Oznacza to, że u niektórych miejsce to będzie jednym punktem – konkretnym adresem lub siedzibą pracodawcy, a u pozostałych – pewnym obszarem, terytorium wskazanym przez pracodawcę. Realizacja zadań służbowych w tym miejscu jest zawsze czasem pracy.

Ważny element angażu

Podpisując umowę o pracę, etatowiec zobowiązuje się zarówno wykonywać pracę określonego rodzaju za uzgodnionym wynagrodzeniem, jak i realizować ją w miejscu ustalonym przez strony. Powinno być ono zatem tak określone, aby wskazywało faktyczny teren lub punkt, gdzie etatowiec będzie wykonywać swoje zadania. Jeśli jest nim siedziba pracodawcy czy inny punkt, np. biuro czy oddział, jako miejsce pracy należy wskazać adres tej jednostki. W takim przypadku miejsce pracy może być też określone bez wskazania adresu. Podaje się jedynie, że jest to np. „siedziba pracodawcy" lub „biuro" w konkretnej miejscowości. To drugie jednak ogólnie określone miejsce nie ustrzeże szefa przed ewentualną koniecznością wręczenia podwładnemu porozumienia lub wypowiedzenia zmieniającego, gdyby doszło do faktycznej zmiany adresu siedziby lub biura czy oddziału.

Przykład

Podpisując angaż, strony zapisały w nim, że „miejscem pracy jest siedziba pracodawcy". W tym jednak czasie siedziba znajdowała się w Warszawie przy ul. Kolorowej 1. Pracodawca postanowił ją jednak przenieść do Radomia. Uznał, że nie ma potrzeby wręczania załodze porozumień lub wypowiedzeń zmieniających miejsce pracy, gdyż wszyscy mają wpisaną siedzibę pracodawcy. Zapis ten jest zatem nadal aktualny, nawet po zmianie adresu. To błędne rozumowanie. Podpisując umowy, pracownicy zgodzili się bowiem na to, aby wprawdzie wykonywać zadania w siedzibie pracodawcy, ale tej, która znajdowała się przy ul. Kolorowej 1 w Warszawie. Gdy zaś szef zmienia jej położenie, musi wręczyć w tym zakresie porozumienia lub wypowiedzenia zmieniające. Choć faktyczna treść umowy o pracę nie zmienia się, odmienne stają się inne ważne warunki pracy.

Dwa adresy

Gdy etatowiec ma stale pracować w dwóch lokalizacjach, jako miejsce pracy można wskazać mu dwa adresy. Dopuszczalne jest to jednak tylko wtedy, gdy istotnie te zadania odbywają się w takich dwóch punktach (obszarach).

Przykład

Zatrudniony jako aranżer wnętrz pracuje dla pracodawcy, który prowadzi trzy sklepy – dwa w Warszawie i jeden w Podkowie Leśnej, czyli podwarszawskiej miejscowości. W żadnym z tych miejsc aranżer nie przebywa dłużej niż w pozostałych. To, gdzie danego dnia będzie wykonywać obowiązki, wynika z zapotrzebowania konkretnego sklepu na jego pracę. Szef postanowił określić jego miejsce pracy jako trzy punkty – adresy należących do niego sklepów. Taka decyzja pracodawcy jest dopuszczalna i prawnie możliwa.

Nie wolno jednak wskazać podwójnego miejsca, gdy pracownik stale pracuje w jednym z nich, a w drugim pojawia się sporadycznie. Przywołanie jako miejsca pracy obu punktów byłoby w tym przypadku obejściem przepisów o podróżach służbowych, a co za tym idzie – prawnie niedopuszczalne.

Określając miejsce pracy terytorialnie, nie wolno go podać zbyt szeroko

Przykład

Pracodawca prowadzący firmę audytorską ma dwie lokalizacje – w Warszawie i Poznaniu. Zatrudnieni w niej pracują, co do zasady, albo w jednej, albo w drugiej. Aby uniknąć podróży służbowych (na wypadek, gdyby któryś pracownik sporadycznie miał się przemieścić do drugiego biura), wprowadza do umów o pracę postanowienie. Zgodnie z nim „miejscem pracy pracownika jest biuro należące do pracodawcy mieszczące się w Warszawie oraz Poznaniu". Taki zapis jest niezgodny z przepisami. Tu nie jest bowiem prawdą, że zatrudnieni stale pracują w tych dwóch lokalizacjach. W jednej bowiem pracują stale, a w drugiej pojawiają się incydentalnie. Zatem postanowienie służy jedynie obejściu przepisów z zakresu podróży służbowych, a zatem nie korzysta z ochrony prawnej.

Kiedy multiniezgodność

Pracodawcy, których firmy mają kilka lokalizacji, bardzo często w umowach o pracę swoich podwładnych określają ich miejsce prac jako „biura należące do pracodawcy" czy „wszystkie miejsca prowadzenia działalności przez pracodawcę". Co do zasady takie określenie jest niedopuszczalne. Rzadko bowiem się zdarza, aby pracownicy stale wykonywali swoje zadania w wielu miejscach. Gdyby jednak się okazało, że jest to możliwe, dopuszcza się określenie miejsca pracy, wskazując nawet wiele lokalizacji. Bardzo ważne jest jednak, żeby zależało to od tego, że zatrudnieni faktycznie na co dzień pracują w tych wielu punktach, a nie z chęci uniknięcia konsekwencji o podróżach służbowych.

Przykład

Przedsiębiorca prowadzi sieć przedszkoli. Oprócz „zwykłych" opiekunów zatrudnia w nich osoby prowadzące dla dzieci lekcje baletu, zajęcia teatralne oraz nauczycieli języka angielskiego. Ponieważ osoby te wykonują obowiązki we wszystkich przedszkolach należących do przedsiębiorcy, ich miejsce pracy określono jako wszystkie lokalizacje. W tym przypadku taki zapis jest dopuszczalny – pokrywa się z faktycznym miejscem pracy etatowców.

A może powiat ?lub województwo

Ze specyfiki niektórych zawodów czy sprawowanych funkcji wynika, że praca nie jest wykonywana tylko w jednym miejscu – w konkretnym punkcie będącym siedzibą, biurem czy oddziałem pracodawcy, lecz na określonym terytorium. Charakter takiej pracy wymusza zatem ciągłe przemieszczanie się po pewnym obszarze. Są to tzw. pracownicy mobilni lub terenowi. Zaliczamy do nich handlowców, dostawców, kurierów, inspektorów czy innych pracowników, którzy w realizacji przydzielonych im zadań służbowych w sposób stały przemieszczają się po wskazanym terenie.

U takich pracowników określenie miejsca pracy jako adresu czy konkretnej lokalizacji byłoby niezgodne z rzeczywistością, a co za tym idzie – wbrew przepisom. Umowa o pracę powinna bowiem wskazywać miejsce pracy etatowca, czyli to, w którym wykonuje on obowiązki. Dlatego u tych osób powinno być ono określone terytorialnie – jako obszar, po którym będą się poruszać czy przemieszczać. Teren ten może być ograniczony administracyjnie, jako np. miejscowość, powiat czy województwo, lub inaczej – szczegółowo wskazanej przez szefa.

Przykład

Pracodawca będący właścicielem firmy zaopatrującej klientów w artykuły biurowe działającej na terenie całego kraju, podzielił go na 30 części. Każdą podporządkował jednemu handlowcowi jako terytorium, na którym ma on zdobywać i utrzymywać klientów. Jako miejsca pracy w angażach szef wskazał każdemu po jednym z podanych terytoriów. Ich granice szczegółowo określił załącznikiem do umowy, opisując je na specjalnie w tym celu stworzonej mapce.

Określając miejsce pracy w sposób terytorialny, nie wolno go podać zbyt szeroko. Musi ono wskazywać faktyczny teren, na którym pracownik ma realizować zadania. W przeciwnym razie można szefowi zarzucić obejście przepisów o delegacjach służbowych.

Przykład

Zatrudniony jako monter w firmie sprzedającej meble jako miejsce pracy ma w angażu wpisane terytorium RP. Mimo takiego postanowienia świadczy pracę jedynie na obszarze województwa mazowieckiego. Taki bowiem zasięg mają usługi montażu oferowane przed producenta. Zbyt szerokie określenie miejsca pracy jest więc niezgodne z przepisami, gdyż nie pokrywa się ?z rzeczywistością.

Co z godzinami

Określenie miejsca pracy służy przede wszystkim temu, aby strony angażu nie miały wątpliwości, gdzie pracownik musi wykonywać obowiązki. Jeśli realizuje je w miejscu wskazanym jako jego miejsce pracy, cały czas wykonywania zadań w tym na polecenie pracodawcy punkcie jest czasem pracy. Jeśli zaś pracodawca wyśle go poza to miejsce (a u tych, którzy mają określone miejsce pracy jako punkt – poza miejscowość, w której to miejsce się znajduje), mamy do czynienia z podróżą służbową. Ta zasada dotyczy zarówno zatrudnionych stale w jednym punkcie, jak i tych, którym miejsce pracy określono jako konkretny większy obszar.

U tych drugich są jednak problemy z określeniem momentu, od którego należy zacząć liczyć im czas pracy oraz kiedy trzeba to zakończyć. Nie ma bowiem wątpliwości jedynie wtedy, gdy taki pracownik terenowy, zanim przystąpi do pracy oraz po jej zakończeniu, ma stawić się w siedzibie firmy.

Przykład

Zatrudniony jako kurier musi o godz. 9 stawić się w siedzibie firmy, pobrać towar, który konkretnego dnia ma porozwozić do klientów. Następnie wraca do siedziby i składa raport z pracy i zdaje towar, którego tego dnia nie udało mu się doręczyć. Jego czas pracy liczy się od chwili, kiedy pojawił się w firmie przed startem pracy do powrotu do niej po wykonaniu zadań. Wszelkie przejazdy między klientami stanowią dla tej osoby czas pracy.

Określenie momentu startu i zakończenia czasu pracy nie jest jednak proste i budzi wątpliwości interpretacyjne, gdy pracownik nie musi stawiać się u pracodawcy przed i po zakończeniu zajęć. Tu pojawia się pytanie, czy czas pracy tej osoby należy liczyć od wyjazdu z domu, czy od przybycia do pierwszego klienta.

Przykład

Miejsce pracy określono handlowcowi jako „województwo mazowieckie". Wykonuje swoje obowiązki, wyjeżdżając codziennie rano z domu do pierwszego klienta i odwiedzając kolejnych kontrahentów, następnie po wizycie u ostatniego z nich tego dnia wraca do domu. Szef twierdzi, że jego czas liczy się od jego stawienia się u pierwszego klienta do zakończenia spotkania u ostatniego (co do zasady obejmuje to osiem godzin). Pracownik zaś twierdzi, że czas pracy należy liczyć od wyjazdu z domu do powrotu do niego po zakończonej pracy (i ten czas powinien obejmować osiem godzin).

Rozwiązując ten spór, pracodawcy podnoszą, że każdy etatowiec musi dojechać do pracy i godzin tej podróży nie wlicza się do jego czasu pracy. Dlatego tak samo powinno być u mobilnych podwładnych. Choć z takim argumentem trudno polemizować, ten, kto ma miejsce pracy określone jako konkretny punkt, podpisując angaż, powinien mieć świadomość, ile czasu będzie zabierał mu dojazd do firmy. Natomiast mobilny zatrudniony, który pracuje na określonym terytorium, nie ma takiej wiedzy. Niewykluczone, że dojazd do pierwszego klienta zajmie mu 15 minut, a zdarzy się, że potrwa to np. trzy godziny. Podobnie może być z jego powrotem od ostatniego klienta do domu. Pracownika nie można obciążyć tym ryzykiem. Ponadto skoro dojazdy do kontrahentów oraz powroty od nich są zwykłymi czynnościami np. przedstawiciela handlowego, tak samo powinien być traktowany dojazd do pierwszego i powrót od ostatniego klienta. Dlatego, choć wprost nie wynika to z przepisów, należy przyjąć, że czas pracy mobilnego podwładnego powinien być liczony od jego wyjazdu z domu do pierwszego klienta aż do powrotu od ostatniego, jeśli przed startem pracy (odwiedzin u klientów) oraz po jej zakończeniu nie musi stawiać się w siedzibie pracodawcy.