W przepisach jest istotna luka, która ogranicza uprawnienia inspektorów pracy w firmach działających w usługach. Choć premier wymaga od nich w tym roku większej skuteczności w walce z zatrudnianiem na umowach śmieciowych, w tej branży pracownicy mają gorszą ochronę.
– Jeśli mamy przeciwdziałać niekorzystnym zjawiskom na rynku pracy, to potrzebujemy ułatwień, a nie utrudnień w przeprowadzaniu kontroli – mówi Danuta Rutkowska z Głównego Inspektoratu Pracy.
Niespójne przepisy
Chodzi o to, że zgodnie z art. 12 ust. 1 ratyfikowanej przez Polskę konwencji nr 81 Międzynarodowej Organizacji Pracy inspektorzy mają nieskrępowany dostęp do firm działających w handlu i przemyśle. Nawet przed zaplanowaną wizytą u danego pracodawcy nie muszą zawiadamiać go wcześniej o zbliżającej się kontroli. Do pozostałych firm, zajmujących się usługami, zgodnie z art. 79 ust. 4 ustawy o swobodzie działalności gospodarczej, inspektor musi już wysłać zawiadomienie o kontroli na co najmniej siedem dni przed jej rozpoczęciem. Tylko wówczas, gdy do PIP wpłynie skarga pracownika zatrudnionego z naruszeniem przepisów albo kontroler ma uzasadnione podejrzenia, że doszło tam do popełnienia przestępstwa, może sprawdzić warunki zatrudnienia bez uprzedzenia przedsiębiorcy.
Większość kontroli PIP to jednak rutynowe i zaplanowane wcześniej działania. Z doświadczeń inspektorów wynika, że najwięcej nieprawidłowości wykrywają w wyniku rutynowych kontroli, a nie skarg od pracowników.
– Obowiązek zawiadamiania przedsiębiorców działających w usługach stanowi utrudnienie dla prowadzenia czynności kontrolnych przez inspektora pracy. Wydłuża to procedurę kontroli i daje możliwość ukrycia stanu bezprawnego – potwierdza Krzysztof Sudoł, zastępca okręgowego inspektora pracy w Lublinie.
– W praktyce wygląda to tak, że pracodawca, który dostanie od nas zawiadomienie o kontroli, ma czas, aby się do niej przygotować – zauważa nadinspektor Barbara Kaszycka z kieleckiego Inspektoratu Pracy. – Później w rozmowach z pracownikami okazuje się, że przełożony nakłaniał ich do podpisywania nowych list obecności, aby w dokumentach wszystko było w porządku. Nie ma też szans, by inspektor wykrył nielegalnie zatrudnionych.
W takiej sytuacji fikcją staje się wymaganie od inspektorów, by walczyli z nielegalnym zatrudnieniem. Kiedy przedsiębiorca dostanie zawiadomienie o kontroli, będzie miał wystarczająco dużo czasu, by pozbyć się z firmy osób pracujących bez żadnej umowy czy bezprawnie zatrudnionych na kontraktach cywilnoprawnych.
– Jeśli pracodawca ma sporo czasu, aby się przygotować do wizyty inspektora, to taka kontroli mija się z celem – zauważa prof. Marcin Zieleniecki z Uniwersytetu Gdańskiego, ekspert NSZZ „Solidarność". – Poza tym różnicowanie uprawnień inspekcji ze względu na branżę, w której działają kontrolowane firmy, jest zupełnie nieuzasadnione.
Czasem mobilizują
Inspektorzy przyznają jednak, że ostrzeżenie o kontroli ma czasem pozytywne skutki.
– Z zawiadomienia o kontroli przedsiębiorca uzyskuje informacje, dzięki którym może przed wizytą inspektora usunąć nieprawidłowości czy poprawić warunki pracy – mówi Sudoł. – A to dla PIP jest osiągnięcie celu jeszcze przed kontrolą.
Pracodawcy niechętnie patrzą na ułatwienia w kontroli PIP zagwarantowane jej przez międzynarodowe przepisy.
– Każdy przedsiębiorca bez względu na branżę powinien być powiadamiany z wyprzedzeniem o kontroli – komentuje Grażyna Spytek-Bandurska, ekspert PKPP Lewiatan. – W razie nagminnego łamania prawa inspektorzy powinni kontrolować takiego przedsiębiorcę do czasu, aż zrozumie, że bardziej opłaca mu się postępowanie zgodne z prawem.
Masz pytanie, wyślij e-mail do autora: m.rzemek@rp.pl