[b]Jestem prezesem spółki akcyjnej, zatrudniającej 4000 osób i mającej dziesięć oddziałów w całym kraju. Mamy kilka związków zawodowych, ale żaden nie spełnia chyba kryteriów reprezentatywności z ustawy o informowaniu pracowników i przeprowadzaniu z nimi konsultacji. Każdego o to pytałem i – mimo wyznaczenia trzymiesięcznego terminu – żaden nie odpowiedział. Uznałem zatem, że radę pracowników musi wybrać sama załoga. Wysłałem do zatrudnionych pismo o możliwości jej powołania, ale oni też milczą. Co robić? Samemu zorganizować wybory?[/b]
[b]Nie [/b] Czytelnik naraziłby się wówczas na zarzut wprowadzenia do rady pracowników posłusznych sobie figurantów. Od strony formalnej zrobił wszystko, co powinien i co było w jego mocy. Skoro działają u niego słabe związki zawodowe, wyłonienie rady pracowników to zadanie samych zatrudnionych. Czytelnik miał obowiązek powiadomić ich o możliwości powołania rady pracowników i jej kompetencjach i wywiązał się z tego. Skoro tak, to nie pozostaje mu nic innego, niż czekać na aktywność załogi. Co najmniej 20 pracowników powinno zgłosić pracodawcy wniosek o zorganizowanie i przeprowadzenie wyborów do tego organu. Czytelnik powinien zatem czekać na taki wniosek. Problem w tym, że ustawa nie określa, ile czasu ma czekać.
W żadnym jednak wypadku prezes nie powinien sam przygotować wyborów ani tym bardziej zmuszać pracowników do wskazania kandydatów na członków rady. Tak długo jak nie ma wniosku, pracodawca nie musi nic robić.