Moja praca składa się w zasadzie z samych podróży służbowych. Wyjeżdżam średnio trzy razy w tygodniu. Za każdą delegację dostaję diety i z racji tego że jeżdżę własnym samochodem, zwrot kilometrówki. Wszystko drożeje na czele z benzyną, a zwrot kosztów podróży ani drgnie – skarży się czytelnik.

Szansa na wyższe diety pojawiła się rok temu. Za dobę podróży służbowej pracownik miał otrzymać 30 zł zamiast 23 zł, a za nocleg 45 zł zamiast 34,50 zł. O 1,40 zł wyższe miały być także pieniądze na dojazd lokalnymi środkami komunikacji.

Takie zmiany przewidywał projekt rozporządzenia ministra pracy i polityki społecznej w sprawie wysokości oraz warunków ustalania należności przysługujących pracownikowi zatrudnionemu w państwowej lub samorządowej jednostce sfery budżetowej z tytułu podróży służbowej na obszarze kraju i poza granicami kraju.

Zapytaliśmy Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, co się z nimi dzieje, bo obietnice ulotniły się jak kamfora. Poinformowano nas, że kontynuacja prac zapoczątkowanych w 2010 r. jest przewidziana w planach legislacyjnych na I półrocze 2011. Zmiana przepisów obejmie scalenie dwóch rozporządzeń o podróżach krajowych i zagranicznych w jedno, zmianę stawek diet krajowej i zagranicznych oraz zagranicznych limitów noclegów. Zakończenie prac legislacyjnych resort planuje na czerwiec 2011.

Kwestia kilometrówek nie wygląda lepiej. Ostatnio były waloryzowane w 2007 r. Wtedy za benzynę płaciliśmy ok. 4,32 zł. Teraz ok. 5,25 zł. Oczywiście ktoś powie, że mimo wzrostu benzyny kilometrówka w porównaniu z rzeczywistym kosztem benzyny i tak jest cały czas znacząco wyższa. To prawda, ale przykładowo strata na 20 tys. km delegacji krajowej wynosi ok. 1500 zł. Dla osób, których praca polega głównie na jeżdżeniu własnym samochodem, to niemało, szczególnie że oprócz benzyny ponoszą  droższy niż w 2007 r. koszt eksploatacji samochodu. W dalszej części tekstu zrobiliśmy  przykład wyliczenia, które pokazuje tę różnicę. Krajowa Izba Gospodarcza zaapelowała do Ministerstwa Infrastruktury o odpowiednie zmiany.

Zapytaliśmy resort, co się w tym zakresie dzieje i w jakim kierunku podążają.

„W opinii resortu, maksymalna wysokość przedmiotowych stawek nadal umożliwia pokrywanie ponoszonych przez pracowników kosztów używania pojazdów do celów służbowych. Niemniej jednak, ministerstwo podjęło działania w celu wykonania szczegółowej analizy ekonomicznej w zakresie adekwatności ww. stawek do aktualnych przeciętnych kosztów eksploatacji pojazdów. Po jej uzyskaniu, resort rozważy możliwość podjęcia działań legislacyjnych mających na celu zmianę wysokości stawek za 1 km przebiegu pojazdów” – pisze w tekście do „Rz” Mikołaj Karpiński, rzecznik prasowy resortu.

Nie pozostaje zatem nic innego, jak uzbroić się w cierpliwość. Nie jest to jednak łatwe, szczególnie że  podróżujący pracownicy borykają się z jeszcze innymi problemami.

– W naszej firmie szef zupełnie nie respektuje przepisów o nadgodzinach pracowniczych. Przyjął za słuszność, że one w podróży służbowej w ogóle nie występują – opisuje kolejny czytelnik. Jeszcze inny skarży się, że pieniędzy z tytułu podróży służbowych w ogóle nie dostaje, bo z jego umowy o pracę wynika, że miejscem pracy jest cała Polska.

Bez względu na to gdzie jedzie i jak długo taka podróż trwa, pobory obejmują jedynie pensję stałą. Pracodawcom, którzy kombinują w ten sposób, przypominamy, że zbyt szeroko określone miejsce pracy może się okazać pod względem finansowym skórką za wyprawkę. Zanim jednak przejdziemy do jego szczegółów, przypomnijmy sobie podstawowe zasady delegacji.

Czytaj też artykuły:

Zobacz więcej w serwisach:

Kadry i płace

»

Podróże służbowe i ryczałty samochodowe

Podatki i księgi

»

Samochód i podróże

»

Podróże służbowe

»

Podróże i ryczałty pracownika