Prawo antymonopolowe zakazuje zawierania porozumień pomiędzy przedsiębiorcami, których celem lub skutkiem jest wyeliminowanie, ograniczenie lub naruszenie w inny sposób konkurencji.

Niekiedy jednak przedsiębiorcy nie są świadomi tego, że podejmowane przez nich działania mogą zostać uznane przez organ antymonopolowy za zaangażowanie w antykonkurencyjne porozumienie.

Wynika to przede wszystkim z faktu, że na gruncie prawa konkurencji pojęcie „porozumienie” jest rozumiane bardzo szeroko, wykraczając znacznie poza potoczne rozumienie tego słowa.

Wielu przedsiębiorców błędnie też uznaje, że ze względu na rodzaj prowadzonej działalności czy jej ograniczoną skalę wszystkie zawierane przez nich porozumienia nie podlegają ocenie na gruncie prawa konkurencji.

[srodtytul]Nie tylko umowy... [/srodtytul]

Do porozumień zaliczamy nie tylko same umowy pomiędzy przedsiębiorcami, ale także tzw. uzgodnione praktyki czy też uchwały związków przedsiębiorców.

[b]Często sama wymiana informacji o charakterze poufnym, bez dokonywania jakichkolwiek ustaleń co do przyszłych zachowań, jest uznawana za nielegalne porozumienie[/b] ze względu na to, że zwiększa przejrzystość rynku i eliminuje stan niepewności co do zachowań jego uczestników.

Nieistotne dla negatywnej oceny zachowań przedsiębiorców jest to, czy porozumienie zostało rzeczywiście wprowadzone w życie, czy przedsiębiorcy spotykali się regularnie, czy tylko jeden raz, czy osiągnięto zgodę co do wszystkich aspektów porozumienia oraz czy każdy z uczestników brał udział w zmowie przez cały okres trwania porozumienia.

Jeśli przedsiębiorcy swoim działaniem mogli potencjalnie naruszyć konkurencję, wszystkie te czynniki mają drugorzędne znaczenie i mogą jedynie wpływać na wysokość kary nałożonej przez organ antymonopolowy.

[ramka][b]Przykład[/b]

Przejawem uczestnictwa w porozumieniu nie musi być aktywne działanie, wystarczy pasywna akceptacja.

Dlatego nawet sama obecność na spotkaniu, na którym były poruszane zakazane tematy, choćby dany przedsiębiorca nie uczestniczył w rozmowach, może być przyczyną nałożenia na niego kary. [/ramka]

[srodtytul]...i nie tylko między konkurentami[/srodtytul]

Co istotne, z porozumieniami antykonkurencyjnymi mamy do czynienia nie tylko w stosunkach pomiędzy konkurentami, ale także w ramach tzw. relacji wertykalnych, to jest w stosunkach dostawca – dystrybutor. W większości przypadków są to niezależni przedsiębiorcy działający na własny rachunek, dlatego uzgodnienia między nimi podlegają ocenie w świetle prawa konkurencji.

Dostawca nie może więc nawet z uczestnikami „własnej” sieci dystrybucji wchodzić w niedozwolone porozumienia. Wyjaśnienia producenta, że jego działania zmierzają jedynie do zachowania jednolitości sieci dystrybucyjnej lub dbania o wizerunek swojej marki, będą bez znaczenia, jeśli inicjowane przez niego działania będą miały zakazany charakter (jako przykład można wskazać narzucanie dystrybutorom sztywnych lub minimalnych cen odsprzedaży).

[srodtytul]Przymus to słaba obrona[/srodtytul]

Z punktu widzenia oceny zachowań przedsiębiorców nie będzie wymówką, że zostali oni „zmuszeni” przez innego przedsiębiorcę do uczestnictwa w niedozwolonym porozumieniu.

Często dystrybutorzy przyjmują taką postawę, zakładając, że w razie problemów odpowiedzialność spadnie na silniejszego dostawcę, bo to z jego inicjatywy zawarto porozumienie. Niestety, tego typu „przymus” może stanowić jedynie okoliczność łagodzącą, jednak nie wpłynie na negatywną ocenę porozumienia.

Przymus w prawie konkurencji jest rozumiany niezwykle wąsko. Nie chodzi tu o konieczność o charakterze ekonomicznym, z jaką zazwyczaj mamy do czynienia w stosunkach pomiędzy dużo silniejszym producentem a podporządkowanym mu gospodarczo dystrybutorem, lecz raczej o przymus o charakterze państwowym wynikającym z przepisów prawa.

W tym wypadku także wskazane jest zachowanie ostrożności, gdyż tylko przymus, który całkowicie odbiera przedsiębiorcom swobodę zachowań, będzie powodował, że dane porozumienie nie będzie oceniane jako antykonkurencyjne.

Przepisy prawa, których stosowanie ma jedynie charakter opcjonalny lub które pozwalają na określone zachowanie, lecz jednocześnie go nie nakazują, nie będą stanowiły dla przedsiębiorcy obrony przed oskarżeniem o zawarcie zakazanego porozumienia.

[srodtytul]Cel czy skutek?[/srodtytul]

Prawo konkurencji sankcjonuje porozumienia, których celem lub skutkiem jest naruszenie konkurencji. [b]Dla negatywnej oceny porozumienia wystarczy więc tylko wystąpienie zakazanego celu. [/b]

Co ciekawe, nie chodzi tu o cel rozumiany jedynie jako subiektywną intencję stron do osiągnięcia określonego celu, ale o obiektywny cel porozumienia oceniany w kontekście ekonomicznym. Istnieje pewna kategoria porozumień, które z samej swojej natury mają potencjał ograniczenia konkurencji, należą do nich m.in. porozumienia cenowe czy podział rynku.

Tego typu porozumienia co do zasady są zakazane niezależnie od tego, czy wywołują jakikolwiek antykonkurencyjny skutek. Z drugiej strony nawet jeśli porozumienie nie jest uznawane za ograniczające konkurencję co do celu, nie można wykluczyć, że ograniczenia, które wprowadza, wywierają zakazany skutek.

Antykonkurencyjny efekt może wystąpić zwłaszcza w sytuacji, gdy uczestnicy porozumienia posiadają wysokie udziały w rynku.

[ramka][b]Ważne[/b]

Pod lupą organów antymonopolowych znajdują się nie tylko oficjalne spotkania, ale także towarzyskie imprezy, a dowodem zawiązania nielegalnego spisku może stać się e-mail, SMS, notatka w kalendarzu czy też nawet rachunek z restauracji.

Kilka za dużo wypowiedzianych słów w trakcie nieformalnego spotkania może zyskać status dowodu zawarcia niedozwolonego porozumienia.[/ramka]

[ramka][b]Poważne zagrożenia[/b]

W ostatnim czasie można zaobserwować szczególną aktywność prezesa UOKiK w zakresie zwalczania antykonkurencyjnych porozumień, zwłaszcza w stosunkach dostawca – dystrybutor.

Prezes UOKiK ma do dyspozycji różnorodne narzędzia, które pozwalają mu wykrywać i karać przedsiębiorców zawierających niedozwolone porozumienia.

Wśród nich, oprócz m.in. skarg, wniosków o leniency (czyli wniosków o odstąpienie od nałożenia kary lub jej obniżenie wobec tego przedsiębiorcy, który sam powiadomił prezesa UOKiK o zakazanym porozumieniu, którego jest uczestnikiem) czy przeszukań, można wymienić także często wykonywane przez UOKiK badania rynku, w których przedsiębiorca jest proszony o odpowiedź na szczegółowe pytania dotyczące praktyki własnej lub całego rynku, a także o dostarczenie do UOKiK kopii stosowanych umów lub innych dokumentów.

W takich sytuacjach nieraz okazuje się, że dokumenty skrywają często zupełnie zapomniane i niewykonywane w praktyce klauzule, które mogą być zinterpretowane jako ograniczające konkurencję, narażając strony porozumienia na dotkliwe kary do 10 proc. przychodów.[/ramka]

[i]Marcin Kolasiński jest radcą prawnym w zespole prawa konkurencji, Baker & McKenzie Gruszczyński i Wspólnicy Kancelaria Prawna Katarzyna Mrzygłód jest tam prawnikiem [/i]