Od kilku lat firma, która nie uzupełni na wezwanie dokumentów przetargowych, traci wadium. Przepis ten jest powszechnie krytykowany, gdyż przedsiębiorcy często po prostu nie wiedzą, czy przedstawiane przez nich papiery usatysfakcjonują zamawiającego. Co więcej, nie zawsze mają wpływ na ich treść. Wystarczy, że bank pomyli się w zaświadczeniu o zdolności kredytowej, a wykonawcy przepadają pieniądze.

– Dochodzi do absurdalnych sytuacji, gdy przedsiębiorcy sami dowodzą, że ich oferta podlega odrzuceniu. W takiej sytuacji zamawiający nie może bowiem wzywać do uzupełnienia dokumentów, a więc nie grozi przepadek wadium – ubolewa Piotr Trębicki, radca prawny prowadzący kancelarię pod własnym nazwiskiem.

[srodtytul]Sąd Najwyższy interpretuje[/srodtytul]

W małych przetargach wadium wynosi kilka czy kilkanaście tysięcy złotych. Są jednak i takie, w których firmy tracą miliony. Jeśli uważają, że niesłusznie, nie zawsze wiedzą, gdzie szukać sprawiedliwości. Krajowa Izba Odwoławcza w zdecydowanej większości wyroków uznaje, że orzekanie nie leży w jej gestii i należy do sądów powszechnych.

Sprawę próbował wyjaśnić prezes Urzędu Zamówień Publicznych, który wniósł skargę kasacyjną. Sąd Najwyższy co prawda odmówił jej przyjęcia, gdyż nie dopatrzył się istotnego zagadnienia prawnego, niemniej wypowiedział się merytorycznie. Z [b]postanowienia Sądu Najwyższego (V CSK 456/09)[/b] wynika, że przedsiębiorcy, którym bezprawnie zatrzymano wadium, mają się prawo odwoływać do KIO. „Odwołanie przysługuje wyłącznie od niezgodnej z przepisami ustawy czynności zamawiającego podjętej w postępowaniu o udzielenie zamówienia. (...) zatrzymanie wadium w tym sformułowaniu się mieści” – napisał w uzasadnieniu SN.

Czy stanowisko SN sprawi, że KIO zacznie rozstrzygać spory dotyczące zatrzymania wadium?

– Trudno dzisiaj przesądzać, czy postanowienie to odbije się na naszym orzecznictwie – mówi Marzena Ordysińska, rzecznik KIO. – Proszę pamiętać, że izba ma prawo uwzględniać jedynie odwołania mające wpływ na wynik postępowania. Jeżeli zarzut niesłusznego zatrzymania wadium jest jedynym podnoszonym przez odwołującego, KIO może nie znaleźć podstaw do uwzględnienia odwołania – zauważa.

[srodtytul]Opłata gorsza niż wadium[/srodtytul]

Część przedsiębiorców wolałaby, by to KIO badała zasadność zatrzymania wadium. Wyrok zapada tu bowiem dużo szybciej niż przed sądem powszechnym. Nie brakuje jednak i przeciwników tego rozwiązania.

– [b]Oznaczałoby ono, że firma niezadowolona z wyroku KIO wraz ze skargą do sądu wnosiłaby częstokroć opłatę wyższą niż wadium. Jest ona bowiem obliczana od wartości zamówienia z górną granicą sięgającą nawet 5 mln zł.[/b] Wnosząc pozew do sądu powszechnego, przedsiębiorca płaci dziś wpis stanowiący 5 proc. wartości przedmiotu sporu, czyli zatrzymanego wadium – zauważa Jarosław Jerzykowski, radca prawny w kancelarii Jerzykowski i Wspólnicy.

Jest też dodatkowy problem. W przetargach do tzw. progów unijnych odwołanie przysługuje tylko wobec kilku wyliczonych enumeratywnie czynności. Nie ma wśród nich zatrzymania wadium. A to oznacza, że siłą rzeczy KIO nie mogłaby rozstrzygać związanych z tych sporów. – Czy to oznacza, że w sprawach o niższych wartościach decydowałby sąd, a w sprawach liczonych w dziesiątkach milionów złotych KIO? – zastanawia się Jerzykowski.

[ramka][srodtytul]Po co ten przepis[/srodtytul] [b] Zasadniczą rolą wadium jest zabezpieczenie przed sytuacją, gdy firma, która wygra przetarg, z jakichś względów nie chce zawrzeć umowy. [/b]Przed kilkoma laty ustawodawca doszedł do wniosku, że groźba utraty wadium pozwoli też ukrócić zmowy cenowe. Zdarzało się bowiem, że powiązane ze sobą firmy składały kilka ofert, a potem celowo nie uzupełniały dokumentów przy tańszych, aby zmusić zamawiających do wybrania droższych. Problem polega na tym, że przepis ten uderzył w uczciwych przedsiębiorców, którzy często nie zdają sobie sprawy, iż ich dokumenty zawierają jakieś braki. Tymczasem zmowy cenowe wciąż są możliwe (np. poprzez odmówienie poprawienia celowo popełnionego błędu). Dlatego też pracując nad jedną z ostatnich nowelizacji, UZP zaproponował wykreślenie tego przepisu. Zaprotestowało jednak wówczas wiele ministerstw i ostatecznie został on utrzymany. Krytycy uważają, że w praktyce stanowi sposób na dodatkowe źródło dochodów dla urzędów.[/ramka]

[i]masz pytanie, wyślij e-mail do autora [mail=s.wikariak@rp.pl]s.wikariak@rp.pl[/mail][/i]