Jednak, jak podkreślają eksperci, kupując dom lub lokal w taki sposób, nie masz możliwości sprawdzenia choćby jego stanu technicznego. Część pośredników przestrzega też przed ewentualnymi oszustwami w sieci.

Czy polscy pośrednicy oferują usługi w rodzaju kupowania i sprzedawania nieruchomości na odległość?

– Najczęściej w taki sposób sprzedajemy mieszkania np. należące do kogoś, kto wyjechał z kraju – mówi Jacek Kriese, pośrednik z warszawskiego biura nieruchomości Okazja. – Coraz częściej jednak się zdarza, że ktoś chce w ten sposób nieruchomość kupić. Zwykle takie zamówienia składają Polacy pracujący na stałe za granicą, zwłaszcza w Wielkiej Brytanii, którzy chcą nabyć w kraju mieszkanie dla siebie lub ulokować wolne środki. Umowę realizujemy z wykorzystaniem Internetu: przesyłamy dużą liczbę zdjęć, bardzo dokładny opis nieruchomości i otoczenia. Gdy nieruchomość została już wybrana, transmitujemy do wglądu skany wszystkich planów, wypisów, wyrysów oraz dokumentów właścicielskich – wylicza Jacek Kriese.

Dodaje, że agencja jednocześnie prowadzi negocjacje ze sprzedającym w imieniu klienta i dopina umowę sprzedaży.

– Do jej podpisania czasami siada ustanowiony przez kupującego pełnomocnik. Jest to ktoś z rodziny lub znajomy. Albo przyjeżdża sam kupujący – przyznaje pośrednik ze stołecznej Okazji. – Zwykle w ten sposób nabywane są mieszkania, ale niekiedy klient chce kupić „cokolwiek do 200 tys. zł”. Bywa, że wybiera między lokalem biurowym w suterenie na Chmielnej a działką budowlaną w gminie Żabia Wola – opowiada Jacek Kriese.

Według niego transakcje tego rodzaju są w pełni bezpieczne z punktu widzenia formalnoprawnego.

– Ryzyko dotyczy samej nieruchomości i ewentualnie jej ceny. Na przykład: pojawia się na rynku mieszkanie podobne, ale tańsze, a kupujący uważa, że gdyby był na miejscu, z pewnością nie przeoczyłby takiej oferty – tłumaczy Jacek Kriese. – Mimo zachowania największej staranności bywa, że agent nie zwróci uwagi na coś, co kupujący zauważyłby od razu, bo ma to dla niego nieoczekiwanie duże znaczenie. Na przykład to, że w mieszkaniu przypuszczalnie słychać bicie dzwonów kościoła, którego z okien nawet nie widać.

Pośrednik zwraca uwagę, że skala tego typu zamówień rośnie, więc pojawiły się na rynku firmy wyspecjalizowane w zaspokajaniu zagranicznego popytu na polskie nieruchomości. – Ich klienci jednak to przede wszystkim niewielkie fundusze lokujące pieniądze w wybranym segmencie nieruchomości, zwykle mieszkaniowych, w określonych miastach i dzielnicach. Ostatnio zgłosiła się do nas tego typu firma, która otrzymała zlecenie od irlandzkiego funduszu na zakup stołecznych i podwarszawskich terenów inwestycyjnych do 30 mln złotych – mówi Jacek Kriese. – Zapytania dotyczące wyszukania nieruchomości za granicą, np. w Bułgarii, zdarzają się sporadycznie. Zwykle odsyłamy wówczas do miejscowych agentów, gdyż rynek nieruchomości jest rynkiem lokalnym.

Pomoc w kupowaniu nieruchomości przez Internet oferuje też śląska agencja Nitka & Czapla Nieruchomości.

– Na razie działa to w zasadzie w jedną stronę: w kraju realizujemy zlecenia z zagranicy dotyczące zarówno kupna, jak i sprzedaży nieruchomości – podkreśla pośrednik Adam Nitka. – Klient musi jednak ustanowić pełnomocnika w kraju. Może nim być pracownik agencji.

Dodaje, że jego agencja ma też kontakty w Czechach i w Chicago oraz znajomego dewelopera w Hiszpanii (rejon Costa Blanca). I tylko w tych miejscach za granicą katowickie biuro podjęłoby się wyszukania nieruchomości.

Adam Nitka podkreśla, że klient może dostać przez Internet wszystko, co możliwe: zdjęcia, filmy, skany dokumentów.

– Jest jednak jeden problem: czy na tej podstawie będzie w stanie podjąć decyzję? Do jednego z pośredników pracujących w naszym systemie oferowania nieruchomości odezwał się klient z USA, któremu spodobała się oferta na naszym portalu www.son.pl. Klient znalazł dom w Tarnowskich Górach. Do realizacji transakcji przyjechał jednak osobiście. Na portalu było około 30 zdjęć domu (wewnątrz i na zewnątrz). Klient po przyjeździe stwierdził, że zna rozkład budynku i sam go sobie obejrzy – opowiada pośrednik z Katowic.

Jakie jest bezpieczeństwo takich transakcji?

– Wszystko zależy od ludzi. W naszej agencji bezpieczeństwo jest stuprocentowe. Ostatnio sprzedawałem dom klienta z Niemiec, od którego dostałem pełnomocnictwo do wszystkiego: do sprzedaży, do opróżnienia i wydania domu, do założenia konta bankowego, do transferu pieniędzy za granicę, wreszcie do opłacenia należnych podatków. Tylko cenę uzgadnialiśmy telefonicznie. Poprosiłem jednak klienta, żeby mi przesłał pisemną, własnoręcznie napisaną zgodę na uzgodnioną cenę. Prawnie i organizacyjnie wszystko jest możliwe – podkreśla Adam Nitka.

Marek Radwański, pośrednik z toruńskiej agencji Arkady Nieruchomości, ocenia, że kupowanie przez Internet nie jest jednak tak proste, jak się może wydawać.

– Bardzo wątpię, żeby klient z ulicy kupił nieruchomość, nie widząc jej fizycznie. Bez wątpienia inaczej jest z klientami często współpracującymi z określonym agentem czy biurem. Wieloletnia współpraca pozwala na poznanie potrzeb i oczekiwań klienta oraz nabranie zaufania do agenta – podkreśla Marek Radwański.

Jego biuro, podobnie jak warszawska Okazja czy katowicka agencja Nitka & Czapla Nieruchomości, przeprowadza jednak transakcje na zlecenie klientów przebywających za granicą.

– Wszelkie dokumenty bez problemu można zeskanować i w takiej formie znajdą się one na biurku klienta w Londynie, Madrycie czy Dublinie w ciągu kilku minut. Ale żeby działać skutecznie, trzeba dobrze znać oczekiwania. Inaczej zmarnujemy swój czas i najprawdopodobniej stracimy zaufanie klienta. Trzeba też wiedzieć, że bez znajomości języka angielskiego kontakty z klientami byłyby co najmniej utrudnione, a tak naprawdę niemożliwe – przestrzega pośrednik z Torunia.

Pośrednicy z agencji Arkady Nieruchomości przeprowadzali już transakcje sprzedaży nieruchomości w Polsce, mając pełnomocnictwa od klientów mieszkających w Nowym Jorku czy Sztokholmie. – Wynajmowaliśmy lokale i mieszkania klientowi mającemu siedzibę biura w Osace w Japonii – opowiada Marek Radwański. I podkreśla, że pośrednikowi nie wolno niczego przekłamać ani zataić.

– Jakiekolwiek niedopowiedzenia mogą sprawić, że od danego klienta nie dostaniemy więcej zleceń. Transakcje przy wykorzystaniu Internetu muszą być bardzo starannie przygotowane. Identyczne reguły obowiązują oczywiście także w stosunku do klientów z kraju. Tyle że klient mieszkający w Polsce pracę pośrednika oceni dużo szybciej – kończy Marek Radwański.

Klienci z zagranicy coraz łaskawszym okiem spoglądają na nieruchomości w Bydgoszczy. – To miasto jest atrakcyjnym cenowo miejscem do inwestowania dla obcokrajowców, zwłaszcza w porównaniu z tak drogimi miastami jak Warszawa czy Kraków.

Połączenia lotnicze z Bydgoszczy do Anglii i Irlandii oraz malownicze położenie nad rzeką budzą zainteresowanie klientów z zagranicy – ocenia Marek Kiełpikowski, szef bydgoskiej agencji Arenda Nieruchomości. – Kontakt najczęściej zaczyna się od listu elektronicznego z zapytaniem o oferty danego typu. Jeżeli jest kilka atrakcyjnych propozycji, to inwestor przylatuje do Bydgoszczy i po obejrzeniu wszystkich najczęściej wybiera jedną. Odmienny od naszego system nabywania nieruchomości w Anglii i innych krajach powoduje dezorientację klienta i potrzebę wsparcia przez agenta. Najbardziej wymagającym oferujemy pomoc zaprzyjaźnionej kancelarii prawnej. Oczywiście język angielski to podstawa zarówno dla pośrednika, jak i prawnika – podkreśla Marek Kiełpikowski.

I dodaje, że nabycie nieruchomości to jednak nie koniec pracy agenta, bowiem trzeba załatwić skomplikowane nawet dla Polaków sprawy administrowania nieruchomością, dostarczania mediów, remontów czy wynajmu kupionych nieruchomości.

– Dziś inwestowanie wkroczyło na nowy etap. Pionierzy inwestowania z zagranicy ściągają kolejnych chętnych, często swoich przyjaciół. Proces staje się coraz łatwiejszy, kiedy poręcza go znajomy. Ci pionierzy inwestowania zakładają w Polsce firmy, zaczynają administrować nieruchomościami znajomych, często po to ich ściągają, by powiększyć portfel inwestycyjny – wyjaśnia Marek Kiełpikowski.

– Czynności podejmowane przez pośrednika w przypadku zlecenia internetowego niczym się nie różnią od tych standardowych. Pośrednik musi dokonać oceny prawnej kupowanej nieruchomości, jest też zobowiązany do przygotowania odpowiedniej dokumentacji, dokładnie tak jak w przypadku zlecenia pisemnego. Dokumenty oczywiście są przesyłane klientowi elektronicznie, natomiast sam moment zawarcia aktu notarialnego musi się odbyć na terenie kraju w kancelarii notarialnej. Niezbędne jest więc ustanowienie pełnomocnika, który w naszym imieniu dokona tej czynności – dodaje Jolanta Starnawska, kierownik oddziału Partnerzy Nieruchomości w Gdyni.

Międzyborów, malownicza wieś w województwie mazowieckim. Hektary działek budowlanych i terenów przeznaczonych do odrolnienia. Lasy, łąki, jeziora. W tej właśnie miejscowości zapragnął mieć swój kawałek ziemi mieszkaniec USA, Polak z pochodzenia.– Zapukał do mnie pewnego dnia i mówi, że kupił tu działkę przez Internet – opowiada mieszkaniec Międzyborowa (nazwisko do wiadomości redakcji).– Pokazał mi mapy, wyrysy, zdjęcia. A na koniec rzucił: no i gdzie ta działka jest? Nigdy jej bowiem nie widział, transakcja odbywała się na odległość. Znaleźliśmy te grunty. Bardzo się mu spodobały. Było tej ziemi z dziesięć hektarów. Klient na razie wrócił do USA, ale tutaj zechce pewnie dom budować – mówi.

aig