Nie warto ujawniać przekrętów. Przekonał się o tym młody inżynier zatrudniony w ministerstwie, które remontowało swoją siedzibę. Budynek był obłożony  kamieniem tylko od frontu, ale z faktury firmy, która przeprowadziła prace, wynikało, że czyściła piaskowiec na wszystkich ścianach. Również remont schodów, czyli zaszpachlowanie kilku szpar, okazał się bardzo drogi. Właścicielem firmy remontowej był znajomy jednej z  dyrektorek w ministerstwie. Inżynier zgłosił niegospodarność urzędu. Wkrótce przystąpił do egzaminu kończącego służbę przygotowawczą, po którym miał zostać zatrudniony na czas nieokreślony. Oblał. Jego egzamin trwał pół godziny. Innych – niespełna dziesięć minut.

Inny inżynier z wieloletnim doświadczeniem negatywnie ocenił konstrukcję budowli finansowanej ze środków publicznych. Zgłaszał przełożonym, że projekt inwestycji jest wadliwy, a pieniądze przeznaczone na ten cel zostaną wyrzucone w błoto. W trakcie realizacji część budowli zawaliła się. Pracę już stracił. Miał podpisaną umowę terminową.

– Z umowami na czas określony jest ten problem, że można je wypowiedzieć bez wskazania przyczyny. Pracownik nie może więc podważyć zasadności zwolnienia w sądzie – mówi Anna Wojciechowska-Nowak z Fundacji Batorego.

Pracownicy zgłaszający nieprawidłowości nie są chronieni

Pracę straciła także kobieta, która   w jednej z agencji państwowych  zajmowała się opiniowaniem wniosków dotacyjnych.  Przed zwolnieniem padła ofiarą dotkliwego mobbingu. Wszystko dlatego, że oparła się sugestii przełożonego, by pozytywnie oceniła wniosek o dotację na promowanie spożywania nabiału. Ubiegający się o środki prowadził stolarnię. Jego działalność nie miała więc nic wspólnego z unijnym programem. Urzędniczka odmówiła. Nie chciała także zachować przy sobie sugestii przełożonych. Sąd wprawdzie przywrócił ją do pracy, ale po tygodniu znów ją utraciła. Zabrakło jej sześciu dni do emerytury.

Reklama
Reklama

– Polskie prawo nie przewiduje wystarczającej ochrony dla tzw. sygnalistów, czyli osób, które działając w dobrej wierze, ujawniają nieprawidłowości w miejscu pracy – mówi Anna Wojciechowska-Nowak.

Sygnaliści w niektórych krajach, w szczególności anglosaskich, objęci są od lat ochroną prawną, odrębną od ogólnych zasad prawa pracy. Ostatnio takie regulacje zostały wprowadzone także w krajach naszego regionu – w Słowenii, na Węgrzech i w Rumunii.

– Ustawa chroniąca sygnalistów jest potrzebna także w Polsce. Jest wiele do zrobienia. Ochroną powinni zostać objęci wszyscy zatrudnieni, zarówno na etacie, jak na podstawie umów cywilnoprawnych – uważa Paweł Śmigielski z Ogólnopolskiego Porozumienia Związków Zawodowych.

Teraz szefowie mają swoje sposoby na pozbycie się niewygodnego pracownika. Często sięgają np. po likwidację stanowiska pracy.

– W takim wypadku sąd pracy nie może sprawdzić, czy zwolnienie było uzasadnione z ekonomicznego lub organizacyjnego punktu widzenia. Ocena zasadności likwidacji leży poza kompetencjami sądu pracy m.in. z tego powodu, że ryzyko gospodarcze ponosi pracodawca. Zwolniony w ten sposób sygnalista najczęściej nie ma szans na przywrócenie do pracy – mówi Anna Wojciechowska-Nowak.

Innym sposobem pozbycia się pracownika jest podanie fikcyjnego powodu zwolnienia. Jak podkreślają sędziowie sądów pracy, barierą w uzyskaniu ochrony prawnej na sali sądowej jest zasada, że sąd bada słuszność wypowiedzenia umowy w granicach przyczyn podanych w wypowiedzeniu. Gdy więc pracodawca nie powołuje się na okoliczność sygnalizowania, ale np. na częste absencje chorobowe lub niską efektywność pracy, sąd ogranicza się do zbadania właśnie ich.

– Rozwiązaniem byłoby przerzucenie na pracodawcę ciężaru dowodu, że sygnalista nie został zwolniony ze względu na ujawnione informacje – podkreśla Wojciechowska-Nowak.

I dodaje, że ujawniający nieprawidłowości w pracy powinien mieć prawo do anonimowości. Dane osobowe sygnalisty muszą być objęte tajemnicą. Obecnie np. w postępowaniu karnym znana jest instytucja tzw. świadka anonimowego, chociaż znajduje   zastosowanie w wyjątkowych sytuacjach, wyłącznie gdy zagrożone jest życie, zdrowie lub mienie w znacznych rozmiarach.

Ustawa powinna zachęcać do tworzenia wewnętrznych systemów zgłaszania nieprawidłowości. Sygnalista uderza bowiem najczęściej nie w firmę, ale w ludzi (czasem przełożonych), którzy jej szkodzą.  Gdyby u pracodawcy była wdrożona  rzetelna procedura zgłaszania nieprawidłowości zapewniająca anonimowość, można by  było nałożyć na pracowników obowiązek ujawniania przekrętów wewnątrz firmy. Dopiero w dalszej kolejności sygnalista mógłby zawiadomić policję czy inspekcję pracy.