[b]Kto reprezentuje spółkę cywilną? Czy wystarczy, że na umowie podpisze się tylko jeden ze wspólników?[/b] – pyta czytelniczka DOBREJ FIRMY.

Odpowiedź na pierwsze pytanie jest stosunkowo prosta. Kodeks cywilny bowiem jednoznacznie tę kwestię przesądza. Wynika z niego przede wszystkim, że każdy wspólnik jest uprawniony i zobowiązany do prowadzenia spraw spółki. Co więcej, wolno mu bez uprzedniej uchwały wspólników prowadzić sprawy, które nie przekraczają zakresu zwykłych czynności spółki.

Jeżeli jednak przed zakończeniem takiej sprawy chociażby jeden z pozostałych wspólników sprzeciwi się jej prowadzeniu, potrzebna jest uchwała wspólników. Wreszcie każdy wspólnik może bez uprzedniej uchwały wspólników wykonać czynność nagłą, której zaniechanie mogłoby narazić spółkę na niepowetowane straty.

[srodtytul]Jak zarządzasz, tak reprezentujesz[/srodtytul]

Dlaczego piszemy o prowadzeniu spraw spółki (czyli zarządzaniu), a nie o reprezentacji, która interesuje czytelniczkę? Otóż zasady dokonywania działań w imieniu spółki zależą właśnie od tego, kto może nią zarządzać. Ustawodawca stanowi bowiem, iż w braku odmiennej umowy lub uchwały wspólników każdy z nich jest umocowany do reprezentowania spółki w takich granicach, w jakich ma prawo prowadzić jej sprawy.

[srodtytul]Jasne, a trudne[/srodtytul]

Jak widać, teoretycznie łatwo jest określić, kto może działać w imieniu spółki. W praktyce jednak to znakomite z pozoru rozwiązanie jest dla kontrahentów spółki niezbyt bezpieczne. Podkreślmy to, co już napisaliśmy: wspólnikom wolno – w uchwale lub w umowie – zmienić zasady reprezentacji. Mogą oni np. postanowić, że umowy w imieniu spółki zawierają tylko niektórzy. Wówczas działania pozostałych nie wiążą spółki.

Dlaczego to niebezpieczne dla wierzycieli? Otóż na ogół nie mają oni przecież dostępu do umowy spółki, o uchwałach nie wspominając. Tymczasem opisana sytuacja – zwłaszcza w skonfliktowanych spółkach – jest jak najbardziej prawdopodobna. Oczywiście poniósłszy szkodę wskutek działania osoby nieuprawnionej do reprezentacji spółki, wierzyciel może domagać się odszkodowania. Jednak efekt takiego postępowania nie jest pewny, a konieczność zaangażowania pokaźnych środków – bardzo częsta.

[srodtytul]Naprawić nie jest łatwo[/srodtytul]

Ustawodawca nie zdecydował się na wprowadzenie w spółce cywilnej takiej konstrukcji jak przy pełnomocnictwie. Tam obowiązuje zasada, że jeżeli zawierający umowę jako pełnomocnik nie ma umocowania albo przekroczy jego zakres, to ważność kontraktu zależy od potwierdzenia go przez osobę, w której imieniu został zawarty. Druga strona może wyznaczyć takiej osobie odpowiedni termin do potwierdzenia umowy. Po bezskutecznym upływie wyznaczonego terminu wchodzą w grę przepisy „ratunkowe”. Ten bowiem, kto zawarł umowę w cudzym imieniu, obowiązany jest do zwrotu otrzymanych świadczeń. Musi też naprawić szkodę, którą druga strona poniosła przez to, że zawarła umowę, nie wiedząc o braku umocowania lub o przekroczeniu jego zakresu (art. 103 kodeksu cywilnego).

[srodtytul]Co robić[/srodtytul]

Jak zatem mają się zachowywać kontrahenci spółek cywilnych? Najlepiej ostrożnie. Dlatego [b]umawiając się z taką firmą, warto domagać się podpisów wszystkich wspólników. Zauważmy, że nawet jeśli wspólnicy nie modyfikowali umowy spółki i nikogo prawa reprezentacji nie pozbawili, podpis jednego tylko wspólnika to może być za mało[/b]. Kodeks mówi przecież o samodzielnym dokonywaniu niektórych tylko czynności spółki. Kontrakt może zatem podpisać w imieniu spółki jeden wspólnik, jeżeli jest to czynność dla spółki zwykła, żeby nie powiedzieć – codzienna.

A pozostałe czynności? Wydaje się, że wówczas najlepszym rozwiązaniem jest domaganie się akceptacji wszystkich właścicieli takiej firmy. Może to nastąpić przez parafowanie kontraktu przez każdego z nich albo przynajmniej okazanie dowodu podjęcia przez nich stosownej uchwały.

[i]Podstawa prawna:

art. 865 – 866[link=http://aktyprawne.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr?id=70928] kodeksu cywilnego[/link][/i]