– Przez wiele lat fiskus akceptował garnitury w kosztach, pod warunkiem że miały firmowe oznaczenie, np. logo albo monogram. Teraz zmienił stanowisko – mówi na łamach "Rzeczpospolitej" Grzegorz Gębka, doradca podatkowy w kancelarii GTA.

O interpretację wystąpił przedsiębiorca zajmujący się analizami biznesowo-informatycznymi. Przygotowuje dla klientów różne aplikacje. Wymaga to częstych spotkań, na których musi się dobrze prezentować. Dlatego zainwestował w elegancki garnitur.

Biznesmen argumentował, że marynarka i spodnie są na stałe opatrzone monogramami w postaci inicjałów identyfikujących firmę. Dzięki temu propaguje swoją działalność i zwiększa rozpoznawalność na rynku.

W interpretacji nr 0112-KDIL2-2.4011. 483.2022.1.AA fiskus odpowiedział, że obowiązujące zasady życia społecznego wymagają, aby osoby prowadzące swój biznes miały schludny wygląd. Marynarka, spodnie i koszula nie wpływają jednak na wysokość firmowych przychodów. Zakupy takich rzeczy są związane z funkcjonowaniem danej osoby. Niezależnie przecież od tego, co robimy zawodowo, musimy się jakoś ubierać.

- Ostatnia interpretacja pokazuje, że poglądy urzędników się zmieniły i oznaczenie firmy na garniturze już może nie wystarczyć. Skarbówki nie przekonuje też argumentacja, że elegancki strój jest w niektórych zawodach niezbędny. Wydaje się, że to zbyt rygorystyczne podejście. Oczywiście fiskus ma rację, że garnitur może być też używany w celach osobistych. Nie oznacza to jednak, że wydatki są automatycznie wykluczone z kosztów - komentuje Maciej Kaczmarek,
starszy menedżer w zespole podatkowym Deloitte. Jak zaznacza, problemów nie powinno być z rozliczeniem typowo roboczych, specjalistycznych strojów, np. lekarskiego czy budowlanego.