Ryszard D. po ośmiu latach od odejścia z pracy w kopalni, w której pracował jako górnik strzałowy, wystąpił o 50 tys. zł zadośćuczynienia za znaczne pogorszenie słuchu.

Sąd okręgowy, który zajął się sprawą, stwierdził, że nie ma podstaw do takiego roszczenia. Z badań przeprowadzonych tuż po tym, gdy Ryszard D. zakończył pracę w kopalni, wynikało bowiem, że utrata słuchu jest minimalna, a już w 2003 r. państwowy powiatowy inspektor sanitarny stwierdził, że pogłębiającej się utraty słuchu nie można uznać za chorobę zawodową. Na tej podstawie SO uznał, że co prawda warunki pracy powoda były jedną z przyczyn utraty słuchu, jednak nastąpiła ona dopiero po zakończeniu pracy w kopalni i nie może zostać potraktowana jako następstwo tego zatrudnienia. Sąd apelacyjny podtrzymał ten wyrok

Dopiero Sąd Najwyższy, do którego trafiła ta sprawa, w wyroku z 19 marca 2008 r. (sygn. I PK 256/07) stwierdził, że wieloletnia praca w warunkach narażenia organizmu powoda na oddziaływanie nadmiernego hałasu co najmniej uprawdopodobnia związek stwierdzonego u pracownika niedosłuchu z pracą na stanowisku górnika strzałowego pracującego na kombajnie górniczym.

Zwrócił więc sprawę do ponownego rozpatrzenia przez sąd apelacyjny.

SN wskazał przy tym, że dochodzenie zadośćuczynienia od pracodawcy jest możliwe także wtedy, gdy przyczyny wypłaty tych świadczeń nie można zakwalifikować jako wypadku przy pracy lub choroby zawodowej. Występując z roszczeniem o zadośćuczynienie, pracownik nie może w postępowaniu sądowym powołać się jedynie na to, że pogorszyło się jego zdrowie. Musi także udowodnić wszystkie przesłanki odpowiedzialności, czyli winę pracodawcy, swój uszczerbek na zdrowiu oraz związek przyczynowy pomiędzy nimi.

W tym przypadku, zdaniem SN, kopalnia jako przedsiębiorstwo wprawiane w ruch za pomocą sił przyrody ponosi odpowiedzialność za rozstrój zdrowia pracowników, zgodnie z art. 435 kodeksu cywilnego, na zasadzie ryzyka. Wynika z tego, że może uniknąć wypłaty zadośćuczynienia (bądź odszkodowania), jedynie gdy udowodni, że do utraty zdrowia pracownika doszło w wyniku działania siły wyższej albo też wyłącznie z winy poszkodowanego lub osoby trzeciej, za którą kopalnia nie ponosi odpowiedzialności.

Biorąc pod uwagę, że utrata słuchu Ryszarda D. nie budzi najmniej szych wątpliwości, pozostała do udowodnienia jedynie trzecia przesłanka odpowiedzialności kopalni, czyli związek przyczynowy między warunkami, w jakich pracował, a jego stanem zdrowia.

Zdaniem SN skutki narażenia na oddziaływanie szkodliwych czynników, np. kontakt z azbestem, promieniowanie jonizujące, długotrwałe oddziaływanie ekstremalnych warunków pogodowych lub klimatycznych, mogą się ujawnić dopiero po latach. Dlatego sądy obu instancji powinny wziąć pod uwagę aktualny stan zdrowia Ryszarda D., a nie z dnia zakończenia przez niego pracy w kopalni. Ponieważ minęło wiele czasu, powstały wątpliwości, czy warunki pracy Ryszarda D. można uznać za bezpośredni i jedyny powód utraty słuchu. Zdaniem SN nie zdejmuje to jednak odpowiedzialności z pracodawcy. Zgodnie bowiem z wyrokiem SN z 13 stycznia 1997 r. (sygn. I PKN 2/97), nawet gdyby warunki pracy były tylko jedną z przyczyn rozstroju zdrowia, to i tak jego utrata powinna zostać zrekompensowana.

masz pytanie, wyślij e-mail do autora m.rzemek@rp.pl