Ubezpieczenie w zakresie tzw. ryzyka elementarnego (ogień, woda, wiatr, opady) posiada praktycznie każdy podmiot gospodarczy. Wymienione zdarzenia charakteryzują się małą częstotliwością i wielkim rozmiarem.

W świadomości ubezpieczonych szkody wynikające z działania sił natury powinny spotykać się albo z pomocą państwa albo też z większym niż normalnie zrozumieniem ubezpieczycieli. Niestety, na ogół tak nie jest.

Mniej troski

Zarówno pożar, jak i inne zdarzenia związane z działaniem żywiołu o mniejszym czy większym rozmiarze spotykają się ze strony ubezpieczycieli (w zakresie skutków) z rezerwą i głęboką nieufnością. Rozumieją oni, że posiadanie ubezpieczenia niejednokrotnie wpływa na zmniejszenie dbałości ubezpieczającego o ubezpieczone mienie.

To jednak godzi w interesy ubezpieczycieli. Dlatego też okoliczności zdarzenia badane są niezwykle skrupulatnie, a wyciągane wnioski nie zawsze są takie, jak oczekiwałby ubezpieczony przedsiębiorca.

Przykład

Pan Bogdan S. prowadził od pokoleń spory zakład produkcji stołów. Pod koniec grudnia w jednym z jego warsztatów w godzinach porannych wybuchł pożar, który zniszczył ponad 30 proc. zapasów magazynowych i powierzchni produkcyjnej.

Firma ubezpieczeniowa zbadała okoliczności pożaru, uzyskała też informacje o bardzo słabej kondycji finansowej poszkodowanego.

W tej sytuacji odmówiła wypłaty odszkodowania. Argumentowała, że prawdopodobną przyczyną pożaru było niezachowanie zasad bezpieczeństwa ppoż. (stalowa rura odprowadzająca dym z pieca c.o. była zbyt blisko wiązania dachowego).

Odszkodowanie wypłacono dopiero na mocy ugody zawartej przed sądem.

W tym przykładzie odmowa była w sposób oczywisty bezzasadna. Odmówiono wypłaty odszkodowania, bo ubezpieczyciel przypuszczał, że poszkodowany mógł sam dokonać podpalenia z powodu złej sytuacji ekonomicznej firmy. Nie mogąc jednak tego udowodnić, ubezpieczyciel oparł się na pierwszym z brzegu argumencie formalnym. Zjawisko to nazywane jest ukrytym oportunizmem ubezpieczyciela.

Opiera się ono na rozumowaniu: jeżeli poszkodowany nie ma nic do ukrycia, to nie będzie miał oporów wobec wniesienia sprawy do sądu. Ponadto ubezpieczyciel liczy, że poszkodowanego nie będzie stać na wysokie koszty sądowe. Jeżeli jednak dojdzie do złożenia i opłacenia pozwu, ubezpieczyciel zwykle w toku procesu proponuje poszkodowanemu ugodę (podobnie jak w naszym przykładzie).

Jakie przyczyny zdarzenia

Określenie przyczyny zdarzenia szkodowego jest podstawowym zadaniem tzw. likwidatora szkód w procesie likwidacji prowadzonym przez ubezpieczyciela. Nie zawsze jednak prawdziwa przyczyna jest łatwa do ustalenia. Bardzo często jest to niemożliwe w razie zaistnienia pożaru. Wynika to z tego, że w pożarze zwykle giną wszelkie ślady ingerencji osób trzecich.

Ustalając jego przyczynę, straż pożarna zwykle wskazuje na zwarcie w instalacji elektrycznej lub błąd eksploatacyjny. Likwidator szkód ma obowiązek skontrolowania zgodności wykonania i użytkowania instalacji elektrycznej z dokumentacją obiektu (jeśli nie spłonęła).

Nawet niewielkie przeróbki instalacji lub choćby braki związane z okresowymi przeglądami (konieczne, co pięć lat i częściej) mogą prowadzić do odmowy wypłaty odszkodowania.

Przykład

Pan Jacek S., producent wyrobów kuśnierskich, w swoim zakładzie zezwalał pracownikom na używanie maszynki elektrycznej do przyrządzania posiłków. Po zakończonej pracy i zamknięciu zakładu nie zdążył nawet dojechać do domu, gdy wezwano go do zakładu, w którym wybuchł pożar.

Szkoda nie była wielka i polegała na nadpaleniu instalacji oraz drewnianych elementów wyposażenia. Niestety, całe zapasy magazynowe okazały się bezużyteczne z powodu dymu i sadzy, które okazały się nieusuwalne z wyrobów futrzarskich.

Firma ubezpieczeniowa odmówiła wypłaty z powodu rażącego niedbalstwa ubezpieczającego.

Ogólne przepisy kodeksu cywilnego pozwalają zakładowi ubezpieczeń uwolnić się od odpowiedzialności w przypadku działania rażąco niedbałego ze strony ubezpieczającego (dotyczy to również ubezpieczonego w umowie zawieranej na cudzy rachunek).

Niestety, kodeks cywilny (art. 827 k.c.) nie zawiera definicji działania rażąco niedbałego. W tej sytuacji pojęcie to definiuje nauka prawa cywilnego i orzecznictwo sądowe.

Według formułowanych wniosków rażąco niedbałym jest działanie bliskie umyślności, o wyjątkowym nasileniu bezrefleksyjnego podejścia do skutków własnego zachowania. Tak mało precyzyjna definicja ma tę wadę, że można ją stosunkowo łatwo zastosować w wielu sytuacjach granicznych, często występujących w życiu codziennym.

Powszechnie znane przykłady rażącego niedbalstwa to np. powierzenie kluczyków i samochodu dziecku do jazdy po podwórku, zdejmowanie podkoszulki podczas prowadzenia pojazdu na trasie szybkiego ruchu.

Przykładem zwykłego niedbalstwa (a więc nierażącego i nieuwalniającego ubezpieczyciela) może być jazda na letnich oponach w okresie jesienno-zimowym (sytuacja taka może być uznana przez ubezpieczyciela za rażące niedbalstwo np. przy wyjazdach w góry).

Na koszt przedsiębiorcy

Dość ważne dla przedsiębiorcy jest ustalenie kręgu osób, których działanie rażąco niedbałe wyłącza odpowiedzialność ubezpieczyciela. W stanie prawnym obowiązującym jeszcze do 2008 r. wyłączenie dotyczyło również pracownika ubezpieczającego.

Przepis art. 827 k.c. wprawdzie zmieniono, ciągle nie jest jednak do końca jasne, czy ubezpieczyciel ma prawo rozszerzyć rygoryzm tego przepisu na inne osoby przez zastosowanie odpowiednich klauzul umownych.

Zalecane jest wobec powyższego wykupywanie i stosowanie tzw. klauzuli reprezentantów. Jest to zapis umowny, określający, kogo należy traktować jako ubezpieczającego w rozumieniu wskazanego przepisu. Zwykle są to członkowie zarządu czy właściciele spółki.

Przykład

Duża hurtownia odzieżowa, położona blisko zachodniej granicy kraju, zatrudniała pracownika Jana W.

Przebywający na urlopie Jan W. zakradł się do zakładu wraz z kolegą, dokonał kradzieży i podpalił zakład dla ukrycia śladów. Odszkodowania odmówiono na podstawie art. 827 k.c. sprzed nowelizacji.

Przykład

Pan Marcin Z. zatrudniał się jako pomocnik w warsztacie samochodowym, obok którego również zamieszkiwał.

Pewnego wieczoru, będąc w stanie nietrzeźwości, postanowił pożyczyć dopiero co wyremontowany pojazd i udać się wraz z kolegami po alkohol.

Po drodze rozbił pożyczony samochód, dla ukrycia śladów pojazd podpalił i upozorował włamanie. Ubezpieczyciel wypłacił odszkodowanie z AC na mocy wyroku sądowego.

Obecnie w obu powyższych przypadkach odpowiedzialność ubezpieczyciela byłaby zupełnie oczywista. Zarówno działania umyślne, jak i rażąco niedbałe pracownika nie mogą już obciążać pracodawcy.

Szczególnego znaczenia zasada ta nabiera w przypadku użytkowania przez pracowników pojazdów służbowych, bo wówczas zdarzenia szkodowe są dość częste. W takim wypadku, nawet jeżeli ubezpieczyciel podstępnie zamieścił klauzulę ograniczającą jego odpowiedzialność w ogólnych warunkach AC, jednak przedsiębiorca dość łatwo powinien wywalczyć korzystny dla siebie wyrok w sądzie.

Nie ma szkody, jest odszkodowanie

Istotną kwestią związaną z pojęciem rażącego niedbalstwa jest obowiązek dbałości o zabezpieczenie mienia przed  zwiększeniem się rozmiarów szkody już po zajściu zdarzenia ubezpieczeniowego.

Typowym przykładem jest ratowanie maszyn czy stanów magazynowych przed rozprzestrzeniającym się ogniem. Inne przykłady to zabezpieczenie obiektu po dokonanej kradzieży bądź pojazdu po utracie kluczyków. W takich wypadkach rażące niedbalstwo przedsiębiorcy (tak jak wina umyślna) może być podstawą do dokonania potrącenia z odszkodowania tej części szkody, której „powodem” jest wadliwe działanie poszkodowanego.

Przykładowo przedsiębiorca nie zabezpieczając nadpalonego obiektu – ryzykuje brak ochrony ubezpieczeniowej z tytułu rozkradzenia znajdującego się tam mienia, nie wymieniając stacyjki po kradzieży kluczyków – nie dostanie odszkodowania w razie późniejszej kradzieży pojazdu.

Koszty akcji polegającej na  ratowaniu zagrożonego mienia podlegają wyrównaniu przez ubezpieczyciela niezależnie od samej szkody. Przy czym wyrównanie to przysługuje niezależnie od efektu działania i to do wysokości sumy ubezpieczenia. Niejednokrotnie ubezpieczyciel ogranicza koszty ratowania kwotowo lub do określonego procentu sumy ubezpieczenia.

Przykład

Warto przypomnieć heroiczną walkę o zachowanie majątku Huty Szkła w Sandomierzu, o której donosiły wszystkie media.

Rozlana rzeka obejmowała wyspę z posadowioną na niej fabryką. Przez kilka dni i nocy załoga broniła majątku przed wielkimi szkodami ze strony nadchodzącej fali kulminacyjnej.

Koszty tych prac były znaczne, jednak można założyć, że majątek o znacznie większej wartości udało się uratować dzięki działaniom pracowników i służb ratowniczych.

Po ostatniej powodzi pojawiło się pytanie: w jakim zakresie możliwe jest skorzystanie z polisy ubezpieczeniowej w celu pokrycia kosztów związanych z ratowaniem mienia?

Podstawowy problem wiąże się z konstrukcją przepisu (826 k.c.), który wprawdzie zezwala na prowadzenie akcji ratowniczej na  koszt ubezpieczyciela, jednak dopiero po „zajściu zdarzenia”, czyli dopiero wtedy, kiedy niszczycielskie działanie powodzi czy innego kataklizmu już zaistniało.

Wąska interpretacja tej normy uniemożliwiłaby czy przynajmniej utrudniłaby ważne i konieczne działania prewencyjne. Logika podpowiada, aby za kodeksowe zdarzenie szkodowe uznać już samo wystąpienie powodzi. Wątpliwości jednak pozostają i warto je zminimalizować już w umowie ubezpieczenia.

Komentuje Paweł Sikoraprawnik, specjalista ds. ubezpieczeń

Ryzyko elementarne, choć rzadkie, ma na ogół rozmiar katastrofy. Jednym ze sposobów zabezpieczenia się przed jej skutkami jest zawarcie przez przedsiębiorcę odpowiedniej umowy ubezpieczenia. Trzeba jednak pamiętać, że dbałość o ubezpieczone mienie nie może być niższa tylko z tego powodu, że zostało ono objęte ubezpieczeniem.

Dotkliwe finansowe konsekwencje dla przedsiębiorcy mogą wynikać z jego rażącego niedbalstwa i to zarówno w trakcie użytkowania mienia, jak i w przypadku jego ratowania przed zniszczeniem w trakcie powodzi, pożaru czy kradzieży.

Zawsze też istotną sprawą dla przedsiębiorcy w razie zaistnienia ryzyka elementarnego jest kwestia zakresu podejmowanych działań prewencyjnych. Na przykład czym innym będzie bowiem ratowanie mienia, a czym innym przywrócenie go do pierwotnej użyteczności. Zagrożone maszyny czy urządzenia należy zapewne wywieźć poza obszar zagrożenia, jednak nie znaczy to, że ich powtórny montaż będzie objęty polisą ubezpieczeniową.

Godne polecenia jest uprzednie poinformowanie przez przedsiębiorcę ubezpieczyciela o zamiarze i zakresie planowanej akcji ratowniczej oraz pozyskanie jego akceptacji. Biorąc jednak pod uwagę charakter ryzyka elementarnego, na ogół nie jest to możliwe, ze względu na ogromną dynamikę wydarzeń zagrażających mieniu.