W ostatnim czasie sypnęło nowelizacjami i projektami zmian w kodeksie spółek handlowych. Dziś zajmiemy się tymi zmianami, które przeszły już proces legislacyjny. Jedna z nich stała się już – od 20 czerwca – obowiązującym prawem (DzU z 2008 r. nr 86, poz. 524). Druga też została opublikowana w Dzienniku Ustaw nr 118, poz. 747, ale w życie wejdzie dopiero 5 października 2008 r. Nie są to w pełni nasze autorskie przepisy. Stanowią one przeniesienie do polskiego prawa rozwiązań narzuconych krajom unijnym przez przepisy wspólnotowe. Chodzi o:

- II dyrektywę ws. koordynacji gwarancji, jakie są wymagane w państwach członkowskich od spółek w rozumieniu art. 58 akapit drugi traktatu, w celu uzyskania ich równoważności, dla ochrony interesów zarówno wspólników, jak i osób trzecich w zakresie tworzenia spółki akcyjnej, a także utrzymania i zmian jej kapitału (nr 91/1977),

- X dyrektywę ws. transgranicznego łączenia się spółek kapitałowych (nr 56/2005).

To dzięki pierwszej ze wspomnianych ustaw polskie prawo od 20 czerwca wyraźnie dopuszcza łączenie się polskich spółek kapitałowych (akcyjnej i z o.o.) i komandytowo-akcyjnych ze spółkami z Unii Europejskiej. Ściślej rzecz ujmując, chodzi o spółki utworzone zgodnie z prawem państwa członkowskiego Unii Europejskiej lub państwa-strony umowy o Europejskim Obszarze Gospodarczym i mające statutową siedzibę, zarząd główny lub główny zakład na terenie UE lub państwa-strony umowy o EOG (art. 491 § 1

1

kodeksu spółek handlowych).

Choć wcześniej można było bronić poglądu o dopuszczalności takiego połączenia (zob. komentarz), dobrze, że pojawiły się przepisy ucinające ewentualne wątpliwości. Podkreślmy jednak, że pominięta tu została większość spółek osobowych. Tak więc wspólnicy w spółce jawnej czy komandytowej cały czas nie mogą być pewni, czy połączenie firm udałoby się im przeprowadzić. Zresztą w przypadku spółki komandytowo-akcyjnej, a więc jedynej spółki osobowej objętej polskimi przepisami o transgranicznej fuzji, możliwości właścicieli też zostały mocno ograniczone. Spółka ta nie może bowiem stać się w procesie łączenia spółką przejmującą albo nowo zawiązaną (art. 491 § 1

1

k.s.h.). Innymi słowy, po zakończeniu transgranicznej fuzji spółka komandytowo-akcyjna nie może już istnieć.

Międzynarodowa fuzja wymaga od zarządu spółki większego wysiłku niż połączenie krajowe. Przede wszystkim musi on przygotować pisemne sprawozdanie uzasadniające całą operację (art. 516

5

k.s.h.). Trzeba też występować do sądu o zaświadczenie o zgodności fuzji z prawem polskim (art. 516

12

k.s.h.).

Spółki przymierzające się do fuzji ponad granicami nie powinny jednak poprzestać na lekturze przepisów opisanych w kodeksie. Nie wyczerpują one bowiem tematu. Problematyki tej dotyczy także ustawa o uczestnictwie pracowników w spółce powstałej w wyniku transgranicznego połączenia się spółek (DzU z 2008 r. nr 86, poz. 525). Jej przepisy również obowiązują od 20 czerwca br. Dzięki niej pracownicy mogą wprowadzić do rady nadzorczej spółki „swoich” przedstawicieli.

Druga nowelizacja – ta, która zacznie obowiązywać jesienią – wprowadza ułatwienia dla spółek akcyjnych. Jednym z nich jest odstąpienie od audytu wkładów niepieniężnych wnoszonych w zamian za akcje

Będzie to możliwe w trzech sytuacjach. Przede wszystkim, gdy aportem są akcje lub inne zbywalne papiery wartościowe albo instrumenty rynku pieniężnego. Jest tylko warunek, aby ich wartość została ustalona według średniej ceny ważonej, po której były przedmiotem obrotu na rynku regulowanym w okresie sześciu miesięcy poprzedzających dzień wniesienia wkładu. Innymi słowy, chodzi o papiery, które przez przynajmniej pół roku były przedmiotem obrotu giełdowego.

Druga sytuacja, w której z wyceny można zrezygnować, ma miejsce wówczas, gdy jakiś biegły rewident w ciągu ostatniego półrocza już wydał opinię na temat wartości godziwej (zob. ramka) aportu. Chodzi o to, żeby nie wyceniać dwa razy tego samego, bo dla spółki to niepotrzebne koszty.

I wreszcie – wkładu można nie badać, jeśli jego wartość godziwa wynika ze sprawozdania finansowego za poprzedni rok obrotowy, które biegły – zgodnie z ustawą o rachunkowości – już zbadał. Odstąpienie od audytu w każdej z tych trzech sytuacji będzie jednak możliwe, jeśli między dniem pierwszej wyceny a datą wniesienia aportu nie zajdą jakieś nadzwyczajne wydarzenia.

Uwaga! Przywilej odstąpienia od badania wkładów nie oznacza, że zarząd nie musi się zatroszczyć o zbadanie sprawozdania założycieli, w którym wyceniane są wkłady akcjonariuszy.

Musi, tyle że zakres takiego badania jest wówczas węższy. Pamiętajmy bowiem, że w klasycznym badaniu biegły musi zainteresować się nie tylko wyceną aportów, ale i innymi okolicznościami, np. rzetelnością i prawdziwością samego sprawozdania założycieli. Nowe przepisy zwalniają tylko od badania wyceny. Dobre jednak i to. Dla spółki korzyść jest taka, że badanie powinno ją mniej kosztować.

Zmiany dotkną też spółki zależne od innych. Co będzie, gdy spółka zechce wesprzeć finansowo osobę zaangażowaną w jej działalność (np. udzielić kredytu członkowi zarządu)? Obecnie wymaga to zgody rady nadzorczej spółki zależnej, a dopiero jeśli jej nie ma – wspólników spółki dominującej. Od 5 października zgody takiej będzie mogło udzielać wyłącznie zgromadzenie wspólników (walne zgromadzenie) spółki dominującej. Uznano, że obecne rozwiązanie nie zapewnia bezstronnego podejmowania decyzji w sprawach czynności kredytowych. Rada spółki zależnej pochodzi bowiem najczęściej z nominacji zarządu spółki dominującej i pozostaje pod jego bezpośrednim wpływem. Nierzadko sami zarządcy spółki dominującej zasiadają w radach spółek zależnych, sprawując w ten sposób kontrolę nad działaniami tych ostatnich. Trudno zatem oczekiwać, by rady mogły skutecznie przeciwstawiać się czynnościom niekorzystnym dla spółek zależnych, nawet jeżeli z mocy prawa są zobowiązane stać na straży interesów tych spółek, za co ponoszą odpowiedzialność cywilnoprawną i karną.

Argument chyba nie do końca trafny, bo przecież właściciele spółki dominującej też często wchodzą w skład jej zarządu, rady nadzorczej czy ją likwidują. Mamy jednak kolejną zmianę i trzeba o niej po prostu pamiętać. Zwłaszcza że konsekwencje zlekceważenia obowiązku uzyskania wymaganej prawem zgody są poważne. Jeżeli bowiem do dokonania czynności prawnej przez spółkę ustawa wymaga uchwały wspólników albo walnego zgromadzenia bądź rady nadzorczej, czynność prawna dokonana bez wymaganej uchwały jest nieważna (art. 17 k.s.h.).

Łatwiej ma też być pozyskać akcjonariuszowi środki na objęcie akcji. Dopuszczalne stanie się tu rozegranie pewnej partii przez samą spółkę. Otóż obecnie jest tak, że spółce co do zasady nie wolno udzielać pożyczek, zabezpieczeń, zaliczkowych wypłat, jak również w jakiejkolwiek innej formie bezpośrednio lub pośrednio finansować nabycie lub objęcie emitowanych przez nią akcji (art. 345 k.s.h.). Po wejściu nowelizacji w życie reguły te ulegną diametralnej zmianie. Spółce wolno będzie sfinansować nabycie lub objęcie emitowanych przez nią akcji. W szczególności chodzi tu o udzielenie pożyczki, dokonanie zaliczkowej wypłaty czy ustanowienie zabezpieczenia. Ale uwaga: nie oznacza to, że spółka będzie mogła szastać pieniędzmi. Finansowanie ma bowiem następować na warunkach rynkowych. Przykładowo, chodzi o odsetki otrzymywane przez spółkę oraz zabezpieczenia ustanowione na rzecz spółki z tytułu udzielonych pożyczek lub wypłaconych zaliczek. Zarząd będzie też miał obowiązek zbadania wypłacalności potencjalnego akcjonariusza. To dosyć ważne, bo jeśli ten pożyczki nie spłaci i np. zbankrutuje, niewykluczone, że członkowie zarządu będą musieli sięgnąć po pieniądze do własnej kieszeni.

Łatwiejsze będzie też nabywanie przez spółkę własnych akcji. Obecnie jest to co do zasady niedozwolone, przy czym kodeks zawiera dość długą listę wyjątków od tej reguły.

Po 4 października 2008 r. dojdzie do niej kolejny istotny punkt. Otóż nabycie takie stanie się możliwe na podstawie i w granicach upoważnienia udzielonego przez walne zgromadzenie. Oznacza to, że decyzję o tym, czy kupować akcje, czy nie ustawodawca pozostawia samym właścicielom spółki. Upoważnienie powinno określać warunki nabycia, w tym maksymalną liczbę akcji do nabycia, okres upoważnienia (który nie może przekraczać pięciu lat) oraz maksymalną i minimalną wysokość zapłaty za nabywane akcje, jeżeli nabycie następuje odpłatnie. Warto jednak pamiętać, że spółka nie będzie mogła mieć więcej niż 20 proc. własnych akcji.

Sporo zmieni się też w procedurze obniżania kapitału spółki akcyjnej. Obecnie jest tak, że o uchwalonym obniżeniu kapitału zakładowego zarząd niezwłocznie ogłasza, wzywając wierzycieli spółki do wniesienia sprzeciwów w terminie trzech miesięcy, licząc od dnia ogłoszenia, jeżeli nie zgadzają się na obniżenie. Wierzyciele, którzy w tym terminie zgłosili sprzeciw, powinni być przez spółkę zaspokojeni lub zabezpieczeni. Wierzycieli, którzy sprzeciwu nie zgłosili, uważa się za zgadzających się na obniżenie kapitału zakładowego (art. 456 k.s.h.).

Po wejściu nowelizacji w życie wierzyciele nie będą już mogli zgłaszać sprzeciwów, ale jedynie swoje roszczenia. Spółka będzie musiała spłacić jedynie wierzytelności wymagalne. Roszczenia niewymagalne będzie można co najwyżej zabezpieczyć, a i to nie zawsze. De facto oznacza to, że wierzyciele utracą jakikolwiek wpływ na decyzję o obniżeniu kapitału spółki.

Nowy przepis jest świetnym przykładem ustawowego bicia piany. Przecież roszczenia wymagalne spółka musi spłacać tak czy inaczej, bo wynika to od lat choćby z kodeksu cywilnego. Podobnie z zabezpieczaniem roszczeń – kodeks postępowania cywilnego pozwala domagać się go każdemu. Dodawanie kolejnego przepisu w k.s.h. to pustosłowie.

Pojęcie to definiuje ustawa o rachunkowości. Zgodnie z jej art. 28 ust. 6 za wartość godziwą przyjmuje się kwotę, za jaką dany składnik aktywów mógłby zostać wymieniony, a zobowiązanie uregulowane na warunkach transakcji rynkowej pomiędzy zainteresowanymi i dobrze poinformowanymi, niepowiązanymi ze sobą, stronami. Wartość godziwą instrumentów finansowych znajdujących się w obrocie na aktywnym rynku stanowi cena rynkowa pomniejszona o koszty związane z przeprowadzeniem transakcji, gdyby ich wysokość była znacząca. Cenę rynkową aktywów finansowych posiadanych przez jednostkę oraz zobowiązań finansowych, które jednostka zamierza zaciągnąć, stanowi zgłoszona na rynku bieżąca oferta kupna, natomiast cenę rynkową aktywów finansowych, które jednostka zamierza nabyć, oraz zaciągniętych zobowiązań finansowych stanowi zgłoszona na rynek bieżąca oferta sprzedaży.

W gruncie rzeczy dokonane zmiany są niezbyt istotne dla większości spółek, gdyż dotyczą spółki akcyjnej (w przypadku transgranicznego łączenia spółek również spółek komandytowo-akcyjnych, a tych jest niewiele). Niewątpliwie można mówić o pewnych ułatwieniach dla przedsiębiorców, choć np. samo transgraniczne łączenie spółek jest zdaniem wielu możliwe już na podstawie obowiązującej zasady swobody przepływu kapitału. Ułatwienia związane z wnoszonymi wkładami do spółki akcyjnej czy nabywaniem akcji własnych odnoszą się do dosyć wąskiej grupy przedsiębiorców. Nie wydaje mi się, aby mogły one w sposób rewolucyjny wpłynąć na obrót gospodarczy. Niewątpliwie dla inwestorów z krajów, w których obowiązują już ułatwienia, inwestowanie w Polsce nie będzie spotykało się z barierami, za które można by uznać brak stosownych rozwiązań prawnych. Na marginesie warto może jeszcze zauważyć, że wytłumaczenie sensu tych regulacji jest złożone: trudne i łatwe zarazem. Najczęściej argumentuje się: „bo taki jest wymóg dyrektywy”. Szukając nowych rozwiązań, nie powinniśmy patrzeć wyłącznie na innych. Spróbujmy coś stworzyć sami.