Przepisy w 2004 r. pozwoliły ówczesnym arbitrom unieważniać przetargi z urzędu. Co istotne – przedsiębiorcy nie musieli w swoich odwołaniach podnosić zarzutów, które skutkowałyby takim unieważnieniem. Wystarczyło, że skład orzekający podczas badania sprawy sam spostrzegł takie błędy.Początkowo nowa możliwość była stosowana z dużą ostrożnością. To się jednak szybko zmieniło i coraz więcej spraw kończono unieważnieniem przetargu. Pojawiły się głosy, że instrumentu tego się nadużywa. Co prawda Krajowa Izba Odwoławcza, która przed rokiem zastąpiła arbitrów, stosowała go dużo rzadziej, ale mimo wszystko ustawodawca uznał, że uprawnienie to nie jest niezbędne. Obowiązująca od 24 października nowelizacja usunęła przepis mówiący o unieważnianiu postępowania z urzędu.

[srodtytul]Zarzuty już w proteście[/srodtytul]

Oznacza to, że nawet jeśli skład orzekający dostrzeże rażące naruszenie przepisów, sam z siebie nie może nic zrobić. Co najwyżej – w uzasadnieniu wyroku wskaże, że doszło do nieprawidłowości i zamawiający powinien rozważyć unieważnienie przetargu. Inna możliwość to powiadomienie prezesa Urzędu Zamówień Publicznych, który ma prawo wszcząć kontrolę.

Wbrew pozorom jednak wykonawcy mogą domagać się unieważnienia przetargu. Tyle że nawet jeśli izba uwzględni ich zarzuty, to nie unieważni przetargu sama, tylko nakaże jego unieważnienie przez zamawiającego. – Uwzględniając odwołanie, KIO może nakazać zamawiającemu wykonanie czynności. Jedną z takich czynności może być właśnie unieważnienie postępowania, pod warunkiem oczywiście, że zachodzą przesłanki wymienione w ustawie – tłumaczy prof. Ryszard Szostak z Uniwersytetu Ekonomicznego w Krakowie.

Zarzuty skutkujące unieważnieniem muszą się jednak pojawić zarówno w proteście, jak i odwołaniu. Skład orzekający nie ma bowiem prawa brać pod uwagę tych, które zostaną zgłoszone dopiero podczas rozprawy.

O możliwości nakazywania unieważnienia przetargu mówiła także w wywiadzie dla „Rz” Renata Tubisz, prezes KIO (artykuł z 3 listopada: „[link=http://www.rp.pl/artykul/213777.html]Wygrywa ten, kto ma lepsze argumenty[/link]”).

[srodtytul]Nawet po terminie[/srodtytul]

Pojawia się pytanie, czy w praktyce może zaistnieć sytuacja, w której KIO nakazałaby unieważnienie przetargu. Jeśli bowiem błąd popełniono w ocenie lub wyborze oferty, to czynności te zawsze można powtórzyć. Unieważnienie zaś wchodzi w grę jedynie wówczas, gdy błędu nie da się poprawić.

[srodtytul]Jest wyjątek[/srodtytul]

W grę wchodzą nieprawidłowe postanowienia specyfikacji. Tyle że odwołania ich dotyczące powinny być wnoszone na dużo wcześniejszym etapie. Po wyborze oferty zostaną odrzucone przez izbę jako wniesione po terminie. Jest jednak wyjątek.

– Jeśli zapadające w postępowaniu czynności prawne uchybiają bezwzględnie wiążącym przepisom ustawy – są nieważne. Załóżmy więc, że w warunkach zamówienia źle sformułowano jedno z kryteriów, na podstawie których następnie wybrano ofertę. Kryterium to jest nieważne, powinno więc zostać pominięte. Tyle że z jego pominięciem wybór oferty stanie się prawnie niemożliwy. Dlatego też postępowanie powinno zostać unieważnione – wyjaśnia Ryszard Szostak.

Zaznacza jednak, że zarówno protest, jak i odwołanie nie mogą w takiej sytuacji podważać samych dyspozycji wyrażonych w warunkach zamówienia, tylko ich konsekwencje – czyli wybór oferty na podstawie kryterium niezgodnego z ustawą.

Masz pytanie, wyślij e-mail do autora:

[mail=s.wikariak@rp.pl]s.wikariak@rp.pl[/mail]