Przekonała się o tym spółka Polkomtel, na którą UOKiK nałożył łącznie ponad 130 mln zł kary (decyzja nr DOK-1/2011).

Kontrola wiązała się z postępowaniem wyjaśniającym dotyczącym podejrzenia niedozwolonego porozumienia między firmami działającymi na rynku telewizji mobilnej. UOKiK uzyskał zgodę sądu na przeszukanie wszelkich pomieszczeń spółki.

Kilkadziesiąt minut spóźnienia

Kontrolę zaplanowano tak, by pracownicy UOKiK mogli wejść jednocześnie do kilku różnych firm. W przypadku Polkomtela to się nie udało. Gdy stawili się w recepcji, poinformowali o kontroli i poprosili o spotkanie z prezesem zarządu, pracownik zażądał informacji o przedmiocie kontroli.

Gdy usłyszał, że przekażą je bezpośrednio osobie upoważnionej, zgodził się zaprowadzić kontrolerów do biura zarządu. Gdy weszli do windy, inny pracownik skierował ich jednak do sali konferencyjnej.

Później powiadomiono ich o tym, że prezes ma spotkanie. Jeszcze kilkakrotnie mówiono, że spotkanie wciąż trwa, ale prezes już niebawem wyjdzie. Ostatecznie do spotkania doszło, ale dopiero po ponad godzinie.

UOKiK uznał to działanie za utrudnianie kontroli. Powołał się m.in. na orzecznictwo Sądu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, zgodnie z którym „za brak współdziałania w toku kontroli może zostać uznane nie tylko stricte brak współdziałania, lecz również zwlekanie z podjęciem współdziałania, czyli opóźnianie prowadzenia czynności przez kontrolujących”, a „brak zgody lub współdziałania kontrolowanego uniemożliwia kontrolującemu samodzielne dokonywanie czynności kontrolnych” (wyrok z 19 sierpnia 2003, XVII Ama 130/02).

–Uniemożliwienie niezwłocznego spotkania z osobą upoważnioną do reprezentowania kontrolowanego może umożliwić kontrolowanemu zniszczenie dowodów lub ich ukrycie. Nie ma przy tym zasadniczo znaczenia, czy kontrolowany opóźnia spotkanie o kilkadziesiąt minut, o kilka godzin czy jeszcze dłużej – napisano w uzasadnieniu decyzji.

UOKiK zarzucił też kontrolowanej uniemożliwienie zabrania dysku twardego. Był to dysk należący do kontrolerów, na który skopiowano zawartość skrzynek pocztowych pięciu pracowników Polkomtela, zaangażowanych w projekt telewizji mobilnej.

Dostęp do mejli pracowników

Dysk ten został oddany na przechowanie i zamknięty w oplombowanej szafie w budynku firmy. Gdy następnego dnia kontrolerzy chcieli go zabrać, przedstawiciele Polkomtela sprzeciwili się temu. Tłumaczyli, że są na nim również prywatne mejle pracowników i proponowali odczytanie zawartości na komputerze w siedzibie firmy.

To jednak nie satysfakcjonowało kontrolerów, którzy zwrócili uwagę, że każde odczytanie spowoduje jednocześnie zmianę zapisanego zbioru danych. Tymczasem odczyt za pomocą oprogramowania dostępnego przez UOKiK pozwoli również uzyskać dostęp do ukrytych czy wykasowanych plików.

Dlatego tak ważne jest posiadanie danych w formie niezmodyfikowanej. W decyzji o ukaraniu firmy przypomniano, że prezes UOKiK ma prawo żądać dostępu do każdych informacji i to on, a nie kontrolowany przedsiębiorca, decyduje, czy są istotne dla prowadzonego postępowania, czy nie.

Dlatego nie ma znaczenia, że wśród zabezpieczonych danych mogły być informacje prywatne pracowników.

Kary liczone w milionach

Kontrolerzy żądali też przekazania im dokumentów w formie papierowej. Firma spełniła tę prośbę, ale tylko połowicznie. W przekazanych odbitkach zaczerniła bowiem pewne fragmenty.

Tłumaczyła, że są one nieistotne dla postępowania, a stanowią tajemnicę przedsiębiorstwa. To jednak, zdaniem kontrolerów UOKiK, nie uprawniało przedsiębiorcy do odmowy przekazania dokumentów.

– Spółka faktycznie pozbawiła kontrolujących możliwości oceny, które z zawartych w dokumentach spółki informacji mogą stanowić dowód w sprawie, które natomiast wykraczają poza zakres prowadzonej kontroli – napisano w uzasadnieniu decyzji.

Wysokość nałożonej kary, jak na warunki polskie, była wyjątkowo znacząca. Wynikała z danych dotyczących przychodów firmy, ale też z polityki organów unijnych, zgodnie z którą tego typu naruszenia są uznawane za poważne i karane z całą surowością.

Jako przykład UOKiK podał karę nałożoną na spółkę E.ON Energie AG za samo złamanie pieczęci. Wyniosła on 38 mln euro.

Czytaj też:

Lepiej nie ignorować wezwania z urzędu

Zobacz serwis:

Firma » Kontrola w firmie