To sedno piątkowego wyroku Sądu Najwyższego dotyczącego opcji, które w lecie 2008 r. wpędziły wieku przedsiębiorców w kłopoty finansowe, i efektem jest wciąż kilkaset podobnych procesów o rozliczenie strat.
Wciąż jednak sądy nie rozstrzygnęły szeregu kwestii prawnych, a jedną z nich zajmował się właśnie Sąd Najwyższy.
Chodzi o to czy brak wskazania w umowie centy opcji - czyli premii, dyskwalifikuje (unieważnia) taką umowę czy nie. Gdyby unieważniał bank nie mógłby naliczyć sobie korzyści z opcji. A chodzi o korzyści i straty wynikłe z gwałtownej zmiany kursu złotego do euro w 2008 r.
Kwestia ta wynikła w sprawie jaką Andrzej O., przedsiębiorca, wytoczył jednemu ze znanych banków domagając się zapłaty 450 tys. zł jako zwrotu kosztów rozliczenia jego transakcji z lipca 2008 r. (a więc zawartej na krótko przed zmianą kursu). Otóż sprzedał on bankowi 200 tys. euro po korzystnym kursie ale zawarł też opcję na pół roku, że bank będzie mógł kupić od niego 400 tys. euro po określonym kursie. Gdy doszło do realizacji opcji aktualny kurs był znacznie wyższy — stąd szkoda Andrzeja O.
W pozwie zakwestionował on ważność kontraktu, dlatego że nie określał ceny opcji, była to bowiem tzw. transakcja zerowo-kosztowa. Tymczasem zasadą polskiego prawa cywilnego jest ekwiwalentność kontraktów.
Sąd Okręgowy w Warszawie oddalił pozew, wskazując w uzasadnieniu, że kontrakt negocjował w imieniu powoda pełnomocnik, który zapewniał, że się zna na opcjach, negocjował zresztą podobne kontrakty z innymi bankami (świadczą o tym nagrania rozmów telefonicznych). Umowa była ważna, nie było podstępu ani nadużycia. Sąd Apelacyjny był innego zdania, umowa jest nieważna, zawiera bowiem postanowienie, że premia za opcje wynosi „0" , co w jego ocenie oznaczało, że ceny nie ustalono.
Ten wyrok zaskarżył bank skargą kasacyjną skupiając się na tym, że mamy do czynienia z umową nienazwaną, czyli nie uregulowaną szczegółowo w Kodeksie cywilnym czy innej ustawie (jak np. najem czy umowa o dzieło).
— To, że umowa opcji ma charakter umowy nienazwanej, nie znaczy, że nie jest ona znana, że nie wiemy co powinna zawierać — przekonywał Sąd Najwyższy adwokat Dariusz Wółkiewicz, pełnomocnik powoda. — Powinna zaś zawierać cenę czyli premię. W tych bezkosztowych kontraktach dochodzi bowiem do potrąceń wierzytelności, ale kontrahenci mają prawo wiedzieć co będą potrącać. Tym bardziej że bank jest silniejszy w stosunku do swego klienta. Premia to istotny składnik umowy opcji (essentialia negotii) bez którego umowa jest nieważna.
Nie przekonał Sądu Najwyższego (sygnatura akt: I CSK 761/12).
— To, że umowa ma charakter nienazwany oznacza, że nie można kategorycznie twierdzić, że takie czy inne ustalanie musi bezwzględnie zawierać — powiedział w uzasadnieniu sędzia SN Dariusz Zawistowski. — Przyjmuje się jednak, że umowa opcji winna być odpłatna, zawierać postanowienie w tym względzie. Tu jednak strony poczyniły takie ustalenie, że premia wynosi „0", był, to zresztą element rozliczenia całej, wiązanej transakcji.
W konsekwencji SN zwrócił sprawę Sądowi Apelacyjnemu do ponownego rozpoznania.