Aby spór dotyczący przetargu mógł zostać rozstrzygnięty przez arbitrów, przedsiębiorcy muszą wysłać odwołanie do prezesa Urzędu Zamówień Publicznych. Od ponad roku kopia tego odwołania musi też trafić do zamawiającego.

I tu zaczyna się kłopot. O ile odwołanie wystarczy nadać na czas na poczcie, o tyle jego kopia musi być w terminie dostarczona do zamawiającego. W wypadku odwołania decyduje bowiem data stempla, a nie to, kiedy pismo rzeczywiście dotrze do adresata. W wypadku kopii zaś liczy się moment, w którym trafi ona do zamawiającego.

Niestety wielu przedsiębiorców nie zdaje sobie z tego sprawy. Nadając odwołanie na poczcie, po prostu wysyłają jednocześnie drugie pismo z kopią dla zamawiającego. Tymczasem arbitrzy odrzucają takie odwołania z powodu przekroczenia terminu. W ten sposób przedsiębiorca traci możliwość dochodzenia swoich racji. Arbitrzy nie badają bowiem jego zarzutów, odrzucają odwołanie na posiedzeniu, w ogóle nie otwierając rozprawy.

Na dodatek przedsiębiorcy ponoszą jeszcze niepotrzebne koszty. - Przeciętnie w razie odrzucenia odwołania wynoszą one od 4 tys. zł do 5,5 tys. zł - mówi Przemysław Szelerski, dyrektor Departamentu Odwołań UZP.

Kłopoty te wynikają z brzmienia art. 184 ust. 2 prawa zamówień publicznych. Nakazuje on "jednoczesne przekazanie" kopii odwołania zamawiającemu. "Przekazać" oznacza, że treść musi dotrzeć do adresata, a "jednocześnie" - w tym samym czasie. Wynika z tego, że w dniu nadania odwołania na poczcie przedsiębiorca musi dostarczyć jego kopię.

Do takich samych wniosków doszedł warszawski Sąd Okręgowy, m.in. w wyroku z 30 stycznia 2007 r. (sygn.VCa117/07). Odrzucił on odwołanie dlatego, że kopia wpłynęła do zamawiającego po upływie terminu wniesienia odwołania. Ta sama linia orzecznicza ugruntowała się też wśród arbitrów.

UZP próbował skarżyć dwa z tych wyroków. - Intencją ustawodawcy było, aby podczas przesyłania zarówno odwołania, jak i jego kopii decydowała data nadania na poczcie. W przeciwnym razie wykonawca ma zdecydowanie mniej czasu na przygotowanie odwołania. W ciągu pięciu dni musi przeanalizować decyzje zamawiającego, napisać ewentualne odwołanie i doręczyć jego kopię - tłumaczy Janusz Dolecki, wiceprezes UZP. Sąd nie podzielił jednak tego stanowiska.

Przy najbliższej okazji UZP zamierza zmienić sporny przepis. - Ma jednoznacznie z niego wynikać, że kopia musi być nadana w tym samym czasie co odwołanie, a dotrzeć do adresata może później -mówi Dolecki.

Do czasu zmiany w prawie przedsiębiorcy muszą pilnować, aby kopia odwołania dotarła na czas. Nie oznacza to jednak, że muszą dostarczyć ją osobiście. Mogą wysłać faksem, bo przepis wyraźnie mówi o kopii, a nie oryginale dokumentu.

Masz pytanie do autora, e-mail: s.wikariak@rzeczpospolita.pl