Rząd chce zniesienia regulacji przyznającej pracownikom w spółkach powstałych w drodze komercjalizacji szczególnego (pracowniczego) prawa wyboru przedstawicieli do zarządu czy rady nadzorczej. Taka propozycja znalazła się w projekcie ustawy o zasadach wykonywania niektórych uprawnień Skarbu Państwa autorstwa Ministerstwa Skarbu Państwa (jest w konsultacjach społecznych).

 Reprezentanci załogi nie znikną z władz spółek od razu. Osoby, które w dniu wejścia w życie niniejszej ustawy będą członkiem zarządu lub rady nadzorczej, pozostaną nim na zasadach dotychczasowych do czasu wygaśnięcia ich mandatów.

Uczestnictwo pracowników w radach nadzorczych spółek powstałych z komercjalizacji przedsiębiorstw państwowych zostało ustawowo zagwarantowane na początku transformacji ustrojowej jako swego rodzaju kontynuacja samorządu pracowniczego. MSP uznało, że po 20 latach przemian demokratycznych i rynkowych nie ma ono uzasadnienia.

 – Pracownik jest tak samo dobrym udziałowcem, jak ten co kupił akcje na rynku. Jakim prawem pozbawia się prawa głosu w radzie załogę, która czasem jest potencjalnym właścicielem firmy, jeśli nie jest przeznaczona do prywatyzacji? To łamanie paktu o przedsiębiorstwie. Będziemy protestować – mówi Andrzej Radzikowski, wiceprzewodniczący OPZZ.

[srodtytul] Wyciek informacji[/srodtytul]

– Obligatoryjny udział pracowników w radach nadzorczych spółek z udziałem Skarbu Państwa to wyraz idei socjalnej gospodarki rynkowej ukształtowanej w Niemczech ponad 60 lat temu, która nie odpowiada wyzwaniom współczesności – wskazuje prof. Michał Romanowski, członek Komisji Kodyfikacyjnej Prawa Cywilnego, który sporządził na zlecenie rządu memorandum na ten temat.

Jego zdaniem konflikt interesów zagraża wyciekaniem informacji poufnych ze spółki. Lojalność wobec wyborców powoduje bowiem znaczne poszerzenie kręgu osób potencjalnie do nich dopuszczonych, co utrudnia zachowanie ich w tajemnicy.

– Argument, że rolę przekaźnika informacji dla załogi przejęły rady pracowników, jest błahy, bo po pierwsze rad jest mało, a po drugie otrzymują informację przefiltrowaną. Przedstawiciele załóg w zarządach i radach nadzorczych mają zaś dostęp do informacji z pierwszej ręki – mówi prof. Jerzy Wratny z Uniwersytetu Rzeszowskiego.

[srodtytul]Bez kompetencji[/srodtytul]

Kolejnym argumentem za zmianą składu rad nadzorczych ma być brak kompetencji merytorycznych pracowników. Problem został zauważony w Niemczech, kolebce pracowniczej partycypacji. Zwłaszcza spółki akcyjne to bardzo złożone przedsięwzięcia gospodarcze, więc efektywna kontrola zarządu wymaga specjalistycznej wiedzy o prawie, ekonomii, zarządzaniu, marketingu. Dobór pracowników odbywa się tymczasem według tego, jak sobie radzą na danym stanowisku pracy. W efekcie desygnowane są osoby o zbyt niskich kwalifikacjach jak na taki mandat.

Z takim argumentem nie zgadza się prof. Jerzy Wratny. Jego zdaniem przedstawiciele załogi całkowicie pozbawieni przygotowania merytorycznego powinni odbyć przeszkolenia ze znajomości prawa spółek, prawa handlowego itd.

– Zresztą nie jest rolą reprezentantów załogi wnoszenie na posiedzenia rad nadzorczych fachowej wiedzy menedżerskiej. Oni wnoszą informacje o nastrojach i opiniach pracowników i w tej roli są niezastąpieni – dodaje prof. Wratny.

masz pytanie, wyślij e-mail do autorów

[mail=m.domagalski@rp.pl]m.domagalski@rp.pl[/mail],

[mail=t.zalewski@rp.pl]t.zalewski@rp.pl[/mail]