Elżbieta Radziszewska, pełnomocnik rządu ds. równego traktowania, poinformowała (wypowiedź radiowa z 3 sierpnia), że projekt ustawy o równym traktowaniu, nad którym kolejne rządy pracują już od lat, nie będzie przyjęty.

Według niej Polska wdrożyła już większość wspólnotowych przepisów równościowych do [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=1288079C8A806B4039D19A8B496CF333?id=76037]kodeksu pracy[/link] i nie ma potrzeby procedowania nad całościową ustawą, która uregulowałaby zakaz dyskryminacji w innych sferach. Co więcej, poinformowała opinię publiczną, że Polsce nie grożą już w związku z tym żadne kary ze strony Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości za złamanie porządku wspólnotowego.

W toczącej się debacie na temat konieczności uregulowania zasady równości na poziomie ustawowym przewija się także kilka innych pomysłów: wprowadzenie zakazu dyskryminacji do poszczególnych, już obowiązujących ustaw, regulujących zagadnienia ujęte w równościowych aktach wspólnotowych czy też zupełne zrezygnowanie z prac nad tego typu przepisami i oparcie się w ewentualnych postępowaniach sądowych na zakazie dyskryminacji zawartym w art. 32 i 33 konstytucji.

[srodtytul]Nie tylko zatrudnienie[/srodtytul]

Niestety, rząd swoją decyzją o rezygnacji z prac nad kompleksową ustawą równościową pomija kilka istotnych z prawnego punktu widzenia faktów.

Zakaz dyskryminacji w prawie wspólnotowym obejmuje nie tylko sferę zatrudnienia, ale także takie dziedziny, jak edukacja, zabezpieczenie społeczne, opieka zdrowotna oraz dostęp do dóbr i usług, w których nie może dochodzić do różnicowania z powodu płci, rasy i pochodzenia etnicznego.

[wyimek]Konstytucja nie reguluje takich standardów, jak obowiązek dostosowania miejsca pracy dla potrzeb osób niepełnosprawnych[/wyimek]

Przyjęte na podstawie art. 13 traktatu o Wspólnocie Europejskiej dyrektywy równościowe ustanowiły zakaz dyskryminacji bezpośredniej, pośredniej, molestowania, molestowania seksualnego, konieczność tzw. racjonalnych usprawnień miejsc pracy dla niepełnosprawnych, ochronę przed działaniami odwetowymi dla osób, które zdecydowały się na dochodzenie swoich praw. Co ważne, dyrektywy ustanowiły nowy standard postępowań sądowych i administracyjnych, wprowadzając tzw. przerzucenie ciężaru dowodu na osobę dyskryminującą, a nie na ofiarę nierównego traktowania.

[srodtytul]Argumentacja nie do przyjęcia[/srodtytul]

Przyjęcie argumentacji, że antydyskryminacyjny przepis konstytucyjny jako nadrzędny wobec przepisów ustawowych jest rozwiązaniem wystarczającym i niewymagającym uszczegółowienia, może być niebezpieczne zarówno z punktu widzenie zgodności z prawem wspólnotowym, jak i interesem ofiar nierównego traktowania.

Choć regulacje ustawy zasadniczej chronią wszystkich, bez względu na cechę lub przymiot (wspólnotowe przepisy zakazują dyskryminacji jedynie z powodu płci, wieku, niepełnosprawności, orientacji seksualnej, religii lub przekonań, rasy i pochodzenia etnicznego) i wprowadzają wysoki standard ochrony, to nijak nie można jednak z niego wywnioskować np. zasady przerzucenia ciężaru dowodu w postępowaniach o dyskryminację.

Konstytucja nie reguluje także takich standardów, jak obowiązek dostosowania miejsca pracy dla potrzeb osób niepełnosprawnych, czy też działań wyrównawczych mających na celu doprowadzenie nie tylko do równości formalnej, ale i faktycznej.

Sam też Europejski Trybunał Sprawiedliwości w jednym ze swoich wyroków ([b]sprawa nr C-187/98[/b]) stwierdził, że zasada pewności prawnej oraz ochrony jednostki wymaga przepisów jasnych, jednoznacznych, umożliwiających zainteresowanym osobom precyzyjne zrozumienie ich praw i obowiązków, a także umożliwiających sądom ocenę, że te prawa i obowiązki są przestrzegane. Wydaje się, że tak skomplikowane instytucje antydyskryminacyjne, jakie są przedmiotem regulacji wspólnotowych, trudno wyinterpretować z generalnych zapisów polskiej konstytucji.

[srodtytul]To nie mogą być puste deklaracje[/srodtytul]

Przyjęcie natomiast promowanego ostatnio rozwiązania, tj. nowelizacji poszczególnych ustaw i wprowadzenia do nich zakazu dyskryminacji, wydaje się być ogromnym przedsięwzięciem logistyczno-legislacyjnym, bo proces ten dotyczyłby dziesiątek, jeśli nie setek ustaw.

Wprowadzenie szczegółowych przepisów antydyskryminacyjnych, łącznie z wyjątkami przewidzianymi przez prawo wspólnotowe, musiałoby objąć mnóstwo aktów prawnych: od kodeksu cywilnego regulującego umowy cywilnoprawne poczynając, poprzez ustawy o działaniu samorządów zawodowych (adwokatów, radców prawnych, lekarzy itd.) po ustawy dotyczące działalności gospodarczej, opieki zdrowotnej, ubezpieczeń społecznych, pomocy społecznej czy szkolnictwa.

Aby uniknąć zaś zarzutów Komisji Europejskiej o niepełną implementację prawa antydyskryminacyjnego, nowelizacje te nie mogłyby ograniczać się jedynie do pustej deklaracji o zakazie nierównego traktowania, tak jak to uczyniono np. w art. 6 ust. 1 ustawy z 6 stycznia 2005 r. [link=http://www.rp.pl/aktyprawne/akty/akt.spr;jsessionid=9AEDA9958341DB48766BA42D45315790?id=176604]o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym[/link].

Wydaje się, że najskuteczniejszą i najbardziej efektywną metodą implementacji wspólnotowej legislacji antydyskryminacyjnej jest przyjęcie kompleksowej, horyzontalnej ustawy regulującej zasadę równego traktowania z uwzględnieniem specyfiki narzuconej przez przepisy konstytucyjne. Wprowadzenie tego typu aktu prawnego, który posiadają prawie wszystkie państwa członkowskie Unii, z pewnością uchroniłoby Polskę przed postępowaniami karnymi, których kilka już zostało wszczętych przez Komisję Europejską przeciwko naszemu państwu.

[i] EQUINET to Europejska Sieć Współpracy Urzędów ds. Równego Traktowania w Brukseli[/i]