Na jutrzejszym posiedzeniu Komisja Nadzoru Finansowego zajmie się projektem „rekomendacji T” dotyczącej sposobu badania zdolności kredytowej. Nie ma jednak pewności, czy na tym samym posiedzeniu odbędzie się głosowanie nad tym dokumentem. Tym bardziej że nie zostały zakończone rozmowy ze środowiskiem bankowym.
– Nie dostaliśmy do konsultacji ostatecznej wersji projektu – mówi Mariusz Zygierewicz ze Związku Banków Polskich. Pierwotna wersja dokumentu przyniosła kontrowersje i zastrzeżenia ze strony sektora bankowego, ale część z tych uwag została uwzględniona na wcześniejszym etapie prac.
Przykładowo nadzór chciał, aby maksymalna relacja kwoty spłacanych rat kredytowych w stosunku do dochodu wynosiła 50 proc. Jednak w wyniku zgłoszonych zastrzeżeń wyznaczono drugi wskaźnik, na poziomie 65 proc., dla osób o dochodach przekraczających średnią krajową.
Według przedstawicieli banków nadal nieuzgodniona pozostała np. sprawa dotycząca podejścia do kredytowania consumer finance, czyli kredytów konsumpcyjnych i tego, czy w każdym przypadku, nawet gdy chodzi o niewielkie kwoty pożyczek, konieczna będzie pełna ocena zdolności kredytowej, czy też wystarczy ocena zrobiona uproszczoną metodą statystyczną.
Według wcześniejszych zapowiedzi najważniejsze zalecenia miałyby zacząć obowiązywać od połowy tego roku, a w przypadku bardziej skomplikowanych rozwiązań do wdrożenia banki powinny mieć 12 miesięcy na dostosowanie.
Celem wprowadzenia rekomendacji jest ograniczenie ryzyka wzrostu kredytów zagrożonych. W końcu 2009 roku złe kredyty stanowiły 7,6 proc. całkowitego portfela należności krajowych banków – wynika z nowych danych NBP. W IV kwartale udział należności zagrożonych wzrósł o 0,6 pkt proc.
Najszybciej psuły się portfele kredytów dla przedsiębiorstw. W ich przypadku udział należności zagrożonych zwiększył się w ostatnich trzech miesiącach minionego roku o 0,9 pkt proc. i na koniec grudnia sięgał 11,8 proc. W momencie wybuchu kryzysu finansowego, we wrześniu 2008 r., złe kredyty stanowiły 5,7 proc. należności banków od firm.
W przypadku należności od mikroprzedsiębiorstw – zatrudniających mniej niż dziesięć osób – udział zagrożonych kredytów wynosił w końcu grudnia 8,8 proc. i był o 0,5 pkt proc. wyższy niż trzy miesiące wcześniej.
Bezpieczniejsze są pożyczki dla klientów indywidualnych. Tu udział złych kredytów w grudniu wynosił 5,2 proc. Był o 0,6 pkt proc. większy niż na koniec poprzedniego kwartału. Dużą część należności osób prywatnych stanowią kredyty mieszkaniowe, które zwykle są obsługiwane najlepiej.
W końcu grudnia ogólna kwota należności zagrożonych banków przekraczała 48,4 mld zł. To ponad dwa razy więcej niż we wrześniu 2008 r.