Profesor Grzegorz Domański krytycznie odnosi się do wydłużających się ponad trzy miesiące praktyk delegowania członków rady nadzorczej do wykonywania czynności członków zarządu spółki akcyjnej (“[link=http://www.rp.pl/artykul/317906.html]Gdy prezes spółki zostaje zawieszony[/link]”, “Rz” z 10 – 11 czerwca). Autor zauważa, że instytucja ta, określona w kodeksie spółek handlowych jako czasowa (art. 383 § 1 – “na okres nie dłuższy niż trzy miesiące”; ten i pozostałe przepisy odnoszą się do [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=562B7531C1169B838FE99573489B2B0D?id=133014]k.s.h.[/link]), często przeradza się w stan permanentny, przy pełnej, jak uważa (z czym nie sposób się zgodzić, uwzględniając także sądy rejestrowe poza Warszawą), akceptacji sądów rejestrowych.

Profesor dostrzega także, iż możliwość zawieszania członków zarządu spółki akcyjnej nie jest w żaden sposób limitowana przez ustawę; mogą oni zostać wedle uznania rady nadzorczej zawieszeni do momentu uchylenia uchwały zawieszającej. Podejmując jednak uchwałę o zawieszeniu takiej osoby, należy wziąć pod rozwagę kwestię delegowania członka rady nadzorczej do czasowego wykonywania funkcji zarządcy. Wydłużenie takiego stanu ponad trzy miesiące jest – według autora – niezgodne z bezwzględnie obowiązującym art. 383 § 1, a także z przepisami zakazującymi łączenia stanowiska nadzorcy ze stanowiskiem zarządcy.

Za bezsporny uznać należy fakt, że art. 383 § 1 (przepis w tym brzmieniu obowiązuje od 15 stycznia 2004 r.) ogranicza do trzech miesięcy czas delegacji członka rady nadzorczej do wykonywania czynności członka zarządu. Ustawodawca wprowadził tę instytucję ze względu na występujące nadużycia; często dochodziło do sytuacji, kiedy członek rady nadzorczej spółki akcyjnej de facto stawał się “stałym” członkiem zarządu.

Profesor uważa jednak, że wraz z zakończeniem okresu trzech miesięcy, podczas których członek rady nadzorczej wykonywał – na podstawie delegacji (uchwały rady nadzorczej) – czynności zawieszonego członka zarządu, istnieje bezwzględny zakaz powoływania tego samego bądź nawet innego członka rady nadzorczej do ponownej delegacji na stanowisko członka zarządu. Tego kategorycznego poglądu nie sposób zaakceptować.

[srodtytul]Brak wyraźnego zakazu [/srodtytul]

Moim zdaniem zakaz powtórnej delegacji nie jest bezwzględny.

Nie ulega wątpliwości, że przyznając radzie nadzorczej prawo do delegowania jej członka do pełnienia funkcji członka zarządu, ustawodawca miał na celu zagwarantowanie płynnego funkcjonowania zarządu jako głównego organu prowadzącego sprawy spółki. Instytucja ta ma zapobiec sytuacji, gdy np. z powodu niemożności sprawowania funkcji przez któregoś z członków zarządu organ ten (a zatem spółka) nie może sprawnie działać. Nie może ono być oczywiście utożsamiane ze swego rodzaju “przejściem” członka rady nadzorczej do zarządu. Ma to raczej na celu upłynnienie działalności zarządu (np. w sytuacjach kryzysowych).

Dlatego redelegacja członka rady nadzorczej nie powinna być – i według mnie nie jest – przez obowiązujące przepisy prawa wykluczona. K. s. h. nie przewiduje nigdzie zakazu takiej redelegacji. Skoro takiego zakazu nie ma, nie należy go domniemywać. W prawie spółek, jako części prawa prywatnego, obowiązuje ogólna zasada autonomii woli podmiotów prawa. Autonomia taka może zostać ograniczona jedynie obowiązującymi przepisami prawa i zasadami współżycia społecznego. Dlatego powinno się indywidualnie rozpatrywać takie przypadki i dopiero wówczas, gdyby istniało choćby tylko przypuszczenie wykorzystania redelegacji do obejścia prawa (tj. jej instrumentalizacji), należałoby jej zakazać.

We wskazanym artykule autor odnosi się do wykonywania czynności członka zarządu przez członka rady nadzorczej jedynie w sytuacji zawieszenia zarządcy przez radę. Należy tu koniecznie zwrócić także uwagę na inne przyczyny, z powodu których członek zarządu nie może sprawować powierzonej mu funkcji, takie jak: choroba, dłuższy wyjazd, śmierć, odwołanie zarządu przy konieczności wyboru nowego zarządu w drodze (nierzadko długotrwałego) konkursu etc. W takich sytuacjach bezsprzecznie istnieje także możliwość delegowania członka rady nadzorczej do wykonywania czynności “nieobecnego” członka zarządu.

Konieczne jest zwrócenie także uwagi na przypadki nietypowe, ale potwierdzające w sposób bezsporny możliwość re-delegacji członka rady nadzorczej. Weźmy za przykład kazus, kiedy członek zarządu musi być wybierany w drodze konkursu (który bywa procesem długotrwałym i nierzadko nie kończy się sukcesem “przy pierwszym podejściu”), podczas którego kandydat na to stanowisko w zarządzie spółki np. nagle rezygnuje z ubiegania się o to stanowisko albo, co gorsza, umiera. Wtedy po raz kolejny należy wszcząć cały proces rekrutacji (konkursu).

W sytuacji gdy przedłużenie delegacji członka rady do zarządu nie byłoby możliwe, do momentu wyboru nowego członka zarządu nie byłoby w spółce pełnego organu decyzyjnego. Jest to szczególnie kłopotliwe, gdy statut spółki przewiduje stałą liczbę członków zarządu, gdyż nie będzie mógł właściwie podejmować decyzji.

Sytuacja będzie jeszcze poważniejsza, jeżeli zarząd jest jednoosobowy. W tym przypadku zarząd przestałby istnieć, co może skutkować – a jest to eufemizm – znacznym utrudnieniem w funkcjonowaniu spółki. W sytuacji takiej, wedle zdania profesora (przyjmijmy, że minęłyby już ustawowe trzy miesiące) należałoby bezwzględnie zakazać członkowi rady nadzorczej prawa do bycia delegowanym do zarządu. Dlatego jedynym słusznym rozwiązaniem powyższej kwestii wydaje się powtórna delegacja członka rady nadzorczej (tego, który był delegowany do zarządu, lub innego), wdrożonego już w system zarządzania spółki i zapewniającego spółce dalsze, płynne, ale oczywiście czasowe, działanie.

Zgoda na redelegację członków rady nadzorczej do wykonywania czynności członków zarządu jest więc niekiedy, w uzasadnionych przypadkach, koniecznym elementem istnienia spółki akcyjnej. Oczywiście instytucja ta nie może być nadużywana; w takim bowiem przypadku należałoby się stanowczo opowiedzieć przeciwko niej. Ale trzeba to udowodnić.