Pokazuje to niedawna interpretacja Dyrektora Krajowej Informacji Skarbowej (nr 0114-KDIP2-2.4010.232.2024.2.PK), którą na łamach „Rzeczpospolitej” opisał Przemysław Wojtasik.

Spółka zapytała fiskusa, czy  stracone wskutek oszustwa pieniądze można rozliczyć w podatkowych kosztach? W tym konkretnym przypadku chodziło o kontrakt z dostawcą z Malezji. Firma zamówiła u niego towary za 315 tys. dolarów amerykańskich. Po wystawieniu faktury pro-forma przelała 126 tys. dolarów, ale zamówionych towarów nigdy nie otrzymała.

Zaraz po wykryciu oszustwa zwróciła się o pomoc do właściwych organów w Malezji. Próby odzyskania przelanych pieniędzy okazały się jednak nieskuteczne. Dłużnik okazał się niewypłacalny, a z jego rachunku bankowego udało się ściągnąć zaledwie dwa dolary.

We wniosku o interpretację spółka zapewniła, że dochowała należytej staranności przy weryfikacji kontrahenta, a strata powstała bez jej winy. Wskazała, iż przed nawiązaniem współpracy podjęła liczne działania sprawdzające, m.in. zleciła lokalnemu agentowi wizytację fabryki, w której miał być produkowany towar.

Skarbówka uznała, że w tej sytuacji spółka dochowała należytej staranności w relacjach z kontrahentem. Odpowiednie procedury były zachowane i odpowiadały standardowym działaniom racjonalnej firmy. „Sposób dokonania oszustwa, w wyniku którego powstała przedmiotowa strata, był nieprzewidywalny i nie do uniknięcia przez spółkę” – przyznali urzędnicy.