Tak wynika z orzeczenia Sądu Apelacyjnego w Gdańsku z 7 sierpnia 2013 r. (V ACa 295/13).

Jan S. sprzedał za 5 mln zł udziały w spółce Z  zajmującej się produkcją osłonek. Był tam wówczas prezesem zarządu. Nabywcą było Przedsiębiorstwo Produkcyjno-Handlowe sp. z o.o., które po transakcji uległo przekształceniu w spółkę akcyjną X.

W paragrafie 6 umowy sprzedaży udziałów znalazło się zapewnienie Jana S., że przez okres co najmniej trzech lat ani on osobiście, ani jego małżonek lub zstępni, ani podmioty, w których on, jego małżonek lub zstępni posiadają udziały, bądź na rzecz których wykonują pracę, nie będą prowadzić działalności związanych z produkcją osłonek.

Żona i syn Jana S. znali zapisy umowy, lecz nie czuli się odpowiedzialni za jej respektowanie, nie otrzymali bowiem wynagrodzenia za zakaz konkurencji. Wkrótce żona zarejestrowała spółkę Y, w której została większościowym udziałowcem, a syn prezesem jednoosobowego zarządu. Spółka prowadzi działalność w zakresie produkcji osłonek do wędlin.

Jan S. twierdził, że na taki bieg wydarzeń nie miał żadnego wpływu. Spółka X wytoczyła mu proces, żądając zapłaty 250  tys. zł wraz z odsetkami. Dochodzona kwota miała odpowiadać wysokości dochodu, który spółka X rzekomo straciła z tego powodu, że spółka Y przejęła ośmiu jej klientów.

Różnica w intencjach

Jak stwierdził sąd okręgowy, z literalnego brzmienia § 6 umowy łączącej Jana S. ze spółką X wynika bez wątpienia zapewnienie, jakie pozwany złożył co do czasu, podmiotów i konkretnych czynności, których nie będą podejmować. Jednak strony kontraktu różnie interpretowały i rozumiały treść zapisu. Spółka chciała sobie zagwarantować, że Jan S. nie zacznie pracy dla konkurencji, ani sam nie rozpocznie konkurencyjnej działalności oraz że takiej działalności nie podejmą także jego małżonka i dzieci.  Natomiast Jan S. – choć podczas zawierania umowy zapewniał kontrahenta, że ma wpływ na swoją rodzinę – w gruncie rzeczy bagatelizował treść § 6 umowy, gdyż liczył na zatrudnienie w spółce X. Przed sądem twierdził, że jego intencją nie było zagwarantowanie, że osoby trzecie (członkowie rodziny) nie podejmą konkurencyjnych działań, gdyż nigdy nie przyjąłby na siebie takiej odpowiedzialności. Jego zdaniem jest kolosalna różnica między terminem „zapewnia" a „gwarantuje": zapewnienie uzależnione jest od wielu okoliczności, a gwarancja jest na 100 proc.

Sąd musiał zatem ocenić, czy zobowiązanie, jakiego podjął się pozwany, jest przyrzeczeniem spełnienia określonego świadczenia przez osobę trzecią (art. 391 kodeksu cywilnego) czy też stanowi swoistego rodzaju umowę gwarancyjną (art. 353 k.c.).

Z rodziną się nie umówili

Zdaniem sądu okręgowego dla zaistnienia odpowiedzialności przewidzianej w art. 391 k.c. konieczne jest istnienie stosunku obligacyjnego łączącego osobę trzecią z wierzycielem lub przyrzekającym. Innymi słowy, żona i syn Jana S. musieliby zobowiązać się wobec niego lub spółki X, że nie podejmą działań konkurencyjnych.

– Takiego stosunku obligacyjnego łączącego pozwanego lub powódkę z małżonką pozwanego, jego synem lub innym podmiotem, w którym mieliby oni swoje udziały, nie ma. Z tego powodu nie można egzekwować odpowiedzialności pozwanego na podstawie art. 391 k.c. – stwierdził sąd.

Nie ma też mowy o gwarancji, bo zdaniem sądu, gdyby pozwany przyjął na siebie ryzyko odpowiedzialności za zachowanie osób trzecich i innych podmiotów, to takie zobowiązanie w ogóle nie byłoby możliwe do spełnienia. Jan S. nie miał bowiem obiektywnej możliwości wpływania na zachowanie swojej żony lub syna, a już z całą pewnością nie mógł mieć wpływu na zachowanie innych podmiotów, w których żona czy syn posiadaliby udziały.

Z tych przyczyn sąd okręgowy oddalił powództwo spółki X. Na marginesie podkreślił, że nie udowodniła ona wysokości poniesionej szkody. Próba wykazania tego za pomocą opinii biegłego spełzła na niczym, gdyż – jak przyznał sam biegły – dokładne wyliczenie wysokości szkody możliwe byłoby jedynie po przedstawieniu stosownej dokumentacji przez spółkę Y. Jednak jej prezes, czyli syn Jana S., odmówił udostępnienia dokumentów, powołując się na prawo do odmowy składania zeznań przez osobę najbliższą oraz tajemnicę danych związanych z prowadzoną działalnością gospodarczą.

Przyrzeczenie to nie świadczenie

Apelację od wyroku złożyła spółka X. Zarzucała m.in.  błędne przyjęcie przez sąd I instancji, że zawarcie umowy gwarantującej określone zachowanie się osób trzecich (tu powstrzymanie się od działalności konkurencyjnej) stanowi zobowiązanie do świadczenia niemożliwego, a w konsekwencji jest nieważne.

Z tym zarzutem zgodził się Sąd Apelacyjny w Gdańsku. W jego ocenie przyrzeczenie poczynione przez gwaranta nie może być w ogóle rozważane w kategoriach świadczenia niemożliwego. Gwarant przyjmuje na siebie odpowiedzialność za zachowanie osoby trzeciej zawsze wtedy, gdy składa przyrzeczenie, że osoba ta zaciągnie określone zobowiązanie lub spełni określone świadczenie. I zazwyczaj jest tak, że gwarant nie ma wpływu na zachowanie osoby trzeciej. Jednak świadczenie gwaranta nie jest w takim wypadku niemożliwe, gdyż jest on odpowiedzialny za szkodę, a więc jego świadczenie polega zwykle na zapłacie określonej sumy pieniężnej.

– Czym innym jest natomiast przyrzeczenie, że określona osoba zaciągnie zobowiązanie albo spełni określone świadczenie, które to przyrzeczenie w ogóle nie stanowi samo w sobie świadczenia – podkreślił sąd.

Uznał jednak, że to uchybienie Sądu Okręgowego nie ma wpływu na rozstrzygnięcie, ponieważ powództwo spółki X nie mogło zostać uwzględnione z innej przyczyny. Wbrew zarzutom apelacji sąd I instancji prawidłowo zastosował przepis art. 391 k.c., bo zawsze gdy u podstaw odpowiedzialności gwaranta leży zobowiązanie osoby trzeciej względem wierzyciela, zastosowanie będzie miał ten przepis.

– Dla zaistnienia odpowiedzialności pozwanego konieczne było powstanie stosunku obligacyjnego pomiędzy żoną pozwanego i jego zstępnymi a powodową spółką. Powódka nie zawarła natomiast odrębnej umowy o zakazie konkurencji z krewnymi pozwanego – stwierdził sąd.

Inna sprawa, że Jan S. mógłby odpowiadać za szkodę spółki X, gdyby osobiście prowadził działalność w zakresie produkcji osłonek. Tak jednak nie jest, bo jak zeznał w sądzie, sam zajmuje się obecnie produkcją i serwisem maszyn. Są wśród nich także maszyny produkujące osłonki, które dostarczył  firmie żony.

– Działalność związana z produkcją maszyn i ich serwisowaniem nie jest działalnością w zakresie związanym z produkcją osłonek, więc nie stanowi działalności konkurencyjnej w kontekście charakteru umowy zawartej przez strony – stwierdził sąd, oddalając apelację spółki X.

Wyrok jest prawomocny.

Co mówią przepisy

Art. 391 kodeksu cywilnego: Jeżeli w umowie zastrzeżono, że osoba trzecia zaciągnie określone zobowiązanie albo spełni określone świadczenie, ten, kto takie przyrzeczenie uczynił, odpowiedzialny jest za szkodę, którą druga strona ponosi przez to, że osoba trzecia odmawia zaciągnięcia zobowiązania albo nie spełnia świadczenia. Może jednak zwolnić się od obowiązku naprawienia szkody, spełniając przyrzeczone świadczenie, chyba że sprzeciwia się to umowie lub właściwości świadczenia.