Zbywanie udziałów służy zmianom grona wspólników. Dzięki niemu nowe osoby mogą zastępować dotychczasowych współwłaścicieli firmy. Transakcja, na mocy której dochodzi do zmiany grona wspólników, nie jest zbyt skomplikowana.
Od razu musimy zastrzec, że pojęciem „zbycie udziałów” posługujemy się tu dość dowolnie. Formalnie rzecz biorąc, [b]udziały można sprzedawać tylko w spółce z ograniczoną odpowiedzialnością. [/b]W innych bądź to sprzedaje się akcje, bądź to – jak w spółkach osobowych – przenosi przysługujący wspólnikowi ogół praw i obowiązków.
[srodtytul]Ograniczone możliwości[/srodtytul]
Zbycie udziałów wymaga zawarcia umowy. Wystarczy, że wynika z niej wola przeniesienia udziałów. W spółce z o.o. nie obejdzie się bez wizyty u notariusza. Przepisy o formie umowy wymagają, ażeby poświadczył on podpisy, które strony pod nią złożyły. Tekst umowy strony mogą napisać sobie same. Za usługę notariusz ma prawo wziąć – w zależności od ceny za udziały, jaką sprzedawcy uda się uzyskać od nabywcy – do 300 zł. Jest to górna stawka, można negocjować niższą.
Nie jest natomiast potrzebne wydawanie nabywcy jakichś dodatkowych dokumentów. [b]Udziały w spółce z o.o. nie mają formy papierów wartościowych, dlatego wystarczy zawarcie umowy. [/b]
Nieco inaczej jest przy zbywaniu akcji. Te dokumenty trzeba bowiem przynajmniej wydać (akcje na okaziciela), a także złożyć stosowne oświadczenie (akcje imienne).
[srodtytul]Inaczej w spółce osobowej[/srodtytul]
Wspólnik w spółce osobowej – zanim zabierze się do transakcji – powinien przejrzeć jej umowę. Udział w osobowej spółce handlowej można przenieść na kogoś tylko wtedy, gdy umowa tej firmy na to pozwala. W przeciwnym wypadku składu właścicieli w ten sposób zmienić nie sposób.
Jednak samo wprowadzenie do umowy spółki postanowienia przewidującego zbywanie udziałów czasem nie wystarczy do zmiany wspólnika. Do tego potrzebna jest jeszcze dodatkowa klauzula. Jeśli bowiem w umowie nie znalazł się jakiś odmienny przepis, to ogół praw i obowiązków wspólnika spółki osobowej można przenieść na inną osobę tylko po uzyskaniu pisemnej zgody pozostałych wspólników.
[ramka][b]Przykład 1[/b]
W spółce jawnej jest czterech wspólników. Jeden z nich postanawia przenieść swe uprawnienia na osobę trzecią. Aby jednak do tego doszło, będzie musiał uzyskać zgodę reszty współwłaścicieli.[/ramka]
W jaki sposób taką zgodę wyrazić? Ustawa tego nie precyzuje. W książkach prawniczych mowa jest na ogół o formie pisemnej.
[srodtytul]Uwaga na zgodę[/srodtytul]
Również w spółce z o.o. warto przed dokonaniem transakcji zajrzeć do umowy spółki. Tam mogło bowiem zostać zapisane istotne ograniczenie swobody strony w tym względzie. Kodeks pozwala bowiem uzależnić zbycie udziału w spółce od jej zgody albo ograniczyć tę operację w jakiś inny sposób.
[ramka][b]Przykład 2[/b]
Wspólnicy zastrzegli w umowie, że zbywanie udziałów jest dopuszczalne, przy czym do przejścia więcej niż 10 proc. kapitału zakładowego z osoby, która podpisała umowę spółki, na inne podmioty wymagana jest zgoda spółki.[/ramka]
To niezwykle ważne, bo bez takiej zgody – albo bez spełnienia innych przewidzianych w umowie wymogów – do przejścia własności udziałów po prostu nie dojdzie.
Uwaga! W spółce z o.o. wyrażenie zgody przez spółkę wymaga takiej samej formy jak zbycie udziałów – a więc notarialnego poświadczenia podpisów.
[srodtytul]Przymusu nie ma[/srodtytul]
Czy wspólnik albo spółka mają obowiązek wyrażenia zgody na zmianę współwłaściciela spółki? Oczywiście nie. To zależy tylko od ich uznania. Dlatego czasem sprzeciw jednej osoby wystarczy, żeby zupełnie za-blokować wszelkie zmiany składu. Zainteresowani przejściem udziałów mogą oczywiście próbować wykazać przed sądem, że zachowanie kolegi jest nadużyciem prawa i niczemu nie służy. Szanse powodzenia takiej akcji nie wydają się jednak duże. Wspólnicy sami sobie przecież zgotowali ten los, podpisując umowę w takim, a nie innym, brzmieniu.
[srodtytul]Ważna jest data umowy[/srodtytul]
Kiedy dokładnie dochodzi do zmiany wspólnika? Szybko, bo już w chwili zawarcia umowy. Nawet gdy zmianę tę należy ujawnić w rejestrze przedsiębiorców, wpis ten ma charakter jedynie kronikarski. Nie zależy od niego, czy ktoś jest czy nie jest wspólnikiem. Nie oznacza to jednak, że wpisu można zaniechać. Po pierwsze – za opieszałość grożą grzywny. Po drugie – z wpisem (albo jego brakiem) wiążą się pewne konsekwencje związane z uczestnictwem spółki w obrocie gospodarczym. Otóż prawo często chroni kogoś, kto dokonuje czynności prawnej z osobą wpisaną do rejestru – nawet jeśli w rzeczywistości nie jest to już współwłaściciel spółki.
[ramka][b]Przykład 3[/b]
Wspólnik w spółce jawnej wpisany do rejestru przedsiębiorców zawiera kontrakt zbycia przysługujących mu praw i obowiązków. Po kilku dniach w imieniu spółki sprzedaje należący do niej samochód. I choć w zasadzie nie wolno mu już rozporządzać majątkiem firmy (skoro przestał być wspólnikiem), to jednak umowa sprzedaży będzie ważna i skuteczna. Spółka nie może bowiem powołać się na nieważność umowy, gdyż były wspólnik cały czas figuruje w Krajowym Rejestrze Sądowym. [/ramka]
[srodtytul]Przyda się zawiadomienie[/srodtytul]
W spółce z o.o. jest jeszcze jedna formalność, której należy dopełnić. Otóż o przejściu udziału zainteresowani zawiadamiają spółkę, przedstawiając stosowny dowód (np. kopię umowy). Dla samej ważności umowy informacja taka nie ma żadnego znaczenia. Jest jednak ważna z innego powodu. Otóż[b] transakcja jest skuteczna wobec spółki od chwili, gdy ta otrzyma od jednego z zainteresowanych zawiadomienie o tym wraz z dowodem dokonania czynności[/b] (art. 187 [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=A0EF6410C86F69A038117DBF731D81B2?id=133014]kodeksu spółek handlowych[/link]).
Na powiadomieniu spółki zależeć powinno przede wszystkim nabywcy. Jeśli tego nie uczyni, to spółka będzie wypłacać dywidendy dotychczasowemu wspólnikowi, jego też wzywać na coroczne zgromadzenia itd. Będzie to zupełnie zgodne z prawem, skąd bowiem firma ma wiedzieć, że doszło do zmian w gronie jej właścicieli.
Oczywiście nie są to sprawy, których nabywca nie mógłby odwrócić. Wymagają jednak dodatkowych działań, a czasem i kosztów, nie mówiąc już o tym, że jest to zupełnie niepotrzebne dodawanie sobie pracy.