieczeń na wysokie sumy gwarancyjne jest jednak o tyle niewdzięczne, że wysoka suma oznacza też większą składkę ubezpieczeniową (zależność ta nie jest jednak proporcjonalna). Nikt nie jest zainteresowany tym, aby płacić bardzo drogo za ochronę ubezpieczeniową.
Obniżenie składki można jednak uzyskać przez zastosowanie mechanizmów rynkowych, tj. przetarg na ubezpieczenie, bądź przez zastosowanie mechanizmów techniczno-ubezpieczeniowych (np. udziały własne w szkodzie czy zastosowanie lepszego systemu zabezpieczeń). W tych sprawach wskazane jest czasem czarnowidztwo i rozwinięta wyobraźnia.
Komentuje Paweł Sikora, prawnik, specjalista ds. ubezpieczeń
Wysokość sumy gwarancyjnej w polisie odpowiedzialności cywilnej powinna być zawsze dokładnie przeanalizowana przez przedsiębiorcę.
Realia rynkowe podpowiadają, czy jest ona wystarczająca w razie zdarzeń możliwych czy choćby tylko prawdopodobnych. W większości przypadków przedsiębiorca nie może się sugerować minimalną sumą gwarancyjną ustaloną w aktach prawnych.
Zmiany mentalności społeczeństwa powodują, że na sumach gwarancyjnych nie należy oszczędzać, bo nawet pozornie wysokie ich kwoty mogą ulec szybkiemu wyczerpaniu, nadwyżka do zapłacenia natomiast obciąży majątek przedsiębiorcy, jako odpowiedzialnego cywilnie.